Katolicyzm kulturowy w Polsce się wyczerpuje. Ratunkiem dla Kościoła byłby powrót do prawdziwej łaski wiary

Krzysztof Wołodzko na łamach Nowej Konfederacji ukazuje dość ważny podział na katolicyzm łaski i katolicyzm kulturowy. Pierwszy rodzaj wypływa z łaski, czyli z praktykowania religijnego bliskości z Bogiem, drugi rodzaj wiąże się bardziej z polityką, czy ideologiami.


,,W prawicowej publicystyce od lat pojawia się pojęcie „katolicyzm kulturowy”. Na ogół sięgają po nie publicyści związani z przeróżnymi nurtami prawicy, podkreślający, że nie są osobami praktykującymi i/lub wierzącymi, lub wprost dający do zrozumienia, że obca jest im łaska jakiejkolwiek wiary, lub że wiarę z różnych przyczyn utracili albo mocno w sobie poranili. Niemniej jednak – bronią Kościoła jako źródła polskiej tożsamości” – pisze Wołodźko.

 

Krzysztof Wołodźko swój felieton opublikował na początku października, tak się złożyło, że kilka tygodni później mogliśmy pewne zjawiska obserwować na żywo, gdy gniew tysięcy młodych ludzi, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącego aborcji eugenicznej, został wyładowany pod kościołami i w kierunku Kościoła. Dość wymowny był przykład przed bydgoską Bazyliką, gdy kilka tysięcy młodych pod adresem modlących się na schodach świątyni, kierowało różnej maści wulgaryzmy.

 

Tamte sceny jakby potwierdzały inne światowe badania pokazujące, że Polska jest najszybciej laicyzującym się społeczeństwem na świecie. Z badania Pew Research Center wynika, że dla 40% Polaków powyżej 40 roku życia wiara w Boga jest bardzo ważna, zaś 55% z nich deklaruje udział regularny we Mszach Świętych. Badania poniżej 40 roku życia pokazują, że w Mszach uczestniczy już tylko 26% tej populacji, przy czym tylko dla 16% wiara jest szczególnie istotna – to spadek aż o 29 punktów procentowych.

 

Wołodźko w swoim wywodzie zauważa, że polski fenomen polega na tym, że mieliśmy pokolenie dziadków praktykujących, których możemy uznać za pokolenie łaski. Kolejne pokolenie, ich dzieci, już w większej mierze żyjące poza łaską, które można nazwać pokoleniem katolików kulturowych, bowiem ich wiara opiera się głównie na tradycji. Na końcu jest pokolenie ich dzieci, wychowane przez katolików kulturowych, którzy kompletnie nie rozumieją doświadczenia religijnego. To przedstawiciele tego pokolenia nie mieli większych oporów, aby agresję wyładowywać pod adresem Kościoła, bowiem wartości na jakich on się opiera, są im kompletnie obce i niezrozumiałe.

 

,,Katolicyzm kulturowy, nie tylko jako indywidualne doświadczenie, ale jako część metapolitycznego paliwa Kościoła hierarchicznego, na naszych oczach się wyczerpuje. Przestaje być przekonywający, ponieważ nie wiadomo właściwie co za nim stoi – pogubiony Kościół hierarchiczny, konserwatyści po przejściach i konserwatystki z przeszłością, czy szerzej – wszyscy, dla których Kościół z różnych przyczyn stał się biograficznie ważny – my wszyscy, którzy przede wszystkimi musimy leczyć samych siebie” – pisze Wołodźko.

 

Lekarstwem powrót do łaski, który może być kosztowny dla hierarchii

Krzysztof Wołodźko w swoim felietonie próbuje przedstawić jakieś wyjście z tej trudnej sytuacji, które nie jest specjalnie odkrywcze. Skoro wyczerpuje się paliwo katolicyzmu kulturowego, to jedyną drogą wydaje się powrót do łaski.

 

Przed tygodniem przytoczyliśmy fragment wykładu kard. Josepha Ratinzgera z 1969 roku, późniejszego papieża Benedykta XVI, który już wówczas przewidywał pewne procesy – Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali.