Była wielka afera w sprawie szczepień na UMK. Szybko o niej jednak zapomniano

Pod koniec stycznia cała Polska mówiła o tym jak Uniwersytet Mikołaja Kopernika szczepił swoich pracowników naukowych w ramach grupy ,,0”, która powinna obejmować jedynie personel medyczny. Sprawa wyszła po tym jak się okazało, że zaszczepiony został poseł PiS Zbigniew Girzyński, który na UMK wykłada historię. Nie ma zatem nic wspólnego ze służbą zdrowia.

Uniwersytet Mikołaja Kopernika stwierdził ustami rzecznika, jednocześnie przewodniczącego Rady Miasta Torunia, że jest uczelnią medyczną i te szczepionki mu się należały. UMK może mówić o statucie medycznym, z uwagi na wchłonięcie w swoje struktury Collegium Medicum w Bydgoszczy. Gdyby nie bydgoskie CM, to uczelnia nie miałaby dostępu do szczepionek tak szybko.

 

Pojawiły się zapowiedzi żądania wyjaśnień ze strony Ministerstwa Edukacji i Nauki, padały też od niektórych polityków też oczekiwania przeprowadzenia kontroli. Do dzisiaj, a mamy już prawie połowę kwietnia, ta sprawa nie została jednak wyjaśniona. W dniu 27 stycznia interpelacje z konkretnymi pytaniami, czy toruńska uczelnia mogła w taki sposób rozdysponować szczepionki, złożył poseł Ryszard Wilczyński. Do dzisiaj Ministerstwo Zdrowia się do niej jednak nie odniosło.

 

Upomnienie dla Ciechocinka

Wiele osób związanych z UMK, w tym poseł Girzyński, byli szczepieni w Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym w Ciechocinku. Narodowy Fundusz Zdrowia w związku z zaistniałą sytuacją zbadał proceduralną prawidłowość prowadzonych szczepień w Ciechocinku. Jak informuje Wirtualna Polska ta kontrola wykazała co prawda, że były szczepione osoby nie zaliczające się do grupy ,,0”, dlatego NFZ upomniał placówkę, zalecając większy nadzór nad procedurą w przyszłości.