Rok 2022 rozpoczyna się od pogodowego rollercoastera

Fot: Bogusław Białas
Fot: Bogusław Białas

Silne wiatry zostaną z nami jeszcze przed kilka dni, w sobotę wichura sprawiła, że przez spora część mieszkańców kujawsko-pomorskiego przez kilka godzin było bez prądu. Dwa tygodnie temu mieliśmy jednak też weekend z wichurami. Czy tak gwałtowne zjawiska pogodowe będą się nasilały? Czy na naszych oczach zmienia się klimat?

 

Odpowiedzi na te pytania poszukamy w felietonie (pt. ,,Pogodowy rollercoaster – sezon burzowy 2022 zaczął się w styczniu”) autorstwa Mateusza Barczyka, Huberta Łuszczewskiego oraz Sylwii Śmigiery, pracowników Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

 

Odpowiedź na pytanie, czy takie anomalie pogodowe będą częstsze pada dość szybko i nie jest optymistyczna – analiza historycznych danych meteorologicznych wyraźnie wskazuje, że warunki klimatyczne w Polsce stają się coraz bardziej niestabilne, co przekłada się na wzrost częstotliwości i intensywności niebezpiecznych zdarzeń w pogodzie.

 

Zimowe burze nie są całkowicie nowym zjawiskiem w Polsce, ale dawno nie notowano tak dużej aktywności burzowej w tym sezonie. Szczególnie wyjątkowy przebieg miała aura w dniu 17 stycznia, gdy system PERUN wykrył ponad 4,6 tys. doziemnych oraz blisko 23 tys. chmurowych wyładowań atmosferycznych – dziesięciokrotnie więcej niż w całym rekordowym do tej pory styczniu 2017 roku. Poza tym większą niż zwykle liczbę wyładowań atmosferycznych w ciągu doby zarejestrowano 14, 20 i 30 dnia miesiąca. Co ciekawe obserwowane zjawiska burzowe wystąpiły w bardzo podobnej sytuacji synoptycznej (z wyjątkiem 30.01). Zalegająca nad Polską, umiarkowanie ciepła masa powietrza polarnego morskiego, zostaje wyparta przez aktywny front z napływającym chłodnym i bardziej suchym, gęstszym powietrzem. W wyniku ogromnej różnicy ciśnienia rośnie siła wiatru – czytamy w felietonie – 30 stycznia nastąpił ostatni akt pogodowego rollercostera. W tym dniu burz było co prawda znacznie mniej, jednak niemal cały obszar Polski znalazł się w strefie zagrożonej silnym wiatrem (w porywach do 100 km/h) ze względu na wyjątkowo dużą różnicę ciśnienia (niemal 30 hPA) i aktywność konwekcyjną podbijającą prędkość porywów. To efekt przemieszczającego się przez północną Europę niżu, który w sieci służb meteorologicznych otrzymał imię „Malik”. W mediach częściej funkcjonowała nazwa nadana przez uniwersytet FU Berlin – „Nadia”.

 

Powyższa publikacja dotyczy stycznia. Luty jak widzimy przyniósł kontynuację niestabilnej sytuacji meteorologicznej, co widzieliśmy w sposób szczególny w ostatnich dniach.