Czy środowy protest mógł przebiec sprawniej?



W środę przed godziną 12 do Bydgoszczy wjechało ponad sto ciągników rolniczych, które udały się pod Urząd Wojewódzki, z tego powodu ruch na ulicy Jagiellońskiej od ulicy Focha do Ronda Jagiellonów był wstrzymany. Dopiero po godzinie 16 ciągniki ruszyły w dalszą drogę. Prawo do protestów to fundament demokracji, ale czy można było to zrobić na tyle sprawniej, aby mieszkańcy Bydgoszczy protest odczuli w jak najmniejszym stopniu?

 

Kluczowym elementem, gdy mamy do czynienia z protestami jest dialog. Ludzie w jakimś celu protestują, nie zawsze, albo nawet najczęściej nie można tak od ręki spełnić ich postulatów, stąd też umiejętność rozmowy jest kluczowa.

 

Manifestacja pod Urzędem Wojewódzkim rozpoczęła się około godziny 12:30, około godziny 12:50 wyszedł wicewojewoda, ale nie został zbyt ciepło przyjęty. Poinformował on, że wojewoda Mikołaj Bogdanowicz chwilę przed protestem dowiedział się, że jest zakażony COVID-19, pojawiły się okrzyki zwątpienia, czy to nie jest tylko pretekst, aby uniknąć tej trudnej rozmowy. Można powiedzieć, że wojewoda o zakażeniu dowiedział się w pechowym momencie, to jednak nie sprzyjało łagodzeniu nastrojów społecznych.

 

Wicewojewoda nie miał jednak już nic więcej do zakomunikowania, pojawiły się okrzyki z tłumu, że jest kompletnie nieprzygotowany. Jak się dowiedzieliśmy na proteście, do spotkania wojewody Bogdanowicza z rolnikami doszło już w piątek, przedstawiono jakieś postulaty i w środę na proteście rolnicy oczekiwali odniesienia się do nich. W tej materii jednak nic nie zrobiono, co jeszcze bardziej rozgoryczyło tłum. Chwilę później liderzy manifestacji zażądali przyjazdu ministra rolnictwa z Warszawy.

 

 

 

Wicewojewoda zatem chwilę po godzinie 13 wrócił do urzędu, który był zamknięty dla rolników, do którego wejścia pilnowała policja. Powrócił on dopiero około godziny 15. Nie wiemy co się działo zakulisowo w Urzędzie Wojewódzkim przez te dwie godziny, ale w tym czasie bydgoszczanie mówiąc najprościej cierpieli za tę sytuację. Czy można było decyzję o zaproszeniu do Warszawy nieco szybciej przeprocedować? To jest pierwsze kluczowe pytanie.

 

Rolnicy zażądali potwierdzenia tego na piśmie. Natychmiast wicewojewoda Radosław Kempiński zlecił przygotowanie takiego pisma na jedną stronę A4, pod którym sam się podpisał. Na sporządzenie tego pisma czekano około godziny, do około godziny 16. Wówczas rolnicy odśpiewali hymn państwowy i rozjechali się do domów.

 

Patrząc na chłodno wydaje się, że protest można było zakończyć nawet w okolicach godziny 14.