Kali wydawać miliony na propagandę swojej formacji – to dobry uczynek (parafrazując dzieło Henryka Sienkiewicza), ale jak ratusz wyda nawet 100 razy mniej na swoją propagandę to zły uczynek. Z takiej narracji wyszli bydgoscy radni PiS, którzy oburzyli się tym, że ratusz wzmacnia swój biuletyn ,,Bydgoszcz Informuje” widząc tym samym przysłowiową drzazgę w oku prezydenta, ale już nie dostrzega belki w swoim oku.
Krytycznie o kierunku, w którym próbuje zmierzać ,,Bydgoszcz Informuje” pisałem już na Portalu Kujawskim, przede wszystkim niebezpiecznie wyglądała publikacja, w której pracownik ratusza relacjonował sesję Rady Miasta. Cytowałem też raport ekspercki opracowany na czele z byłym wicepremierem prof. Jerzym Hausnerem, czy Helsińską Fundację Praw Człowieka.
Jaka jest jednak wiarygodność w tym temacie polityków formacji, która rocznie na wsparcie regionalnego oddziału telewizji i Radia PiK wydaje ponad 30 mln zł z budżetu państwa. Przy tym łączne wydatki miasta na promocję, czyli też np. na organizację Steru na Bydgoszcz w kwocie 8 mln zł stanowią około 25%. Na temat tego, że media publiczne władzy sprzyjają nie będę się nawet rozpisywał bo to jest oczywiste dla wszystkich.
Powiedzmy jednak o rzeczach mniej oczywistych, o których jednak warto wspomnieć. Firma obsługująca kampanie, poprzez swoje stowarzyszenie i fundację wydaje podobną kolorystycznie do Bydgoszcz Informuję gazetkę, dostając z Narodowego Instytutu Wolności podległego wicepremierowi Glińskiemu setki tysięcy złotych dotacji rocznie (dotacje tylko mogą otrzymywać stowarzyszenia i dotację, dlatego taka konstrukcja). W radzie fundacji wydającej formalnie ten tytuł jest chociażby szefowa komitetu PiS Osowa Góra. Mowa o Tygodniku Bydgoskim. Jesienią 2018 roku, gdy trwała kampania wyborcza numer tej gazetki przypominał biuletyn wyborczy bydgoskiego PiS, w szczególności kandydata na prezydenta Tomasza Latosa – mam prawo do takiej opinii. W gazetce znajdowała się też ogromna reklama grupy Enea, która tym samym się dołożyła do wydania tej gazetki. Do dzisiaj nie wiemy w jakim stopniu, bo spółka zasłania się tajemnicą handlową. Nie trzeba chyba nikomu przypominać, że wiceprezesem w Enea Pomiary jest były szef klubu radnych PiS.
Rzeczywistość medialna się zmienia
W pewnym sensie rozumiem oburzenie bydgoskich radnych opozycji, bowiem w zmieniającej się rzeczywistości medialnej stare media jak telewizja i radio tracą na znaczeniu. Oglądalność całego pasma TVP3 jak wynika z raportów publikowanych przez KRRiT z roku na rok spada. Już w 2007 roku jak wynika z danych pod którymi podpisał się prezes TVP Jacek Kurski wieczorne pasmo weekendowe TVP3 Bydgoszcz miało ok 9. tys. widzów w jednym momencie, w dni powszednie było to około 7 tys., natomiast poranne audycję były poniżej 1 tys. Mówimy o całym województwie, nie tylko o Bydgoszczy – te dane zatem nie powalają. Dobrze zmontowany materiał (skupiający się na czymś ciekawy, bez eksponowania ,,gęby” jakiegoś polityka) przy wykorzystaniu mediów społecznościowych, niekiedy niewielkiej płatnej promocji (kilkadziesiąt, góra kilkaset złotych) potrafią uzyskać wielokrotnie większe zasięgi.
W efektywności miliony przegrywają ze zrozumieniem dzisiejszej rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę, że to u opozycji może wywoływać niepokój, tylko z drugiej strony sami jako środowisko polityczne od wielu lat inwestują w ten nieefektowny model.
Nie oznacza to jednak, że na medialne ruchy ratusza należy patrzeć bezkrytycznie. Należy im się przyglądać ze szczególną uwagą, ale ataki polityków, którzy nie widzą znacznie większej belki w oku po swojej stronie sceny politycznej, w tej materii są niewiarygodne.