Z polską demokracją nie jest dzisiaj najlepiej, o czym pokazuje najnowszy Press Fredom Index, w którym polska zajmuje 5 miejsce od końca w Unii Europejskiej. Byliśmy świadkami utrudniania w uzyskaniu koncesji przez telewizję TVN24 oraz próby przyjęcia ustawy lex TVN. Problemem medialnym jest też skonsolidowanie sporego kapitału medialnego w jednym podmiocie, na dodatek w pełni zależnym od państwa. Również wątpliwość budzi sposób zarządzania telewizją publiczną i spółkami Polskiego Radia. Na domiar złego rynek medialny coraz bardziej widowiskowo niszczą samorządowcy swoimi pseudomediami redagowanymi przez urzędników.
To są fakty, ale z klasą polityczną o nich merytorycznie się nie da rozmawiać, bowiem udają oni, że nie widzą problemów które dotykają ich środowiska politycznego, natomiast mogą bardzo dużo opowiadać o przeciwniku politycznym. Takie wybiórcze podchodzenie do problematyki sprawia, że nie są oni w tych tematach wiarygodni. Ostatnio popularna jest też linia obrony oparta o stopniowanie, czyli – nawet jeżeli nasz obóz narusza jakieś zasady, to tamci robią sporo więcej złego.
Co się dzieje w sprawie mediów lokalnych?
Na początku roku dużo uwagi poświęcaliśmy mediom samorządowym, w szczególni aktywności medialnej bydgoskiego ratusza, co wynikało z bezpośredniego uderzania w funkcjonowanie niezależnych mediów w Bydgoszczy. Problem nadal jest, mamy jednak nadzieję, że po naszych krytycznych publikacjach część osób po przeczytaniu jakiegoś tekstu zastanawia się na ile jest on uczciwy. Poniżej krótka informacja co się wydarzyło w ostatnich miesiącach od momentu skierowania skargi do UOKIK.
1. UOKiK po dłuższym czasie stwierdził, że nie jest kompetentny do zbadania wpływu mediów samorządowych na wolną konkurencję i sugerował, że jest to kompetencja Regionalnej Izby Obrachunkowej.
2. RIO z kolei uważa, że to kompetencja UOKiK. Ostatnio w ten spór kompetencyjny zaangażowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Formalnie jednak żaden z organów nie rozpoczął badania sprawy.
3. Europoseł Kosma Złotowski skierował do Komisji Europejskiej pytanie czy wydawanie tego typu mediów nie narusza prawa unijnego. Komisja poinformowała, że trwają pracę nad ,,Europejskim aktem wolności prasy”, który ma poprawić sytuację niezależnych mediów, wskazała jednak, że w kontekście unijnego prawa nie ma zakazu wydawania mediów przez samorządy.
Trzeba tutaj jednak wskazać, że główne zarzuty jakie był kierowane, w kontekście naruszania prawa europejskiego dotykały naruszenia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a rolę oceny pełnią przede wszystkim sądy, w tym wypadku Europejski Trybunał Praw Człowieka. W jego orzecznictwie są natomiast orzeczenia, które wskazywały, że sytuacja gdy medium jest zależne od samorządu narusza tę konwencję. Żeby taką sytuację stwierdzić w Polsce musiałby to orzec Trybunał, a trwało by to latami.
4. Po ogólnopolskim proteście ponad 200 mediów lokalnych z końcówki kwietnia zmieniło nastawienie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa, które zapowiedziało, że przy okazji prac nad wdrożeniem Europejskiego Aktu Wolności Mediów, rozważone będą zmiany ustawowe, które ograniczyłyby możliwości samorządów do wydawania mediopodobnych wydawnictw. Wnioskuje o to Rzecznik Praw Obywatelskich.
Przed eurowyborami szykowany jest rewolucyjny akt
Dwa razy wspomniałem o Europejskim Akcie Wolności Mediów, nad którym trwają od kilku miesięcy prace. Jest taki plan, aby Parlament Europejski przyjął jeszcze przed swoimi wyborami, czyli do czerwca przyszłego roku. Miałoby być to obowiązujące prawo bez potrzeby implikacji o systemów krajowych.
Wstępne zapisy pokazują już, że w Polsce byłyby to rewolucyjne zmiany. Zapisy idą chociażby w kierunku, aby media publiczne były w pełni niezależne od władzy. Jak wynika ze stanowisk europejskich organizacji zajmujących się problematyką medialną, Polska zalicza się do tych krajów, gdzie niezależność mediów publicznych od władzy jest niewystarczająca. Akt ten – w zależności od tego jakie zapisy będą przyjęte – może odpolitycznić media publiczne.
Również przewiduje się więcej restrykcji w koncentracji kapitałów medialnych. Problem ten widzimy przy okazji gazet, które przejął PKN Orlen, będący w jakimś stopniu zależny od rządu. Wielu polityków problem jednak sprowadza tylko do zakupu gazet przez Orlen, niezauważając – lub nie chcą widzieć – iż wcześniej pozwolono skupić tyle tytułów w jednym niemieckim podmiocie. Ustawodawstwa wielu krajów zachodniej Europy od dawna zakazują tak dużych koncentracji kapitału medialnego.
Mówimy tutaj o perspektywie przynajmniej roku, a nawet dłuższej z uwagi na vacatio legis, czyli czas wejścia w życie. Do tego czasu będziemy nadal mieli do czynienia z patologamia medialnymi, bo klasa polityczna jest zainteresowana utrzymaniem bieżącego stanu najdłużej.