Wczoraj informowaliśmy o zaskakującej decyzji bydgoskiej spółki ProNatura, która zapowiedziała, że od wtorku przestanie odbierać odpady z Torunia. Przyczyną takiej zapowiedzi są zaległości finansowe ze strony MPO Toruń. Władze Torunia uważają, że stawki ProNatury są za duże, pojawia się nawet groźba ryzyka zwracania Unii Europejskiej ponad 300 mln zł dotacji.
Szantażowanie Torunia wstrzymaniem odbioru odpadów, zarówno w kontekście niezakończonych negocjacji cenowych, jak i prawnych aspektów Porozumienia, jakie legło u podstaw wspólnej decyzji naszych miast o budowie spalarni w Bydgoszczy, jest niczym innym jak potwierdzeniem braku woli po stronie miasta Bydgoszcz do osiągnięcia jakiegokolwiek konsensusu w staraniach o dobro naszych mieszkańców – pisze rzecznik prasowa prezydenta Torunia Anna Kulbicka-Tondel – Pamiętajmy, że spalarnia powstała przy potężnym wsparciu unijnych pieniędzy dedykowanych nie tylko Bydgoszczy, a całemu obszarowi bydgosko-toruńskiemu. Wstrzymanie odbioru odpadów z tego regionu to zniweczenie celu inwestycji, a tym samym realne zagrożenie dla zachowania trwałości projektu.
Władze Torunia zarzucają, że od początku 2021 roku stawka jest wyższa niż proponowana przez to miasto,
dlatego MPO Toruń postanowiło płacić 90% stawki proponowanej przez Bydgoszcz. Wywołało to już zaległości finansowe ponad 250 tys. zł, stąd też zapowiedź zaprzestania odbioru odpadów. Zastępca prezydenta Bydgoszczy Michał Sztybel wskazuje, że stawki na bramie za odpady w ProNaturze są jednymi z najniższych w kraju. Gdyby pójść na oczekiwania torunian, to musieliby za to zapłacić bydgoszczanie.