W niedzielę 12 marca poinformowaliśmy na Portalu Kujawskim o niewątpliwym sukcesie Bydgoszczy, bowiem kontrola NIK wykazała, że bydgoski system ciepłowniczy, zarządzany przez KPEC zaliczony został do tych bardziej efektywnych w Polsce. Nie jest co prawda wszystko idealnie, bowiem kontrolerzy dopatrzyli się w ratuszu małego uchybienia, o którym rzetelność dziennikarska nakazuje też poinformować.
Nasza publikacja jest do przeczytania tutaj – Bydgoski system ciepłowniczy jednym z najbardziej wydajnych w Polsce
Jak pisaliśmy – Jeżeli chodzi o ocenę bydgoskiego ratusza to NIK nie wskazał większych uchybień, pojawia się jedynie mała sprawa formalna dotycząca aktualizacji Założeń planu zaopatrzenia w ciepło. Prezydent tłumaczył to ujęciem pewnych elementów w innym dokumencie strategicznym.
Ten akapit nie ma wpływu większego na efektywność bydgoskiego systemu ciepłowniczego, stąd też w odbiorze przeciętnego czytelnika jest to informacja na plus dla ratusza.
W mediach ratuszowych musi być idealnie
Tak sprawę pokazało ratuszowe medium:
Nie wspomniano, ani słowem o uchybieniach formalnych, które może nie są aż tak istotne, ale w całościowym opisywaniu rzeczywistości trzeba o nich wspomnieć. W szczególności, że NIK nie zajmuje się tworzeniem rankingów, ale badaniu uchybień. Pokazuje to, że nie ma miejsca nawet na minimalną krytykę, w sytuacji gdy za tworzenie treści odpowiadają osoby bezpośrednio podległe prezydentowi. Czyli nigdy nie będą to rzetelne informacje.
W ratuszowej publikacji nie wspomina się też, że w Nowym Sączu straty ciepła wynosiły tylko 8,7%, czyli prawie dwa razy mniej niż w Bydgoszczy – 16,2%. I owszem jako mniejsza część skontrolowanych samorządów spełniliśmy ustawowe wymogi, dlatego jak piszą na ratuszowym portalu ,,Bydgoszcz n zielono”, ale są samorządy bardziej efektywne, ale widocznie o tym mieszkańcy Bydgoszczy zdaniem ratusza nie muszą wiedzieć.
Nie można co prawda stwierdzić, że któreś ze stwierdzeń jest nieprawdziwe lub kłamliwe, stosuje się jednak metodę znieszktałcania rzeczywistości w przekazie opierającą się na tym, że wybiera się tylko korzystne dla władzy fakty i ignoruje te niekorzystne. W naszej publikacji znalazły się zarówno te pozytywne i negatywne, z właściwym stopniowaniem ich znaczenia.
Przedmiotowa publikacja nie została też podpisana nazwiskiem autora, w takiej sytuacji nie można wykluczyć, że autorem treści jest np. osobista sekretarka prezydenta, albo któryś z jego zastępców.