Podczas czwartkowej wizyty minister Przemysława Czarnka na Uniwersytecie Technologiczo-Przyrodniczym pojawiły się pytania o przyszłość inicjatywy powołania Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy – Nie jest to przedmiotem prac Ministerstwa Edukacji i Nauki – poinformował szef tego resortu.
Resort odpowiadający za szkolnictwo wyższe od właściwie 2016 roku prezentuje wobec inicjatywy utworzenia na bazie Collegium Medicum UMK Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy negatywną opinie. Przez lata za szkolnictwo wyższe odpowiadał wicepremier Jarosław Gowin, stąd też po zmianie ministra na Przemysława Czarna pojawiło się pytanie, czy zmieni on podejście do sprawy.
– Generalną tendencją i tutaj przykład Gdańska mogę podać, jest konsolidacja uczelni, tworzenie związków uczelni , federacji uczelni. Takich związków jak Federacja Fahrenheita, a być może w przyszłości Uniwersytet Fahrenheita w Gdańsku, to jest miejsce gdzie konsolidacja jest najbardziej posunięta i daje naprawdę pozytywne rezultaty temu światu akademickiego gdańskiemu – mówił minister Przemysław Czarnek – To jest kierunek działania i zachęt ze strony Ministerstwa Edukacji i Nauki.
Taka wypowiedź może być aluzją, jedynie na poważnie będzie brana tendencja konsolidacji uczelni. Swego czasu były dyskusji o stworzeniu federacji bydgoskich uniwersytetów, w ostatnim czasie temat jednak ucichł.
Jeszcze dwa lata i problem sam się rozwiąże
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się na przełomie 2015 i 2016 roku, gdy ponad 160 tys. osób poparło obywatelski projekt ustawy w sprawie powołania Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy. W kwietniu 2016 roku odbyło się jego pierwsze czytanie w sejmie, a później do końca kadencji utkwił on na etapie prac w komisjach sejmowych.
Zgodnie z przepisami, jeżeli proces legislacyjny obywatelskiego projektu nie zakończy się przed końcem kadencji, to jest wnoszony z automatu w nowej kadencji. 20 grudnia 2019 roku mieliśmy pierwsze czytanie, od tego czasu nie prac nad nim nie rozpoczęły komisje sejmowe. Z tego co słyszymy od posłów w tym roku raczej nic w tym temacie się już nie wydarzy.
Jeżeli przez dwie kadencję nie uda się zakończyć prac legislacyjnych, wówczas obywatelski projekt wraz z podpisami trafią do niszczarki. Zatem jeszcze wystarczy, że politycy przeczekają dwa lata i problem sam się rozwiąże.