Dr Patrice Huerre, francuski psychiatra dziecięcy i psychoanalityk, przekonuje, że lockdown spowoduje niewymierne szkody psychologiczne. Najdotkliwiej odczują je dzieci i młodzież.
Jak powiedział w rozmowie z PAP, na skutek wielomiesięcznych restrykcji normalne stosunki rodzinne, między przyjaciółmi, czy ogólnie w społeczeństwie, całkowicie się zmieniły. „To, co na początku wydawało się czymś przejściowym – czymś do czego można się przystosować – okazało się bardziej trwałe. Spowodowało to swoiste samozamknięcie psychiczne. Rodzaj izolacji, mający na celu oddalenie bólu spowodowanego niemożliwością życia tak jak przedtem. Był to rodzaj samoograniczenia, które nawet nie potrzebuje nakazów” – mówi dr Huerre.
We Francji oskarża się ostatnio władze, że we wciąż zmieniających się posunięciach nie liczą się z obywatelami. Wg Huerre, w celu wzajemnego zrozumienia społeczeństwa, rząd powinien wczuć się w mękę, jaką powodują jego dyrektywy.
„Nie kwestionuję decyzji władz, ale uważam, że brak z ich strony zrozumienia dla cierpień, jakie powodują. Jak dotąd nie słyszałem żadnego wyrazu empatii ze strony tych, którzy nami rządzą, ani zrozumienia, jak trudno żyć w warunkach, jakie są nam narzucane” – tłumaczy.
Jego zdaniem niemal powszechna zgoda Francuzów na dwa pierwsze lockdowny i równie powszechna niezgoda na wprowadzenie trzeciego, wynika z tego, że na początku zadziałał wstrząs, spowodowany czymś całkowicie nowym i niespodziewanym. „Wszystko co mówiły władze przyjmowane było dosłownie, bez niuansów. Nie było potrzeby kwestionowania ani refleksji. Myślę, że później, kiedy sytuacja przedłużała się i przyszłość stawała się niepewna, pojawił się sprzeciw nie tyle przeciw podejmowanym nakazom, co przeciw niepewności, której natura ludzka nie znosi. Człowiek ma stałą potrzebę antycypacji tego, co będzie. I myślę, że to właśnie niemożliwość antycypacji wywołuje u jednych stany lękowe, u innych gniew” – tłumaczy doktor i dodaje: „Czują, że zamyka się przed nimi przyszłość”.
Psychiatra nie ma wątpliwości, że konsekwencje psychologiczne i socjalne obowiązku noszenia maseczek, będą „ogromne”: „Komunikacja ludzka w dużym stopniu opiera się na wyrazie twarzy, na uczuciach, które ukazuje twarz. A teraz już się nie da określić, co czuje ten drugi, jakie myśli kryją się za jego słowami”.
Dr Huerre podkreśla, że pewne „wielkiej wagi” szkody „wyjdą na wierzch z opóźnieniem”. „Myślę o małych dzieciach, szczególnie o niemowlętach” – precyzuje. „Po to, żeby się rozwijać potrzebują one wzajemnych relacji z dorosłymi. A kiedy – jak w wielu żłobkach – mają naprzeciw siebie zamaskowane twarze, tracą możliwość określenia się w stosunkach z innymi. Te, które mają dziś mniej niż dwa lata, rosną z bardzo szczególnym wyobrażeniem tego, co ludzkie”.
Ten specjalista od psychicznych problemów dzieci stwierdza, że na „uboczne ciosy pandemii” najbardziej narażeni są właśnie najmłodsi i nastolatkowie, którzy mają szczególną potrzebę komunikowania wyrazem twarzy.
„Jestem krajowym koordynatorem psychiatrycznych oddziałów szpitalnych. Zaproponowałem, by personel medyczny i wychowawcy razem z młodymi pacjentami przygotowywali maski z narysowanymi na nich różnorodnymi wyrazami twarzy. Od smutku do radości, poprzez wyraz zaskoczenia, trochę, jak internetowe emotikony. I rano młoda pacjentka czy pacjent wybiera maskę najlepiej pasującą do uczuć, jakie ma tego ranka. W ciągu dnia może oczywiście zmienić maskę, by pokazać zmianę nastroju. Wskazując na stan pacjenta, bardzo pomaga to w pracy terapeutów” – dzieli się doświadczeniem.
Najbliższe miesiące to, jak mówi, przedłużenie „ciągłej niepewności”, co w jego opinii jest najbardziej niepokojące dla Francuzów. A to dlatego, że „mają do czynienia z rządzącymi, którzy nie wiedzą i wahają się. To trochę tak, jak w sytuacji, kiedy dzieci zadają rodzicom pytania, na które ci nie znają odpowiedzi. Władze ociągają się z odpowiedzią, obiecują, że później, coś mówią i zmieniają zdanie. Nasi rządzący nie rządzą, bo sami są coraz to zaskakiwani nowymi niespodziankami. To powoduje poczucie zagrożenia u ludzi. Wraz z poczuciem braku bezpieczeństwa wzrosną nastroje buntu, ale również zamykanie się w sobie” – przewiduje.
Zaznaczając, że „z natury” jest optymistą, wyraża przypuszczenie, że „kiedy przeważająca większość będzie zaszczepiona, kiedy znów będzie można się spotykać w bistro i przyjmować przyjaciół, to nastąpi krótka chwila euforii, wyżycia się, po czy przyjdzie zapomnienie. Tak jak poprzednie pandemie i ta stanie się dla ludzi zamkniętą przeszłością”.
Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)
llew/ tebe/