Zaborcy pisali na niego donosy do Watykanu



Jedną z barwniejszych postaci przełomu XIX i XX wieku w Bydgoszczy był przedstawiciel duchowieństwa ks. Jan Filipiak. Nie bez powodu uczestniczył w historycznym wydarzeniu przekazania kluczy do Bydgoszczy przez niemieckiego nadburmistrza Hugo Wolfa komisarycznemu prezydentowi Janowi Maciaszkowi, w sali sesyjnej bydgoskiego ratusza, a dzień później (20 stycznia) był jednym z pierwszych witających na Starym Rynku wojsko polskie.

Zanim przybliżę sylwetkę ks. Jana Filipiaka, należy podkreślić jak szczególną rolę odgrywało duchowieństwo katolickie w czasie zaborów. Wśród Niemców, którzy przez ponad wiek kolonizowali Bydgoszcz i okolice, dominującym wyzwaniem były wyznania protestanckie. Natomiast Kościół katolicki uchodził za bastion polskości, gdzie starano się pielęgnować polski język i propagować tożsamość. Księży traktowano natomiast jako przedstawicieli polskich elit, warstwy przywódcze. Warto wspomnieć tutaj o księdzu Józefie Kurzawskim z Pakości, który reprezentował Polaków w Reichstagu jako poseł. Wybitny literat Adam Grzymała-Siedlecki do Bydgoszczy przeprowadził się w 1923 roku, w jednym ze swoich dzieł napisał: Słowo Boże, głoszone z ambony, pieśń nabożna, śpiewana w języku ojczystym, bractw, zrzeszenia parafialne. Te wszystkie czynniki i momenty organizacyjne, które w życiu wolnych społeczeństw reprezentują jedynie dodatek do samopoczucia narodowego – tu np. w Bydgoszczy dochodziły do znaczenia, które zrozumieć mogą li tylko ci, co niewolę polityczną przeżyli. Jeżeli germanizacja tych ziem przy takim nakładzie, dobrze przemyślanych ustaw, surowo wykonywanych przepisów i przy takim wysiłku polityki przeciwpolskiej nie osiągnęła swoich zamierzeń, to przede wszystkim przypisać to należy katolicyzmowi ludu i narodu, resztę polskości, zachowanej pacierzowi, ołtarzowi, kazalnicy i konfesjonałowi. To, że z mową polską łączy się najwyższe, bo religijne napięcia serc, to że z władzami ziemskimi trzeba było mówić po niemiecku, ale tylko polską mową rozmawiało się z Władzą nad władzami: z Bogiem – ta okoliczność sprawiała, że polskość była jednak czymś ważniejszym, bo czemuś świętszym od niemieckości.

 

W 1909 roku święcenia kapłańskie przyjął ks. Jan Filipiak, którego pierwszą parafią były Łopiennie pod Gnieznem. W 1913 roku został wikariuszem w bydgoskiej farze, natomiast od kwietnia 1914 roku jako prebendarz zarządzał kościołem św. Trójcy. Angażował się w działalność narodową, wokół zarządzanego przez niego kościoła zbierało się środowisko niepodległościowe z Bydgoszczy. Jego działalność nie podobała się niemieckim władzom, które pisały do Watykanu domagają się jego odwołania z Bydgoszczy. W pewnym momencie, po wybuchu Powstania Wielkopolskiego, został też bardzo dotkliwie pobity przez Niemców. W 1917 roku utworzona została 1. Drużyna Skautowa im. Stanisława Staszica, której celem było wychowanie patriotyczne. Kilku skautów z tej drużyny wzięło później udział w Postaniu Wielkopolskim. Ksiądz Filipiak był też cenionym przedstawicielem bydgoskich elit. Został wybrany pod koniec 1918 roku na delegata Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu, które miało miejsce na początku grudnia, czyli niedługo przed wybuchem powstania.

 

W styczniu 1920 roku był jednym z delegatów witających wkraczające na Stary Rynek wojsko polskie, obok takiej postaci jak Jan Biziel. W odrodzonej Polsce, powierzono mu zadanie budowania szkolnictwa polskiego w Bydgoszczy. Jeszcze przed oficjalnym przyłączeniem miasta do Polski, objął zwierzchnictwo nad seminarium nauczycielskim. Bydgoska Rada Miejska później powierzyła mu kierowanie decernatem szkolnictwa.

 

Ks. Jan Filipiak zmarł w 1946 roku, został pochowany na cmentarzu w Inowrocławiu. Dzisiaj jest postacią raczej zapomnianą, choć jak widać posiadał bogaty życiorys w aktywności narodowej, powinniśmy zatem również pamiętać o nim dzisiaj, sto lat po powrocie Bydgoszczy do Polski.