Obostrzenia stają się fikcją, gdy już sanepid nie reaguje



W grudniu mieliśmy w kujawsko-pomorskim 1,4 tys. nadmiarowych zgonów, w skali 2021 roku 6 tys., czyli więcej niż wynosi populacja Więcborka. Z jednej strony słyszymy apele, chociażby wojewody o noszenie maseczek i przestrzeganie reguł, z drugiej strony panuje powszechne przekonanie, że to wszystko to martwe prawo, na co wpływ ma też bierność lokalnego sanepidu.

 

Przed tygodniem w publikacji pt. ,,U progu V fali zasady epidemiczne są ostentacyjnie lekceważone” informowaliśmy o spotkaniu w jednej z parafii z byłym marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem, w temacie ochrony życia. Tak paradoksalnie ochrony życia, bowiem kompletne lekceważenie zaleceń sanitarnych sprawia, że organizatorzy tego spotkania stworzyli sprzyjające warunki, aby mówiąc brutalnie statystykę nadmiarowych zgonów dalej śrubować. Ze zdjęć wynika, że tylko dwie osoby miały założone maseczki, na jak informuje portal publikujący zdjęcia około 100 uczestników. Sala była wypełniona, choć przepisy mówią jasno, że może być 30% zapełnienia (nie licząc osób zaszczepionych, ale tego nikt nie weryfikuje). Nie było też wymaganych 1,5 metrowych odstępów.

 

Screen ze strony katolicka.bydgoszcz.pl jawnie pokazujący lekceważenie przepisów epidemicznych.

 

Zwróciliśmy się z zapytaniem do rzecznika sanepidu, który stwierdził – zgodnie z posiadaną wiedzą, do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Bydgoszczy nie wpłynęło żadne zgłoszenie o łamaniu przepisów sanitarnych związanych z epidemią koronawirusa w przestrzeni publicznej dotyczące ww. wydarzenia

 

Z racji jednak tego, że zdjęcia jasno wynikało w jakich warunkach odbywało się spotkanie, dopytujemy – Czyli mam rozumieć, że pomimo przesłanej dokumentacji fotograficznej, gdzie widać ewidentnie łamanie zasad bezpieczeństwa, z racji tego, że nie wpłynęło żadne zgłoszenie, sprawa nie będzie wyjaśniana?

 

Rzecznik w odpowiedzi stwierdził, że ze zdjęć nie jest wstanie oszacować wymiarów sali, ostatecznej ilości osób, liczby osób zaszczepionych (tego w Polsce nie można ustalić na większości wydarzeń, bo nikt certyfikatów nie sprawdza), rozmieszczenia płynów do dezynfekcji oraz jak często sala była wietrzona. Tym samym sanepid daje do zrozumienia, że nawet jak będziemy łamać przepisy, to nikt tego nie będzie weryfikował.

 

Pamiętajmy jednak, że największą karą za lekkomyślność nie musi być konieczność tłumaczenia się inspekcji sanitarnej, ale wylądowanie pod respiratorem, a w najgorszym przypadku przegrana z COVID-em.