Do informacji przedstawianych przez Rosję należy trzymać dystans co do ich wiarygodności, nie mniej jednak pewne komunikaty są wysyłane w eter. Ukraińskie portale informują, że Federacja Służba Bezpieczeństwa Rosji (FSB), że w obwodzie moskiewskim zatrzymano 46-latka pochodzenia ukraińskiego, który miał sabotować moskiewską kolej. FSB oskarża Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) o zlecenie sabotażu. Według FSB mężczyznę miały pomóc zrekrutować polskie i łotewskie służby.
O ile jeżeli nawet sabotaż zleciło SBU to jakby nie patrzeć Rosja i Ukraina są w stanie wojny, którą wywołała rosyjska agresja, zatem sabotowanie infrastruktury transportowej na tyłach wroga nie jest niczym specjalnym.
Natomiast przyjrzeć warto się wątkowi polsko-łotewskiemu, który jest przez FSB rozpowszechniany publicznie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy miała 46-latka zrekrutować bezpośrednio w Bydgoszczy, przy udziale polskich służb specjalnych. W listopadzie mężczyzna został wysłany na Łotwę, skąd do Rosji przedostał się jako uchodźca.
FSB zarzuca mężczyźnie podpalenie dwóch szaf sygnalizacyjnych. Według rosyjskiego kodeksu karnego grozić ma mu od 10 do 15 lat więzienia.
Historia niezbyt prawdopodobna, ale mająca potencjał propagandowy
Rekrutowanie przez służby polskie i ukraińskie obywatela Ukrainy w Bydgoszczy brzmi delikatnie mówiąc trochę mało prawdopodobnie, taka narracja może służyć jednak propagandowemu pokazywaniu, że polskie służby wspierają akty sabotażu w Moskwie. Nie tak wiele miesięcy temu rosyjska propaganda twierdziła, że to z Bydgoszczy kreowane są protesty przeciwko sfałszowaniu przez reżim Łukaszenki wyborów na Białorusi. Dzisiaj, w świetle kolejnych faktów, tamta narracja wydaje się wręcz groteskowa, ale na użytek wewnętrzny, straszenia Białorusinów rzekomą próba dokonania przez Polskę rozbioru, wystarczyło.