Na przełomie lutego i marca mieliśmy ogromne zaangażowanie Polaków w zbieranie darów dla uchodźców z Ukrainy, dzisiaj to zaangażowanie jest już niewielkie, nie oznacza to jednak, że potrzebujących nie ma. Pracujący w Bydgoszczy wolontariusze powtarzają nam, że szczególnie brakuje żywności.
Przy ulicy Gdańskiej 138 działa punkt przyjmowania darów oraz sklep socjalny, w którym uchodźcy mogą bezpłatnie uzyskiwać pomoc. Niemal każdego dnia po pomoc przychodzi kilkadziesiąt osób, z tą pomocą jest już jednak znacznie gorzej.
– Nie możemy siebie oszukiwać – tej pomocy jest zdecydowanie mniej. Zdarzają się takie dni, gdzie do naszego magazynu przychodzi tylko kilka osób – wyjaśnia jeden z koordynatorów tego miejsca, Kosma Kołodziej – Cały czas pracujemy nad tym, aby znaleźć jak najwięcej darczyńców, więc piszemy do różnych firm. Są osoby, które nas reprezentują na różnych imprezach biznesowych, mówimy co robimy, przygotowujemy prezentacje na temat tego co robimy. To jest taka forma, która w jakiś sposób nam zapewnia finansowanie żywności, bo tej żywności brakuje najbardziej.
Gdy rozmawia się z samorządowcami coraz częściej słyszy się teorię, że wszyscy zainteresowani uchodźcy uzyskali już numer PESEL, co pozwala im korzystać ze świadczeń socjalnych. Zdaniem Kołodzieja nie wszystkim ta pomoc wystarcza – Skupiamy się na takich osobach jak samotne matki, bo mężów, czy mężczyzn w tej chwili tutaj nie ma i są to kobiety, które nie są wstanie pójść do pracy, bo ich dzieci są w wieku np. roku, albo nawet mniej. To są osoby, które potrzebują naszej bezpośredniej pomocy.
Koszt pomocy żywnościowe dla kilkudziesięciu osób w praktyce kosztuje tysiąc złotych, taką kwotę ten punkt wydawać musi na żywność niemal codziennie.
