Za nami 12 dzień buntu w MZK, dzisiaj jednak jednak zwołano na czwartek posiedzenie Rady Nadzorczej z udziałem związków zawodowych. Na tym posiedzeniu może zapaść decyzja o 350 zł podwyżek dla pracowników MZK, Solidarność chce też zwrócić się do rządu o wsparcie spółek komunalnych, w które uderza wysoka inflacja. Prezydent, radni oraz Solidarność liczą, że być może protestujący w odpowiedzi na te zapowiedzi postanowią wrócić na trasy.
Fakty z 4 i 5 lipca:
– W poniedziałek zarząd MZK spotkał się z przedstawicielem Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej, w ramach zgłoszonego przez tę organizację w ubiegły czwartek sporu zbiorowego. Spotkanie zakończyło się znacznymi rozbieżnościami
– ZZPKM zaproponowało wraz z delegacją protestujących ograniczenie przewozów o 800 tys. km, co oznaczałoby cięcia w kursach. Wyliczenia MZK wskazują, że nie wystarczyłoby to na spełnienie postulatów protestujących.
– We wtorek przewodniczący NSZZ Solidarność Regionu Bydgoskiego Leszek Walczak spotkał się z prezydentem Rafałem Bruskim. Postanowiono zwołać na czwartek spotkanie z Radą Nadzorczą i zarządem MZK, na którym stanie kwestia 350 zł podwyżki
– NSZZ Solidarność zwróci się do rządu objęcie spółek takich jak MZK czy KPEC rządową tarczą antyinflacyjną
– Pojawiają się sygnały, że część motorniczych chciałaby wrócić do pracy, ale uniemożliwiają im to liderzy buntu.
Formalnie spór zbiorowy ZZPKM, którego liderem jest Andrzej Arndt, który jednocześnie występuje publicznie jakby był liderem buntu, zgłosił w ubiegły czwartek, czyli dopiero 7 dnia buntu. Po tym zgłoszeniu 1 i 4 lipca odbyły się spotkania strony wnoszącej o spór z zarządem, ale nie przyniosły one żadnego zbliżenia stanowisk. Andrzej Arndt jak czytamy w protokole zasugerował, że skoro brak 30 etatów generuje nadgodzin należało, by ograniczyć rozkłady – To wymagałoby oczywiście zmiany rozkładów jazdy, natomiast z jego wyliczeń wynika, ze uzyskana oszczędność starczyłaby na podwyżki bliskie zgłoszonym postulatom – czyli o 1 tys. zł -czytamy w protokole, pod którym obok zarządu podpisał się też Arndt. Jak czytamy dalej wątpliwości co do tego miał dyrektor zarządzający Paweł Czyny (w przeszłości prezes MZK) – co do zasady obniżanie pracy przewozowej nie jest dobrym rozwiązaniem – miał powiedzieć, wynika z protokołu. Czyrny miał przeprowadzić też symulacje, z której jak ograniczy się przewozy o 800 tys. km rocznie, to przyniesie jedynie oszczędności, które wystarczą na 250 zł podwyżek.
Politycznie strajk popierają obecnie głównie organizacje skrajnie lewicowe, które stoją na stanowisku,że transport zbiorowy powinien się rozwijać. Pomysł ograniczania przewozów, stoi w sprzeczności z ich polityką.
Część kierowców i motorniczych wyłamuje się?
Od kilku dni docierają do nas sygnały, że część załogi chciałaby wrócić do pracy, ale grupa zainteresowana trwaniem strajku wymusza na nich wstrzymywanie się od pracy. Ten temat również pojawił się w poniedziałek na spotkaniu. Prezes Andrzej Wadyński miał poinformować, że grupa 18 kierowców złożyła deklarację powrotu do pracy, ale z uwagi na zablokowanie wyjazdu autobusem, nie mają możliwości. O ustosunkowanie się do tego poproszono Arndta, który stwierdził – Przewodniczący odpowiedział, że nawet jeśli pracownikom zaplecza uda się odstawić autobus, to nie ma żadnej gwarancji, że kierowca, który będzie chciał wyjechać, będzie miał wolną drogę, ponieważ przy obecnej determinacji, protestujący ustawią się na wyjeździe i autobus nie wyjedzie. Przewodniczący poinformował, że nie bierze odpowiedzialności za ewentualne przypadki zakłócenia porządku w przypadku podjęcia próby wyjazdu autobusu na linie komunikacyjne – czytamy w protokole.
Ta kwestia pojawiłą się również we wtorek na posiedzeniu komisji doraźnej Rady Miasta. Pytany o tę kwestię Arndt unikał jednak jednoznacznych odpowiedzi, czy gdyby część pracowników chciała wrócić na linie, czy będzie to im umożliwione. Jest to ważna kwestia, bowiem z uwagi na fakt, że mamy do czynienia z nielegalnym strajkiem, nie podlega on ochronie prawnej i osoby niepracujące za ten czas nie otrzymują wynagrodzenia.
Solidarność wnioskuje o spotkanie
Od tej formuły strajku od początku odcina się NSZZ Solidarność. We wtorek lider bydgoskiej Solidarności Leszek Walczak spotkał się z prezydentem Rafałem Bruskim, o czym pisaliśmy już przed południem – Z naszej strony jako Solidarności zaproponowaliśmy rozmów jakie były rozpoczęto na posiedzeniu Rady Nadzorczej i Zarządu 31 maja, tam akurat była propozycja podwyżki wynagrodzeń realnego o 350 zł i możliwości podwyżki wynagrodzeń po analizie
Solidarność liczy, że uda się wypracować rozwiązania systemowe, które mogłyby zapewnić godne pensje pracownikom MZK w dłuższej perspektywie. Jeden z pomysłów zakłada rozmowy z rządem, aby spółki komunalne jak bydgoskie MZK, czy KPEC otrzymały wsparcie z tarczy antyinflacyjne. W te rozmowy zamierza się zaangażować przewodniczący Komisji Krajowej Solidarności Piotr Duda. Więcej o tym zamiarze powiedział na wtorkowej komisji Rady Miasta przewodniczący Solidarności w MZK Marek Napierała – Byłem na spotkaniu Sekcji Komunikacji i był Piotr Duda. I to się rozeszło, że Bydgoszcz stoi – mówię, że to jest strajk nielegalny. Wszyscy mnie poparli, że miałem odwagę się przeciwstawić temu. Do Piotra Dudy mówię, że jak wy nam nie pomożecie to gminy padną.
Napierała przypomniał, że rząd wprowadził w latach 2020-2021 ograniczenia pandemiczne ograniczające liczbę pasażerów do 30%, na czym Bydgoszcz straciła 46 mln zł – Sekcja Komunikacji wystąpiła do premiera o zwrot kosztów poniesionych na komunikację – poinformował związkowiec – Wszystko robimy, aby zainteresować władzę, również rząd. Zostaliśmy olani przez rządzących tylko dlatego, że się nie upominaliśmy o swoich, przemysł miał jedną tarczę, drugą, trzecią, a o komunikacji się zapomniało, a jest to nerw w Polsce.
Sekcja Komunikacji NSZZ Solidarność dostała już zaproszenie od jednego z ministrów – Jest zaproszenie ministra na spotkanie, obiecał Piotr Duda, że będzie uczestniczył w tym spotkaniu, abyśmy mogli samorządom pomóc. Chcemy być partnerem dla prezydenta, dla zarządu, dla spółki
To spotkanie odbędzie się w czwartek.
Niewiele zabrakło jednak, aby Solidarności, bowiem przewodniczący komisji Marcin Lewandowski nie zaprosił tego związku zawodowego. Po naszej poniedziałkowej interwencji, uczyniła to wiceprzewodnicząca Joanna Czerska-Thomas.
{youtube}kskxLXEFnR8{/youtube}
Strajk zawłaszczyli chłopcy w krótkich spodenkach
Marek Napierała swoją wypowiedź rozpoczął od skrytykowania buntu – To jest strajk nielegalny i mi w tym nie będziemy brali udziału. Jeżeli oczekujemy od pracodawcy i prezydenta, aby przestrzegał prawa, to również oni względnie od nas oczekują, aby to prawo było przestrzegane. Solidarność dotrzymała słowa – mówił związkowiec wskazują na kardynalne błędy – Dzisiaj nawet nie ma referendum odnośnie strajku, to jest podstawa.
– Załoga jest podzielona – ocenia Napierała – Nie chcemy dojść do takich sytuacji, że będą się na zajezdni bili. Byłem w sobotę i dochodziło do nieprzyzwoitych scen. (…) Nie może tak być, że ktoś pracuje rok, czy dwa, a w telewizji się wypowiadają, jakby 30 lat pracowali. Niektórzy kierowcy co mieli po 30 lat przepracowane to bali się cokolwiek powiedzieć, bo chłopcy zawładnęli tym strajkiem, szantażują wszystkich.
Komisja przerwana
Wtorkowa komisja Rady Miasta została przerwana, bowiem do ratusza dotarłą groźba zdetonowania śmiertelnej substancji. Po oględzinach budynku przez policję, komisja mogła wrócić do obrad.