Wspomnienia Nikodema Trojanowskiego ze Strzelna o pierwszych dniach wojny



„Nasze spokojne życie pełne marzeń na przyszłość, wypełnione pracą i święceniem niedzieli, życzliwością wzajemną w miarę zbliżania się drugiej wojny światowej stawało się coraz bardziej oziębłe. Coraz głośniej mówiono o wojnie, stosunki między ludnością polską a niemiecką były coraz bardziej wrogie. Najbardziej dało się to odczuć, kiedy Austrię, a później Czechosłowację i Kłajpedę przyłączono do Niemiec, a od Polski zażądano oddania Wolnego Miasta Gdańska na co rząd Polski nie zgodził się. Już kilka tygodni przed wybuchem wojny zawezwano kilka młodszych roczników do wojska. Młodsi pracownicy pocztowi byli zorganizowani w Pocztowym Przysposobieniu Wojskowym – P.P.W. Ich zadaniem miała być obsługa poczty polowej i łączności poza linią frontu. Sytuacja w kraju już tak nabrzmiała, że lada godzina mogła wybuchnąć wojna. W związku z tym zostałem wraz z kilkoma pracownikami poczty zmobilizowany do P.P.W – punkt zborny w Poznaniu na dzień 30 sierpnia 1939 r. W tym dniu wszyscy udaliśmy się do kościoła i po wysłuchaniu mszy św. w kościele Św. Trójcy odjechaliśmy do Poznania.” – wspominał Nikodem Trojanowski o mobilizacji pocztowców.

 

Na dworcu spotkał tłum uchodźców z powiatu wyrzyskiego. Byli już od kilku dni w drodze, pokonali ponad 100 km pieszo i na wozach gospodarczych wraz z kroczącymi za nimi krowami. Szukali schronienia przed wojskiem niemieckim, które dopuszczało się okrucieństw.

 

W Poznaniu Nikodem wraz z towarzyszami został ulokowany na ul. Chlebowej w nowym bloku. Tam uformowano kompanię i czekano na dalsze rozkazy. Dnia 1 września 1939 r. atmosfera w mieście była bardzo ponura. Młodzież pracowała przy kopaniu rowów obronnych. Ulice i place były rozkopane, co jeszcze bardziej pogarszało nastrój. Poznań został zbombardowany. Oddział Trojanowskiego wyruszył do Zbąszyna celem naprawy po nalocie linii telefonicznych i telegraficznych. Podobnie było 3 września, oddział skierowany był w okolicy Wrześni. Przyszedł rozkaz aby iść dalej w kierunku Warszawy. Oddział Nikodema rozpoczął długą wędrówkę przez Neklę, Konin, słychać było wystrzały armat nad Bzurą (około 15 września P.P.W przechodził blisko linii frontu). Chcąc ominąć Niemców poruszali się bocznymi, polnymi drogami. Następnie kierowali się w kierunku Brześcia Kujawskiego.

 

W Płowcach oglądali kopiec usypany dla uczczenia zwycięstwa Łokietka nad Krzyżakami. Potem przez Radziejów i Kruszwicę wyczerpani dotarli do Strzelna. Zostali aresztowani i przesłuchani, następnie wypuszczono ich ale nakazano się im meldować. Po krótkim czasie Nikodem spotkał się z żoną, która przebywała u matki.

 

Okupant stawał się coraz bardziej okrutny, niszczył wszystko, co miało charakter narodowy lub wyznaniowy. Niszczono biblioteki, polskie książki znajdujące się w wywłaszczonych domach, palono tj. i dokumenty archiwalne i kroniki. W październiku 1939 r. Niemcy połamali, zniszczyli i porąbali wszystkie krzyże, figurki i napisy polskie. Tak zniszczona została figurka św. Wojciecha na placu przed kościołem. Zdewastowano również cmentarz i powywracano nagrobki.

Już w pierwszych dniach wojny zburzono i rozebrano synagogę stojącą na narożniku ul. Inowrocławskiej i Spichrzowej. Niemcy nie oszczędzili również cmentarza, który znajdował się przy ul. Młyńskiej po prawej stronie na rogatkach miasta. Wywieziono całą ludność Żydowską do obozów zagłady.

 

Polaków natomiast wywieziono do Niemiec do pracy na roli. Początkowo brano głównie młodzież, ale niekiedy i dorosłych, którzy nie mieli zatrudnienia. Nikodem zgłosił się do pracy w Miradzu, przy tartaku. Kierownikiem tartaku był Pankowski, Polak.

 

Po powrocie z „kampanii wrześniowej” Nikodem Trojanowski znalazł w domu sztandar Powstańców i Wojaków z Lipiej Góry, który uchodzący uciekinierzy pozostawili. Posiadanie sztandaru należało bezzwłocznie zgłosić i oddać go władzom okupacyjnym, w przeciwnym wypadku groziła kara śmierci. Nikodem ukrył sztandar na strychu pod podłogą, a drzewiec za belką pod dachem. Został wywłaszczony z domu 25 listopada 1939 r.

Nikodem Trojanowski ur. 8 listopada 1898 r. w Lipiej Górze powiat Chodzież. Brał udział w strajku szkolnym jako chłopiec, w obronie polskiej mowy 1906-1907 r. W 1917 r. został przymusowo wcielony do wojska niemieckiego, brał udział w bitwie pod Verdun, gdzie został ranny w boju (stracił lewe oko). Brał udział w powstaniu wielkopolskim od 12 stycznia 1919 r., a później walczył z Rosją 1919-1920 r. W latach 1920-1924 pracował na poczcie w Sokolcu i Szamocinie. Od 1 października 1924 r. rozpoczął pracę na poczcie w Strzelnie. W 1926 r. ożenił się z Martą Wesołowską w kościele parafialnym w Ostrowie. Walczył w ‘kampanii wrześniowej” w jednostce łączności. W listopadzie 1939 r. wrócił do Strzelna, gdzie został wywłaszczony z domu przez Niemców. W latach 1940-1945 pracował na poczcie w Strzelnie w warunkach okupacji. W latach 1985-1996 przebywał u syna księdza Jana Trojanowskiego na plebanii we Wronowach. Zmarł 28 maja 1996 r. we Wronowach w wieku 98 lat. Pochowany na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej w Strzelnie.

 

 

Opracowanie Bratłomiej Grabowski, źródła:

 

H. Zieliński, Historia Polski 1918-1939, Warszawa 1969, s. 209.

N. Trojanowski, Moje wspomnienia, oprac. K. Chudziński, Strzelno 1997.