Dzisiaj przypada 84. rocznica wybuchu II wojny światowej, koszmar tej wojny do Bydgoszczy przyszedł dość szybko, bowiem już 2 września na miasto spadły niemieckie bomby, zginąć miało 25 osób. Dzień później Niemcy wywołali dywersję, mówi się o ponad 300 ofiarach po obu stronach, najgorsze przyszło jednak po 5 września, gdy do miasta wkroczył Wermacht i rozpoczęły się masowe mordy na Polakach i Żydach.
Po raz kolejny będzie o niemieckiej propagandzie, ten temat bowiem do dzisiaj wywołuje kontrowersje. Na początku 1940 roku propaganda Josepha Goebbelsa oszacowała, że Polacy zamordowali 58 tys. Niemców w Bydgoszczy (liczba absurdalna patrząc na ówczesną populację), to miał być argument usprawiedliwiający niemiecką agresję na Polskę we wrześniu 1939 roku. Bydgoszcz zatem z punktu widzenia propagandowego jest bardzo istotna. Jedną z osób rozprzestrzeniających tego – dzisiaj nazwiemy to fake newsa – był niemiecki dziennikarz Edwin Erich Dwinger, który w 1966 roku tuż przed śmiercią przyznał się, że kłamał, bo wymusił to na nim Goebbels. Do dzisiaj jednak zdarza się, że to kłamstwo jest powielane, nie tak dawno pisaliśmy jak związane z politykami AFD czasopismo wykorzystując zdjęcia zbrodni Armii Czerwonej na obszarze dzisiejszego Obwodu Królewieckiego (terytorium Rosji) próbowało wmawiać, że to ofiary polskich bydgoszczan.
Niemieccy historycy starają się podchodzić uczciwie
W 2012 roku na łamach portalu Welt.de ukazał się artykuł Svena Felixa Kallerhoffa, który wyszedł z tezą, że w pamiętnikach Goebbelsa za dużo o Bydgoszczy nie ma, co może sugerować, że był on świadomy, że to wszystko manipulacja, której on jako autor nie ulegał. Zdaniem Kallerhoffa od samego początku można było mówić o około 300 ofiarach rozruchów zdarzeń w Bydgoszczy po wybuchu niemieckiej dywersji (mowa zarówno o Polakach i Niemcach).
W listopadzie 1939 roku niemiecki MSZ ogłosił, że w Bydgoszczy zamordowano dokładnie 5437 Niemców. W okolicach lutego 1940 roku za sprawą Goebbelsa tę liczbę zrobiono razy dziesięć i zaokrąglono do 58 tys. I taka narracja od tego momentu obowiązywała, tworzył ją m.in. wspomniany wcześniej Dwinger.
Autor niemieckiej publikacji wspomina, że od lat 80. w Niemczech zaczęto zdawać sobie powszechnie sprawę, że to propaganda, jedynie skrajnie prawicowe ugrupowania jak NPD (jeszcze kilka lat temu lider tego ugrupowania, tuż przed jego rozwiązaniem rościł od Polski terytorium; na jednym z zebrań w Belgii siedzi obok Sławomira Ozdyka, który z Bydgoszczy będzie teraz kandydował z listy Konfederacji). Teraz widzimy, że temat odgrzewa niemieckie czasopismo związane z AFD.
Fot: APF/ Na zdjęciu Slawomir Ozdyk i Udo Voigh z SPD, który rości Pomorze jako teren Niemiecki. Voight został skazany przez niemiecki sąd za gloryfikowanie SS
Kallerhoff cytuje analizy niemieckiego badacza Markusa Krzoski, który uważa, że przyjęte szacunki o ponad 300 ofiarach są nieco zaniżone, bo było ich ponad 400. Polskie badania, o których pisaliśmy przed rokiem (więcej do przeczytania – 83 lata po wybuchu II wojny światowej wciąż nie wiemy wszystkiego o wydarzeniach bydgoskich ) mówią o 365 ofiarach, z założeniem niewielkiego marginesu błędu. Doktor Paweł Kosiński z IPN opiera się na danych metrykalnych z Urzędu Stanu Cywilnego (dane pojawiały isę z opóźnieniem bowiem w dniach 2-6 września ten urząd nie wpisał żądnych zgonów) oraz z ksiąg parafialnych. Prawie wszystkie te osoby, bez 32 przypadków, zostały zidentyfikowane z imienia i nazwiska. Jest to kolejno 41 kobiet i 324 mężczyzn. 28 ofiar było nieletnie. Wiemy też, że 263 osoby z tego grona było zameldowanych w Bydgoszczy, kolejne 20 w powiecie bydgoskim.