Ostatnio mignęła mi publikacja z Expressu Bydgoskiego z dramatycznym apelem jednego z księży o majtki i skarpety dla potrzebujących, od razu pomyślałem sobie jakąś ilość bielizny można by kupić za 750 zł, czyli kwotę jaką na jedną parę butów wydała fundacja Bezpieczny Świat w ramach grantu od wojewody. To jest pewien symbol zepsucia, nie tylko osoby, która tak gospodaruje publicznym pieniądzem, ale właściwie całej bydgoskiej klasy politycznej, skoro takie działania są możliwe.
Fundacja do dzisiaj nie zabrała głosu w tej sprawie, udając jakby nic się nie stało. Wspomniane buty to tak naprawdę symbol, bowiem ze środków przeznaczonych na pomoc najbardziej potrzebującym uchodźcom z Ukrainy dość spory procent wydatkowano w sposób kontrowersyjny, bo mamy inne buty za około 450 zł, kilka dresów powyżej 200 zł, drogi usługi poligraficzne, czy obiady w restauracjach (patrząc na ceny tych restauracji dla niewielu osób).
Apel księdza o bieliznę dla potrzebujących skojarzył mi się z tymi wydatkami jednak z tego powodu, że kilka dni wcześniej otrzymałem wyjaśnienia od Urzędu Wojewódzkiego, który zapytałem o sensowność tego typu drogich zakupów. Urząd Wojewódzki stwierdził, że kupiono dla uchodźcy buty, czyli formalnie problemu nie ma. Przynajmniej na papierze, bo gdyby ktoś kupił buty (jakoś nie mogę jednak uwierzyć, że otrzymał je jakiś uchodźca) znacznie tańsze, to miałby w czym chodzić, a być może inny bliźni miałby majtki i skarpety. A tak mamy to co mamy.
Wojewodę zapytałem również o cenę wydruków materiałów dla uchodźców, które prezes fundacji zleciła firmie, której jest współwłaścicielką, gdzie jedna z pozycji którą udało mi się zweryfikować wyszła dwa razy drożej niż oferują ją księgarnie. Firma pani prezes fundacji robi na tym niezły biznes, Urząd Wojewódzki swoje wyjaśnienia ogranicza do stwierdzenia, że wszystko mieści się w widełkach finansowych. Gdyby wydrukowano jednak po cenie rynkowej, to można by wydrukować dwa razy tyle. Do pytań o to czy wojewoda nie widzi konfliktu interesu w bezprzetargowym zlecaniu tego typu usług w swojej prywatnej firmie – już odniesienia nie ma. Tak samo jak do pytania, czy nikt nie obawia się, że mogło dojść do naruszenia wolnej konkurencji pomiędzy podmiotami z branży poligraficznej.
Tak naprawdę możemy sobie wszystko tłumaczyć i palić ,,głupich”, że się nic przecież nie stało. Fundacja dalej otrzymuje za pośrednictwem Urzędu Wojewódzkiego dotacje. Musimy mieć jednak świadomość, że komuś mogą stopy odmarznąć, a wszyscy jako uczestnicy debaty publicznej oraz urzędnicy zatwierdzający wydatki, będziemy temu winni! Co się z nami jako ludźmi porobiło?