Tematem przewodnim w trakcie kampanii przed pierwszą turą wyborów prezydenckich była w naszym regionie budowa drogi ekspresowej S-10. Jak podkreślał na wiecu w Bydgoszczy premier Mateusz Morawiecki, powstanie ona dzięki prezydentowi Andrzejowi Dudzie ze środków budżetowych. Prezydent Duda przegrał jednak zdecydowanie zarówno w Bydgoszczy, jak i w Solcu Kujawskim, gdzie deklaracja dotycząca S-10 padła. Wniosek z tego jest taki, że te deklaracje specjalnie nie poruszyły wyborców.
Patrząc pragmatycznie – jako mieszkańcy powinniśmy się mimo wszystko z wydarzeń kampanijnych cieszyć, bowiem po 28 czerwca jesteśmy na pewno bliżej wybudowania odcinka Bydgoszcz – Toruń drogi ekspresowej S-10. Mniej więcej na dwa tygodnie przed pierwszą turą podjęto decyzję o zwiększeniu finansowania dla programu budowy dróg krajowych, wskazując na drogę S-10. Wycofać się z tego będzie bardzo trudno, niezależnie od formacji jaka będzie u władzy, bowiem będzie to w naszym regionie polityczne samobójstwo. Dlatego uważam, że jako społeczność lokalna na tej kampanii i tak zyskaliśmy.
Patrząc na wyniki w Bydgoszczy, to w liczbach bezwzględnych Andrzej Duda zyskał w Bydgoszczy kilkanaście tysięcy głosów w stosunku do 2015 roku, podobnie jak Rafał Trzaskowski w stosunku do Bronisława Komorowskiego (więcej piszę o tym w analizie – Przez 5 lat Andrzej Duda pozyskał w Bydgoszczy 16 tys. wyborców), przyczyn tego trzeba szukać głównie w wyższej frekwencji. Z punktu widzenia PiS wynik w Bydgoszczy nie jest zwycięstwem, deklaracja dotycząca budowy drogi ekspresowej S-10 nie chwyciła. Być może wyborcy są uczuleni na tego typu deklaracje padające na dwa tygodnie przed wyborami, gdy przez ostatnie lata próbowano przekonywać ich do sukcesu w postaci realizacji tego odcinka w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego – jeszcze w lutym brałem udział w spotkaniu w Sejmie, dotyczącym realizacji drogi S-10 w ramach PPP. Teraz nagle, tuż przed wyborami się z PPP zrezygnowało, co wygląda mało wiarygodnie z punktu widzenia marketingu politycznego, choć jak wspomniałem na początku, dla nas jest to korzystna decyzja. Winę za taki odbiór ponosi w mojej opinii propagandowe ,,lansowanie modelu PPP”, w czym w sposób szczególny wyróżniał się lokalny oddział TVP.
Do tego dochodzi w miarę sprytnie budowana narracja przeciwników politycznych, że ostatnie 5 lat to zły okres dla Bydgoszczy w rządzie. Osobiście nie zgodzę się z tak zero jedynkowym stawianiu sprawy, bowiem za rządów premiera Mateusza Morawieckiego podjęto kilka korzystnych z punktu widzenia Bydgoszczy decyzji, ale PiS nie potrafi tego sprzedać. W kampanii mieliśmy chociażby poruszany temat Emilianowa, ale był on prawie niewidoczny, choć w obecności premiera rozmawiało o tym kilku ministrów, w tym ,,toruński” minister Ardanowski popierał lokalizację terminalu pod Bydgoszczą. Emilianowo cały czas wielu bydgoszczanom nie mówi zbyt wiele, stąd też zbyt dużego wpływu na wyniki wyborów nie miało. Takie tematy nie miały szansy zaistnieć, gdy lokalny PiS mocno eksponował ,,tematy zastępcze” jak atakowanie Rafała Trzaskowskiego za brak ulicy Bydgoskiej w Warszawie czy próbowanie podkręcania sporu o honorowego obywatelstwo św. Jana Pawła II. Efektem tego drugiego mogła być co najwyżej polaryzacja.
Trzaskowski jechał na polaryzacji
O kampanii Rafała Trzaskowskiego lokalnej specjalnie za dużo nie ma się co rozpisywać, bo nie będziemy zajmować się przecież liczbą bilboardów itp., rzeczach odgrywających w tej kampanii trzeciorzędną, albo nawet czwartorzędną rolę. Rafał Trzaskowski w dużej mierze zagospodarował elektorat Rafała Bruskiego 0 z wyborów samorządowych – którym ten wygrał wybory w I turze. Gdyby była niższa frekwencja, to zapewne wynik Trzaskowskiego oscylowałby w okolicach 50%. Trzaskowski w Bydgoszczy korzystał, podobnie jak w innych dużych miastach na polaryzacji. W Bydgoszczy mógł korzystać na działaniach dążących do polaryzacji ze strony PiS-u – wspomniany temat honorowego obywatelstwa.
Teoretycznie po pierwszej turze w lepszej sytuacji jest prezydent Andrzej Duda, który uzyskał ponad 2 mln więcej głosów od drugiego uczestnika drugiej tury. Jak pokazuje jednak nawet Bydgoszcz, możliwości pozyskana nowego elektoratu przez Dudę są znacznie utrudnione. W tej materii na dużo lepszej pozycji jest Rafał Trzaskowski, który z kolei musi najpierw odrobić stratę do swojego rywala. To sprawia, że dogrywka będzie bardzo ciekawa, ale lokalnie raczej nic istotnego się już nie wydarzy, co będzie miało wpływ na ogólnopolski wynik wyborów. Jeżeli różnice w skali kraju wyniosą – jak przewidują niektórzy analitycy – tylko kilkanaście tysięcy głosów, to nawet pozyskanie tysiąca głosów w Bydgoszczy będzie na wagę złota.
Biedroniowi Bydgoszcz szczęścia nie przyniosła
Pierwszym dużym miastem, gdzie jeszcze przed majowymi wyborami wystąpił Robert Biedroń, była Bydgoszcz Jak przyznał, Bydgoszcz okazała się w latach 90. szczęśliwa dla prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i liczył, że również szczęście przyniesie jemu. Jak widzimy nie przyniosła, jego wynik od tego ogólnokrajowego był minimalnie wyższy, a na dodatek lepiej wypadła 5 lat temu Magdalena Ogórek, którą przez ostatnie lata ludzie lewicy nazywali nieporozumieniem w roli kandydatki ich formacji. Przed pierwszą turą Biedroń pojawił się ponownie w Bydgoszczy – mówił o przywróceniu emerytur służb mundurowych, próbował też podgrzać sentyment bydgoszczan jako ważnego garnizony wojskowego. Jak widać to też nie chwyciło.
W mojej opinii, ale też wielu ludzi o sympatiach lewicowych, z którymi rozmawiałem, nie był on kompletnie przygotowany do kandydowania na prezydenta. Na kilka dni przed głosowaniem w mediach społecznościowych europoseł Biedroń wyraził oczekiwanie, że prezydent Andrzej Duda po powrocie z Waszyngtonu będzie przebywał 14 dni w Pałacu Prezydenckim na kwarantannie jak każdy obywatel przylatujący do kraju spoza Unii Europejskiej. Oceny wizyty prezydenta Dudy w Stanach Zjednoczonych były różne, ale nie można porównywać spotkania z prezydentem największego mocarstwa na świecie, z odwiedzinami rodziny na drugim kontynencie, a już na pewno nie przystoi to osobie, która sama aspiruje do bycia Prezydentem RP. W marcu Biedroń z kolei dość często wyrażał oczekiwanie (wówczas tematem numer jeden był koronawirus), że prezydent Andrzej Duda nie będzie wychodził w ogóle z pałacu, aby się nie zarazić COVID-19. Taki przekaz Biedronia z tamtego okresu przynajmniej najbardziej mi utkwił w głowię.
Na temat pozostałych kandydatów specjalnie nie widzę się sensu wypowiadać, bowiem ich wyniki były podobne do tych ogólnopolskich. Podkreślić należy jedynie dość wysoki wynik w Bydgoszczy (jak na jego średnią) Szymona Hołowni. Wśród jego wyborców mogli być wyborcy Rafała Bruskiego z 2018 roku (Rafał Trzaskowski uzyskał wynik o kilka tysięcy niższy niż Rafał Bruski w wyborach samorządowych), którzy nie do końca utożsamiają się z przekazem Platformy Obywatelskiej. Bydgoskie struktury uchodzą bowiem jako te bardziej na lewo.