W II edycji Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych Inowrocław otrzyma jedną z najniższych dotacji w Polsce na poziomie 5 mln zł (będąc bardziej precyzyjnym 4,6 mln zł). Tyle samo Inowrocław otrzymał w ubiegłym roku w pierwszej edycji. Dwa razy z rzędu takie ,,wyróżnienie” karze zadać pytanie, czy nie ma tutaj drugiego dna i podtekstu politycznego?
W pierwszej edycji na inowrocławianina przypadło z tego programu niecałe 70 zł, co było jedną z najniższych, jak nie najniższą alokacją w kujawsko-pomorskim, dla porównania Jeziora Wielkie w sąsiednim powiecie przypadło prawie 2 tys. zł na mieszkańca. Czy mamy do czynienia z małostkowością Kancelarii Premiera? W sytuacji, gdy dane miasto dwa razy z rzędu otrzymuje najniższe możliwe dofinansowanie, takie pytanie politycznie trzeba zadać. W szczególności, że formuła Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych w dużej mierze opiera się na uznaniowych decyzjach Kancelarii Premiera. Do dzisiaj opinii publicznej nie przedstawiono np. punktacji i metodologii jej przyznawania, przy wybieraniu projektów do realizacji.
Nie jest tajemnicą, że władze Inowrocławia najdelikatniej się z partią rządzącą nie lubią, ale przez takie traktowanie karani są przede wszystkim inowrocławianie, około 70 tys. obywateli naszego kraju.
Władze Inowrocławia wnioskowały o 30 mln zł na modernizację odkrytego basenu, który od dwóch lat jest zamknięty z uwagi na zły stan techniczny. Drugi projekt to 65 mln zł na budowę ulic. Trzeci projekt to 5 mln zł na drogi osiedlowe, ten projekt został przyznany.