To jest wojna – skandują uczestnicy protestów przeciwko orzeczeniu TK na ulicach, którym odpowiada w imieniu Polski konserwatywnej Robert Bąkiewicz (lider Marszu Niepodległości) – my do tej wojny przystępujemy. Każdego dnia dochodzi do coraz większej eskalacji, kolejne osoby z poczuciem misji ruszają w bój.
Wszystko się zbiega z kluczowym dla pandemii COVID-19 momentem, gdzie za 2 tygodnie musimy się liczyć z tym, że skutkiem tych protestów będzie pogorszenie, już dość ciężkiej sytuacji służby zdrowia. Może się to przełożyć na osobiste dramaty. Trwający konflikt uderza też w przedsiębiorców, w których interesie jest jak najszybsze zniesienie restrykcji epidemicznych, skutkiem protestów będzie jednak ich utrzymanie o kolejne tygodnie.
Tworzy się też w naszym kraju anarchia, z jednej strony mamy prawo zakazujące zgromadzeń większych niż 5 osobowe, ale nikt z protestujących go nie przestrzega, a państwo (nawet gdyby chciało) nie ma siły do jego egzekwowania. W odpowiedzi na agresje wobec kościołów tworzą się też obywatelskie grupy, które starają się utrzymywać porządek, pojawiła się nawet zapowiedź tworzenia formacji, która nie jest w żaden sposób zależna od MSW.
Wróćmy na front wojenny
Po jednej strony mamy w dużej mierze młodzież, która napędza te protesty w ramach buntu przeciwko władzy, która przekroczyła masę krytyczną w sprawach obyczajowych. Za nimi stoją jednak większe rzesze, które wyrażają solidarność grafikami w mediach społecznościowych czy w inny bardziej milczący sposób. Natomiast naprzeciwko mamy mimo wszystko dość znaczącą grupę społeczeństwa, dla której agresja wobec świątyń czy zakłócanie Mszy Świętych jest nieakceptowalne, nawet jeżeli sami nie uważają się za specjalnie praktykujących katolików.
W praktyce zatem zwycięstwo jednej ze stron poprzez zniszczenie drugiej jest niemożliwe Gdyby doszło do dalszej eskalacji tego konfliktu to może być ,,wojna” na lata, która jedyne co przyniesie to wzajemne wyniszczenie. Jedna i druga strona to dość istotna część polskiego narodu, który jest narodem dość pluralistycznym a przy tym z uwagi na mocne powiązanie walki o niepodległość z romantyzmem dość emocjonalnym. Jak pokazuje historia mieliśmy elekcje, gdy obradującym posłom towarzyszyły armaty i zbrojni, a gdy emocje za bardzo się udzieliły jedna z armat wystrzeliła i wyciągnięte zostały szable z pochw. Mógłbym opisywać też inne dzieje wojny polsko-polskiej, ale wydaje mi się, że do poważniejszych kryzysów dochodziło zawsze, gdy równowaga wewnątrz społeczna została zachwiana. Tak stało się też teraz, stąd też odpowiedzialność za Rzeczpospolitą nakazuje dążenie do jej przywrócenia.
Inaczej dojdzie do wzajemnego wyniszczania, agresja wobec kościołów, które dla części społeczeństwa mają duże znaczenie, będzie rosła do niewyobrażalnej dzisiaj skali, co może skutkować działaniami odwetowymi w drugą stronę.
Dzisiaj ulica wydaje się siłą, ale z tych protestów nie uda się zbudować niczego trwałego politycznie. Protesty są bowiem napędzane przez bluzgi i wulgaryzmy, odbywają się one przeciwko czemuś, ale nie za czymś. Taki radykalizm nie będzie przez dużą część Polaków akceptowalny. Przez lata relacjonowałem kilka protestów organizowanych przez kibiców piłkarskich, często pokazywanych jako grupa społecznie patologiczna. Na tych protestach jednak nie było problemów z zachowaniem dyscypliny i zapanowaniem nad wulgaryzmami. Obecnie mamy wściekły tłum, nad którym politycy opozycji, którzy się wokół niego próbują ,,kręcić”, mogą nie być wstanie zapanować.
Jak pisał rzymski polityk Marek Tuliusz Cyceron ponad 2 tys. lat temu (dzieło ,,O powinnościach”)- Ci, o mają na pieczy jedną tylko część obywateli, inne zaniedbują, wprowadzając do Rzeczypospolitej najszkodliwszą zarazę, rozterki i niezgodę, za czym idzie, (…) że mało kto dba o wszystkich
Dalej Cyceron pisał o powinnościach przywódców, dzisiaj nazwiemy to elity – Takich rozruchów wielki obywatel, godzien pierwszego Rzeczypospolitej miejsca, unikać i nimi się brzydzić będzie.
W interesie naszym jako Polaków jest odzyskać ład pozwalający na wzajemne koegzystowanie w społeczeństwie. Ważną rolę mogli by odegrać tutaj dziennikarze i publicyści, problem jednak w tym, że sami się zaciągnęli do boju po którejś ze stron. Jedni bezkrytycznie nawołują do dalszych protestów i obalenia PiS, nie zwracając uwagi na wulgarną ich formę, drudzy odpowiadają nazywając protestujących ,,dziczą” lub ,,barbarzyńcami”, zapominając, że mamy do czynienia z pokoleniem, które kiedyś może wziąć odpowiedzialność za Polskę. Ważnym głosem rozsądku może być dzisiejsze wezwanie Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka do deeskalacji konfliktu.