83 lata po wybuchu II wojny światowej wciąż nie wiemy wszystkiego o wydarzeniach bydgoskich



Fot: NAC

83 lata temu Niemcy zaatakowały Polskę, nazistowska propaganda wykorzystując starcia z 3 i 4 września z Bydgoszczy zbudowała mit ,,krwawej niedzieli”, próbując budować porównanie do wydarzeń z Petersburga z 1905 roku, czy francuską nocą hugenotów z 1572 roku, w ten sposób chcąc znaleźć w światowej opinii publicznej usprawiedliwienie do agresji na Polskę, ale też późniejszych mordów na Polakach. Do dzisiaj nie wiemy jednak dwóch kluczowych rzeczy – czy niemiecka dywersja była oddolną inicjatywą lokalnych Niemców, czy być może zaplanowaną przez służby Abwehry operacją. Nie znamy też dokładnej liczby ofiar z dni 3 i 4 września.

 

Przed rokiem (2 września 2021 roku) związany z Kancelarią Premiera Instytut De Republica zorganizował w Bydgoszczy konferencję pt. ,,Wydarzenia Bydgoskie 1939 roku”, na której badacze wymieniali się aktualną wiedzą historyczną. Kilka miesięcy później wydano pod tym samym tytułem pod redakcją Bogusława Kopki książkę podsumowującą konferencję. Dalsza część niniejszej publikacji będzie oparta na tej książce, którą można uznać za podsumowanie naukowe dotychczasowej wiedzy, jaką dysponujemy o wydarzeniach z początku września 1939 roku w Bydgoszczy.

 

Około 365 ofiar 3 i 4 września

W 1940 roku niemiecka propaganda podległa Josephowi Goebelsowi twierdziła, że w pierwszych dniach wojny Polacy zamordowali w Bydgoszczy 58 tys. Niemców. Ta liczba na pierwszy rzut oka wydaje się absurdalna, bowiem oznaczałoby to, że wymordowano ponad 1/3 całej populacji Bydgoszczy z 1939 roku. Dr Paweł Kosiński z IPN, w swoim referacie wskazywał, że dotychczasowe badania pozwoliły określić, że mówić możemy o przynajmniej 365 ofiarach zarówno po stronie polskiej i niemieckiej, a margines błędu w tych szacowaniach jest niewielki, To zestawienie opracowano na postawie akt metrykalnych z Urzędu Stanu Cywilnego (dane pojawiały isę z opóźnieniem bowiem w dniach 2-6 września ten urząd nie wpisał żądnych zgonów) oraz z ksiąg parafialnych. Prawie wszystkie te osoby, bez 32 przypadków, zostały zidentyfikowane z imienia i nazwiska. Jest to kolejno 41 kobiet i 324 mężczyzn. 28 ofiar było nieletnie. Wiemy też, że 263 osoby z tego grona było zameldowanych w Bydgoszczy, kolejne 20 w powiecie bydgoskim.

 

Niestety dzisiaj ciągle nie jesteśmy w stanie precyzyjnie stwierdzić, czy zabita osoba należała do grup przypadkowych ofiar, czy była aktywnym uczestnikiem zdarzeń lub nawet od początku świadomym swojego zadania dywersantem – ocenia dr Kosiński. Nie wiemy tego, bowiem ofiary były grzebane z naruszeniem przepisów, w tym należnych obdukcji, a to wynikało z tego, że urzędnicy sądowi byli wówczas ewakuowani z Bydgoszczy, natomiast lekarze skupieni na udzielaniu pomocy rannym, a nie na wypełnianiu dokumentów z obdukcji już zmarłych. Dokumenty wskazują jedynie, że 75 ofiar zginęła po postrzale, natomiast dla 239 przypadków brak jest jakichkolwiek danych.

 

Mówimy tutaj jednak o ofiarach walk ulicznych, a nie o masowych mordach Polaków na Niemcach, co próbowała budować niemiecka propaganda.

 

Instrukcje ministra Josepha Goebbelsa

W instrukcji dla prasy niemieckiej minister Goebbels kategorycznie zalecał, iż ,,muszą figurować wiadomości o barbarzyństwach Polaków z Bydgoszczy. Określenie <<krwawa niedziela>> musi wejść jako trwałe pojęcie do słownika i obiec całą kulę ziemską. Dlatego należy nieustanie podkreślać to określenie”. – piszę prof. Marek Konrat z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie – Pomysłem, który wyszedł z Ministerstwa Propagandy w Berlinie była koncepcja wysłania do Bydgoszczy grupy dziennikarzy zagranicznych, ,,gdzie pokażę im się na miejscu, jak buszowali Polacy. Również i te informacje po zamieszczeniu przez ich prasę zagraniczną trzeba wykorzystać odpowiednio w naszej prasie” – jak pisał Goebbels (…) Plan wykorzystania zagranicznych dziennikarzy w Bydgoszczy do przekazania światu tylko jednej (niemieckiej) narracji wydarzeń z 3 września – nie powiódł się. ,,[…] nie wszyscy przywiezieni do Bydgoszczy korespondenci zagraniczni przekazali swym dziennikom niemiecką wersję wydarzeń.”

 

Jak wyjaśnia profesor Kornat, szyki niemieckiej propagandzie pokrzyżowała inna informacja, która okazała się nieprawdziwa, ale poszła w świat – o tym, że rzekomo Niemcy 3 września zbombardowali klasztor na Jasnej Górze- ,,Polskie Lourdes stoi w płomieniach” – pisała francuska prasa, co potępił metropolita Paryża kard. Verdier.

 

,,Polacy zabijają, ale i kłamią” – tak propaganda niemiecka próbowała zestawić Bydgoszcz i Częstochowę.

 

Ostatecznie jednak plan przedstawienia światowej opinii publicznej Polaków jako barbarzyńców, wzorując się na wydarzeniach bydgoskich, się nie powiódł.

 

Profesor Kornat wspomina także o postaci niemieckiego dziennikarza Edwina Ericha Dwingera, który wydał w 1940 roku pracę, w której pisano o 58 tys. zamordowanych przez Polaków Niemców w Bydgoszczy. Jak dodaje bydgoski prof. Janusz Kutta, Dwinger w 1966 roku tuż przed śmiercią przyznał, że tamta publikacja została na nim wymuszona przez Goebbelsa, z czego się wstydzi.

 

Kto stał za niemiecką dywersją?

Część niemieckich historyków zgadza się już z polską narracją, że 3 września rozpoczęła się niemiecka dywersja, czyli niemieccy dywersanci działający w Bydgoszczy zaatakowali wojska polskie wycofujące się przez Bydgoszcz, przez co doszło do strzelanin, których następstwem były ofiary po obu stronach, a także wśród postronnych cywilów. Taką tezę jak podkreśla prof. Kutta, przedstawiała praca habilitacyjna Alberta S. Kotowskiego, który obronił ją na rozprawie w niemieckim Fryburgu, a także potwierdza ją niemiecki historyk Gunter Schubert – posiadamy zdobytą w długim okresie powojennym tak ogromną ilość poszlak, że nie może być rozsądnej wątpliwości co do tego, iż niemiecka dywersja w Bydgoszczy jest faktem – pisał.

 

Kwestią niewyjaśnioną jest jednak wciąż to, czy była to inicjatywa bydgoskich Niemców, czy przygotowana przez niemiecką Abwehrę z wraz z SS wcześniej operacja, która miała na celu usprawiedliwienie propagandowe agresję Niemiec hitlerowskich na Polskę. Profesor Kutta odwołuje się do dzieła badaczy Tomasza Chińcinskiego i Pawła Machowicza z 2008 roku, którzy stwierdzili: Teza o niemieckiej dywersji oparta jest na obszernej dokumentacji i na analizie całego kontekstu historycznego, w tym też wiedzy o przygotowywanych przez Abwehrę i SS aktach niemieckiej dywersji, do których doszło na Pomorzu i w innych regionach Polski.

 

Problemem jest jednak to, że nie znaleziono żadnych dokumentów, na przygotowywanie takiej dywersji przez niemieckie służby bezpośrednio w Bydgoszczy, co zdaniem tych cytowanych badaczy jasno pozwoliłoby zamknąć spór historyczny o wydarzenia bydgoskie, jak jednak przytacza w referacie prof. Kutta ich opinie: Warto jednak pamiętać, że ,,specyfiką działania służ specjalnych jest pozostawienie ograniczonej – albo wręcz żadnej – dokumentacji najbardziej tajnych czy drastycznych operacji”.

 

To czy wydarzenia z 3 i 4 września 1939 roku w Bydgoszczy były przygotowane przez niemieckie służby jest wciąż sprawą bez wyjaśnienia.