Rosyjskojęzyczna propaganda wykorzystuje bydgoski wiec

,,Polacy nie chcą walczyć za Banderę”, ,,w Polsce narasta ruch protestacyjny”, ,,w Bydgoszczy protestowano przeciwko NATO” – to tylko kilka zwrotów jakie od weekendu pojawiają się w rosyjskojęzycznych publikacjach. Takie treści propaguje rosyjska propaganda sugerując, że w Bydgoszczy odbyły się jakieś większe protesty. W praktyce w sobotę odbył się liczący około 200 osób więc środowisk kamrackich. Jak widać okazał się on doskonałą pożywką na potrzeby rosyjskiej propagandy.

 

O sobotnich wydarzeniach bydgoskich informują media rosyjskiego oligarchy Konstantina Małofiejewa, którego Stany Zjednoczone oskarżają o finansowanie separatyzmu na Krymie, zarówno w USA i w Unii Europejskiej jest on personą non grata. Media Małofiejewa sugerują, że w Bydgoszczy mówiono także o tym, że na Ukrainie walczą polscy żołnierze, o tym akurat w sobotę nie było mowy, choć wśród przemawiających była osoba, która takie fake newsy rozpowszechnia na portalach społecznościowych. W tej samej publikacji pada sformułowanie, że niby na Ukrainie walczy 20 tys. polskich żołnierzy, trzeba jednak pamiętać, że tego typu publikacje powstają głównie na użytek wewnętrzny, aby straszyć Rosjan Polakami. Co więcej, w publikacji pada stwierdzenie, że polski rząd rozważa zajęcie zachodniej Ukrainy.

 

Główny przekaz w rosyjskojęzycznych mediach zgadza się jednak z tym co głoszono w sobotę na Starym Rynku, że polską nie rządzą Polacy, ale zachodnie interesy oraz, że protestujący domagają się zaprzestania wspierania Ukrainy przez Polskę.

 

Inny przekaz medialny wskazuje, że w ostatnich dniach odbyły się spore protesty przeciwko wspieraniu Ukrainy w Pradze i w Bydgoszczy.

 

Tak wyglądał sobotni więc w naszej relacji:

{youtube}hc_dwLdP7b4{/youtube}

 

Sobotni więc został po półtorej godziny rozwiązany przez przedstawiciela Urzędu Miasta z uwagi na propagowanie nienawiści wobec Ukraińców. Pierwotnie miał się odbyć marsz przez Bydgoszcz, ale zgody nie wyraził na niego prezydent Rafał Bruski, a jego decyzję odmowną podtrzymały sądy.