W średniowiecznej Europie polska była ewenementem, utarło się nawet sformułowanie ,,złotej wolności”, które do dzisiaj jest powielane. Badacz polskiej historii Kamil Janicki po raz kolejny próbuje obalać ten mit, lektura jego najnowszej książki pt. ,,Warcholstwo” pozwala wysnuć opinie, że był to ustrój państwa z dykty i paździerza, bowiem jak uważająca się za mocarstwo Rzeczypospolitą mogło w sposób tak perfidny najechać 40 tys. Szwedów w ramach ,,Potopu”?
W 2021 roku pisaliśmy o poprzednim dziele Kamila Janickiego pt. ,,Pańszczyzna” (więcej do przeczytania – Niewolnictwo, z którego przez wieki żyła polska szlachta ). Tamta książka najprościej streszczając opowiadała o losie chłopów, którzy stanowili w Rzeczypospolitej najliczniejszy stan, których właściciele pańszczyźniani traktowali wręcz jak zwierzęta gospodarskie. Zatem, gdy mówimy o ,,złotej wolności” pamiętajmy, że mówimy jedynie o tym w przypadku jednej grupy społecznej, procentowo niewielkiej, natomiast traktującej większość polskiego społeczeństwa jak niewolników.
W ,,Warcholstwie” Kamil Janicki skupia się głównie na kwestiach ustrojowych Rzeczypospolitej. Janicki wskazuje, że ważnym momentem w kształtowaniu polskiego ustroju były czasy rządów Ludwiga Andegaweńskiego po śmierci Kazimierza Wielkiego, który nie mając męskiego potomka, aby umożliwić dziedziczenie tronu przez Jadwigę Andegaweńską musiał się zgodzić na daleko idące ustępstwa wobec szlachty. Jej mąż Władysław Jagiełło, który przybył z Litwy był traktowany przez możnych z nieufnością, aby uzyskać łaski musiał iść na kolejne ustępstwa. Przełom XIV i XV wieku to przełomowe zwiększanie przywilejów szlachty, kosztem roli króla. Szlachta zyskała wówczas wręcz nietykalność.
Gdy w krajach europejskich, chociażby w Anglii królowie cieszyli się silną władzą, to polska była takim ustrojem, gdzie kluczowych decyzji król nie mógł podjąć bez zgody szlachty. Duży przełom przyniosła też późniejsza wolna elekcja, gdy szlachcice wręcz uważali, iż wybrany przez nich król jest im dłużny z tego powodu.
Powinności obronne
Naród sarmacki – bo tak lubili siebie nazywać szlachcice, cieszył się wyjątkową pozycją w państwie, teoretycznie miał tylko jeden obowiązek – uczestnictwo w obronie państwa, czy to walcząc czy też dokładając się do tego zadania finansowo. W teorii Rzeczypospolita uważana była nawet za mocarstwo, gdy w pewnym momencie można było rzecz, że dysponuje 200 tys. gotowych do walki obrońców, ta liczba robiła ogromne wrażenie w Europie, gdzie coraz powszechniejsze było przechodzenie na system militarny oparty na wojskach zaciężnych. W praktyce XVII wiek to obnażył, gdy 40 tys. szwedzkich najemników doprowadziło do Potopu. Było to możliwe, bowiem spora część szlachty nie była specjalnie zainteresowana obroną kraju.
Szowinistyczna interpretacja Pisma Świętego oraz koniunkturalny Kalwinizm
Sarmaci uważali jedynie szlachtę za naród polski, chłopi wręcz byli traktowani jak podludzie. Janicki przytacza jeden poradnik z okresu średniowiecza, gdzie napisano, iż chłopi powinni jeść jedynie podłe jadło, bowiem mają inne żołądki, które są dostosowane do trawienia tylko takiej żywności. Inni szli jednak jeszcze dalej – stworzono narrację, iż już w czasach biblijnych Adama i Ewy doszło do podziału ludzi, na tych którzy będą rządzić innymi oraz przystosowanymi do rządzenia. Inna interpretacja mówiła o tym, że po Potopie biblijny Noe wynalazł wino i się upił, po czym nieprzytomnego poniżył najmłodszy syn Cham. Zdenerwowany Noe miał wyklnąć Chama, którego późniejszym potomstwem są chłopi. Z racji wywodzenia się od Chama są jednak gorszą rasą. Dochodziło więc do określeń jak ,,czystość krwi”, co może się nam dzisiaj kojarzyć nieco z nazizmem.
Wywodzący się ze stanu szlacheckiego księża mieli natomiast głosić kazania, w których uważali, że Bóg Ojciec Wszechmogący nie sprawuje sam władzy nad wszechświatem, ale decyzje podejmuje wspólnie z aniołami, co było próbą zrobienia kalki wobec polskiego ustroju, gdzie król jest zależny od szlachty. Wielu doktorów Kościoła zapewne uznałoby to za herezję, ale taka była szlachecka rzeczywistość.
Z drugiej strony reformacja w Polsce stała się bardzo popularna wśród szlachty, sporo z nich przechodziło na odmianę protestantyzmu Kalwinizm. Cieszył się popularnością w Polsce, bowiem przewidywał możliwość wypowiadania posłuszeństwa królowi. Patrząc z perspektywy wieków można odnieść wrażenie, że była to wygodna religia patrząc koniunkturalnie.