Dr Sutkowski: Przebieg trzeciej fali pandemii w 70-80% zależy od nas samych

Pandemia koronawirusa narasta, trzecia fala się wznosi i na tej fali dryfujemy, patrząc z niepokojem w przyszłość – powiedział PAP prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski. Obecną sytuację w Polsce przyrównał do okrętu w czasie sztormu, gdzie niezbędna jest praca całej załogi.

 

W środę rano wiceminister zdrowia Waldemar Kraska powiedział w Radiowej Jedynce, że trzecia fala koronawirusa nie tylko jest faktem, ale nabiera impetu. Poinformował o 15 698 nowych potwierdzonych przypadkach zakażeń. Z danych MZ wynika, że tydzień temu w środę potwierdzonych zakażeń było 12 146, a 372 osoby zmarły. Z kolei dwa tygodnie temu – potwierdzono 8 694 zakażenia, a zmarło 279 osób.

 

Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski przyrównał obecną sytuację w Polsce do statku w czasie sztormu.

 

„Pandemia narasta, trzecia fala się wznosi i na tej fali dryfujemy, niestety patrząc z niepokojem w przyszłość. Spodziewamy się, że będzie jeszcze większa burza – choć cały czas mówimy: wszystko zależy od załogi i od sterników. Załoga to my wszyscy oczywiście, 70-80 proc. zależy od nas samych. Kapitan sam tego okrętu na niższe fale nie sprowadzi. Potrzebna jest oczywiście dobra praca całej załogi. To jest dokładnie jak na morzu, gdzie pracują wszyscy” – powiedział dr Sutkowski.

 

Przyznał, że obecnie „załoga się buntuje i zachowuje się trochę jak piraci z Karaibów”.

 

„Załoga jest różnobarwna. Część załogi słucha kapitana, bo w takiej sytuacji, kiedy idzie burza i idą duże fale to należy tych kapitanów słuchać” – podkreślił. W takiej sytuacji należy „zwijać żagle swobody, tej quasi swobody, która powoduje, że mamy dużo wiatru w żagle.”

 

Kluczowa, według dr. Sutkowskiego, jest dyscyplina i przestrzeganie obostrzeń „przez załogę”. „Dla jednych wystarczy komunikat i liczby zakażeń, dla drugich wystarczy wiedza, dla trzecich wystarczy prośba, a dla czwartych – potrzebna jest wręcz groźba. My nie możemy się pouczać. My płyniemy już od roku” – podkreślił.

 

Zaapelował o egzekwowanie obostrzeń przez służby. „To nie są lubiani przez załogę pomocnicy kapitana statku, ale ten bosman czy bosmanmat, mówiąc już bardzo realnie, w postaci służby miejskiej czy policji, powinni być widoczni na ulicach, ja ich na ulicach nie widzę” – podkreślił dr Sutkowski. Sam – jak mówi – obserwuje wielu ludzi bez masek, czasami w grupach, a pora jest na rygorystyczne przestrzeganie i egzekwowanie obostrzeń.

 

Od soboty obowiązuje m.in. w środkach komunikacji i w miejscach ogólnodostępnych nakaz zakrywania ust i nosa przy pomocy maseczki – wynika z rozporządzenia opublikowanego w piątek w Dzienniku Ustaw. Do tej pory można było stosować w tym celu również przyłbice lub część odzieży. W ocenie dr. Sutkowskiego gdyby ludzie zaczęli stosować się do tego prawa, mogłoby to pozytywnie wpłynąć na poziom zakażeń. „Ale nie zaczęli nosić (maseczek – PAP). W mojej ocenie nic się na ulicach nie zmieniło i jest raczej tendencja do samoluzowania sobie obostrzeń. Najgorszy jest bunt załogi w czasie sztormu” – podkreślił.

 

Lekarz powiedział, że w niektórych sytuacjach trzeba zgodzić się z kapitanem, nawet jeśli na co dzień się z nim nie zgadza we wszystkich kwestiach. „Wydaje mi się, że jest to podział bardzo niemerytoryczny – że koronawirus stał się sprawą polityczną, poglądową, światopoglądową. Co to ma do rzeczy? Naprawdę koronawirus, te wielkie fale, są bardzo demokratyczne, one zalewają wszystkich” – przestrzegł. Jak mówi dr Sutkowski, przestrzeganie obostrzeń – według części osób – jest w interesie kapitana. „Nie. To jest interes całej załogi” – zaznaczył.(PAP)

 

Autor: Szymon Zdziebłowski