Wojna pokrzyżowała plany Orbana. Na dwa tygodnie przed wyborami



European Union, 2022

European Union, 2022

Za dokładnie 2 tygodnie – w niedzielę 3 kwietnia odbędą się na Węgrzech wybory parlamentarne. Będą one inne niż poprzednie, bowiem Węgrzy będą wybierać pomiędzy dwoma blokami – rządowym Fideszu Wiktora Orbana oraz zjednoczonej opozycji od lewicy po Jobbik (pojawią się też mniejsze listy wyborcze, ale raczej nie odegrająone istotniejszej roli). O ile Fidesz traktowany jest jako faworyt to sondaże nie są już tak pewne dla Orbana, aby nie musiał się obawiać opozycji. Kłopotem dla Fideszu stała się wojna wywołana przez Rosje w Ukrainie.

 

Kilka dni temu na wiecu zjednoczonej opozycji obecny były polski premier Donald Tusk, w roli przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Jeszcze do niedawna częścią EPP był Fidesz Orbana, ale ostatnie miesiące pokazały, że różnice w zdaniach są na tyle duże, że politycznie drogi się rozeszły. Tusk zaatakował na tym wiecu Orbana za proputinowskie nastawienie – Wasze wybory są tak ważne dla nas i dla całej Europy. Dla marzeń Ukraińców o zjednoczonej Europie. Viktor Orban zapracował bardzo ciężko na opinię najbardziej proputinowskiej władzy w Europie

Tego samego dnia Fidesz zorganizował w Budapeszcie dla swoich zwolenników ,,marsz pokoju”, co miało być poparciem dla polityki unikania zaangażowania w konflikt ukraiński rządu. Mamy zatem z jednej strony narrację Fideszu o potrzebie zachowania przez Węgry neutralności oraz narrację opozycji według której rządy Fideszu uzależniły Węgry od Rosji, wskazującą na potrzebę bliższej integracji z Unią Europejską. Te narracje zderzą się 3 kwietnia przy urnach.

 

Wojna w Ukrainie problemem dla Fideszu

Zarzuty o sprzyjanie Putinowi pozwalają opozycji kopać Fidesz, który zupełnie inaczej planował ostatnie tygodnie przed wyborami. Oprę się o analizę Andrzeja Sadeckiego z Ośrodka Studiów Wschodnich – Polityka zagraniczna miała być zdecydowanym atutem rządzącego Fideszu w kampanii wyborczej. Premier Viktor Orbán liczył, że będzie mógł prezentować się jako mąż stanu o silnej pozycji międzynarodowej, co miały potwierdzać spotkania z ważnymi politykami światowymi (m.in. prezydentami Rosji i Brazylii w lutym; zapowiedzi wizyty Donalda Trumpa pod koniec marca). Eksponowane miały być także czołowa rola Orbána w budowaniu nowej międzynarodowej grupy prawicowej w Parlamencie Europejskim, jak również bliskie relacje z przywódcami środkowoeuropejskimi – opisuje Sadecki.

 

To wszystko jednak pokrzyżował ostatni tydzień lutego, gdy Rosja Putina zaatakowała Ukrainę – przedmiotem ostrej krytyki opozycji stały się reakcja Fideszu na wojnę oraz kontrowersyjna polityka „otwarcia na wschód”, obejmująca m.in. pogłębianie relacji węgiersko-rosyjskich w ostatnich latach.

 

Jeżeli chodzi o reakcję Orbana na wojnę, to opozycja wypomina chociażby jasną zapowiedź, że zakaże on przekazywania broni Ukrainie przez terytorium Węgier, a także początkową niechęć wobec ostrzejszych sankcji gospodarczych Unii Europejskiej wobec Rosji, chociażby wykluczenia z bankowego systemu SWIFT – Budapeszt został zmuszony do nagłej zmiany narracji, więc poparł wspólne stanowisko UE i NATO wobec konfliktu (w tym sankcje), podkreślając zarazem, że dążą do „trzymania Węgier jak najdalej od wojny”. Premier Orbán w dzień jej wybuchu ogłosił wprawdzie, że „wraz z sojusznikami w UE i NATO potępia atak wojskowy Rosji”, jednak w kolejnych dniach unikał odniesień do stron konfliktu oraz akcentował potrzebę utrzymania przez Węgry „strategicznego spokoju” i wystrzegania się przez nie podejmowania zbyt szybkich decyzji. Podkreślał, że Węgrzy „nie będą płacić ceny za wojnę” i zapowiadał swój sprzeciw wobec objęcia sankcjami rosyjskich firm biorących udział w rozbudowie węgierskiej elektrowni jądrowej – wskazuje Sadecki.

 

Dużo bardziej jednoznaczne stanowisko zaprezentowała opozycja. Sojusz sześciu partii – główny rywal Fideszu w wyborach – wezwał rządzących do natychmiastowych działań, w tym pełnego poparcia dla sankcji i zamknięcia dotychczasowych projektów współpracy z Rosją, m.in. zamrożenia rozbudowy elektrowni jądrowej Paks. Zapowiada też, że w przypadku wygranej przywróci zachodni kurs w polityce zagranicznej. W odpowiedzi na te apele władze oskarżają opozycję o nieodpowiedzialność i próby wmieszania Węgier w wojnę. Tego rodzaju narracja zdominowała przekaz prorządowych mediów w ostatnim tygodniu – opisuje sytuację drugiego obozu analityk.

 

Na początku lutego na Węgrzech przeprowadzono ciekawe badanie opinii publicznej (opracowane przez Publicus), z którego wynika, że o ile 89% wyborców deklarujących się jako popierających opozycję oceniło ewentualny konflikt w Ukrainie jako winę rosyjskiej polityki, a jedynie 5% było skłonnych ją uzasadnić, to już w przypadku wyborców Fideszu tylko 45% uważa, że Rosja prowadzi politykę imperialną, a 25% widziało powody do uzasadnionej interwencji wojskowej w Ukrainie. Zapytano też respondentów o poparcie udziału Węgier w NATO i tutaj 92% wyborców opozycji takowe wyraziło, ale w przypadku wyborców Fideszu jedynie 62% respondentów. Przeciwko obecności w NATO było aż 13% wyborców Fideszu. Na te wyniki trzeba wziąć jednak małą poprawkę – badanie przeprowadzono w dniach 3-9 lutego, czyli na 2 tygodnie przed rosyjską inwazją, brutalność wojsk rosyjskich i atakowanie cywilów zapewne zachwiałyby dzisiaj jego wynikami.