O tym czego politycy chcą, aby mieszkańcy nie wiedzieli. Czyli, dlaczego za śmieci płacimy tak dużo?



O tym czego politycy chcą, aby mieszkańcy nie wiedzieli. Czyli, dlaczego za śmieci płacimy tak dużo?

Stanowienie prawa w tak dużym państwie jak Polska to dość skomplikowany proces, od decyzji w Warszawie zależą bowiem decyzje w samorządach. Nie każdy Polak na tym się zna, co wykorzystują politycy, próbując w oparciu o wygodne sobie wyrywki rzeczywistości budować narrację. Zacznijmy jednak od zadanego w tytule pytania – czy za śmieci w Bydgoszczy moglibyśmy płacić mniej?

Odpowiedź jest twierdząca, bo być może za jakiś czas – kilka tygodni, miesięcy – będzie można obniżyć opłatę o kilka złotych od mieszkańca.

 

Dzisiaj płacimy 21 zł miesięcznie od osoby – na tę kwotę składa się część na utylizację odpadu w kompleksie ProNatury, za odbiór odpadów, a także jest według wyliczeń ratusza 5 zł, nazwijmy to dopłaty do nieruchomości niezamieszkałych. Chodzi o to, że system musi się bilansować, z kolei w ustawie jest ustalony limit maksymalnej opłaty od pojemnika w nieruchomości niezamieszkałej. Zdaniem wielu samorządowców maksymalna stawka jest zaniżona, przez co mieszkańcy nieruchomości zamieszkałych muszą dokładać do kosztów gospodarki odpadami nieruchomości niezamieszkałych.

 

Co ciekawe – w retoryce bydgoskich radnych KO i PiS zauważyć można, że jest co do powyżej opisanych przeze mnie faktów zgoda. Radni PiS proponowali nawet swój projekt zmiany uchwały, aby w Bydgoszczy wyłączyć nieruchomości niezamieszkałe z systemu (dopuszcza takie działanie ustawa), ratusz nie chciał się jednak zgodzić uznając, że nieruchomości niezamieszkałe (np. restauracje) poza systemem będą akurat zjawiskiem niekorzystnym. Lokalny biznes mógłby się znaleźć na łasce monopolistów. Z kolei zastępca prezydenta Michał Sztybel na każdym kroku apeluje do rządu o zmianę ustawy, co ciekawe w sierpniu Ministerstwo Klimatu przyznało, że ten krytykowany przez samorządy przepis będzie zmieniony, co może sprawić, że za kilka miesięcy nie będziemy płacić 21 zł w Bydgoszczy, ale może 16 zł.

 

Tak to wygląda po przeanalizowaniu tematu, w lokalnej debacie politycznej miejsca na analizy nie ma, za to jest podsycanie emocji wyborców – przecież nikt nie liczy, że radni PiS mogliby uznać, że ich rząd mógł wprowadzić do obrotu prawnego taki bubel, z drugiej strony radni PO nie mogliby też zmarnować okazji, aby skrytykować rząd.

 

Pokazuje to jednak pewien problem – jak bardzo od mieszkańców oderwani są lokalni politycy, którzy coraz bardziej zajmują się sobą, wzajemną wojną, zamiast szukać rozwiązać problemów. Bo czy radni usiedli i o powyżej opisanym problemie podyskutowali rzeczowo?

 

O papieża radni woleli się kłócić

Przytoczę jeszcze jeden z przykładów, wręcz dziecinnego zachowania bydgoskiej klasy politycznej. W okresie, gdy obrady odbywały się zdalnie (co utrudniało techniczne ich prowadzenie) głosowany był wniosek o nazwanie parku im. Karola Wojłtyły w Smukale. Radna Grażyna Szabelska z PiS zaproponowała, aby wniosek przyjąć przez aklamację (w rezultacie jednogłośnie). W tym momencie błąd popełniła osoba prowadząca obrady, która powinna zadać pytanie czy ktoś z radnych jest przeciwko, zamiast tego poddała go pod głosowanie (można wybaczyć to, z uwagi na zdalny charakter, co wywołuje dodatkowy stres) – w tym głosowaniu już radni nie byli jednomyślni. Pojawił się chaos, który wyjaśniła dopiero mecenas odpowiedzialna za właściwy przebieg sesji – poinformowała ona, że skoro nie było po propozycji radnej (aklamacji) głosu sprzeciwu, to uchwała została przyjęta przez aklamację, natomiast późniejsze głosowanie nie powinno już mieć miejsca, można uznać je za błąd w sztuce prowadzenia obrad.

 

Przez kolejny tydzień radni zamiast cieszyć się, że postać Karola Wojtyły, późniejszego św. Jana Pawła II została jednomyślnie uczczona (tak to wygląda z punktu widzenia formalnego) okładali się o wyniki głosowania błędnie zarządzonego, które nie powinno mieć miejsca.