W Toruniu prom jest przedmiotem dumy, w Bydgoszczy drwin (komentarz)

Fot: ZDW

Fot: ZDW

Od kilku dni prom pomiędzy Solcem Kujawskim i Czarnowem nie pływa w ogóle z uwagi na niski poziom Wisły, dzisiaj trudno prorokować kiedy Wisła się podniesie, ale patrząc na lata poprzednie i wiszące nad nami widmo suszy być może dopiero w przyszłym roku. Jeszcze kilkanaście dni temu marszałek Piotr Całbecki z dumą zapowiadał, że rozważa zakup drugiej jednostki promowej.

Z perspektywy Urzędu Marszałkowskiego zlokalizowanego w Toruniu ten prom jest zatem przedmiotem dumy, w Bydgoszczy częściej pojawiają się złośliwości, nawet radni koalicji sejmikowej z Bydgoszczy najdelikatniej pisząc maja dystans do promu.

 

Solec Kujawski oraz wschodnia część Bydgoszczy potrzebują mostu, to jest rozwiązanie na potrzeby XXI wieku, które pozwala realnie rozwiązywać problemy komunikacyjne. Prom, który może zabrać na jeden kurs maksymalnie 15 samochodów wygląda przy tym jako zabawka, można sobie raz czy dwa razy popłynąć turystycznie dla samej atrakcji z rejsu, ale to nie jest realne rozwiązanie problemu. W szczególności, że w praktyce częściej stoi nieużytkowany niż pływa.

 

W Bydgoszczy można odnieść wrażenie, że panuje przekonanie, iż trzeba się skupić w zabieganiu o budowę mostu, który mógłby tworzyć wschodnią obwodnicę miasta. W Toruniu uznano, że na najbliższe długie lata wystarczy prom. Jakby jednak nie chciano zauważyć, że nawet tymczasowo prom to rozwiązanie wadliwe, bowiem weszliśmy w okres niskich stanów Wisły, być może zmieni to w dalszej przyszłości kaskadyzacja, ale znów mówimy o perspektywie przynajmniej kilkunastu lat. O totalnym oderwaniu Urzędu Marszałkowskiego świadczą wypowiedzi marszałka, który sprawia wrażenia, jakby tych problemów nie widział, dlatego wpadł na pomysł, aby zbudować drugi prom. Co jednak z tego, że przez większość roku oba promy mogą być uziemione przy biegu.