Wolna amerykanka w ratuszu (felieton)

Wolna amerykanka w ratuszu (felieton)

Sprawy wyciągniętej przez radnych PiS, iż na nośnikach udających media wydawanych przez Urząd Miasta promowany był alkohol nie da się zamknąć usunięciem zdjęcia, które najprawdopodobniej poprzez oczywistą reklamę konkretnych mocnych alkoholi naruszała prawo. Do dzisiaj na miejskiej stronie jest publikacja, której właściwie jedno przesłanie jest takie, że mamy w centrum miasta lokal gdzie można się napić 60 rodzajów whisky i 60 rodzajów rumu. Nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek misją publiczną, a nawet więcej – jest to wprost promowanie szkodliwych społecznie nawyków.

 

Mam nadzieję, że ten felieton być może sprawi, że ta publikacja nie mająca nic wspólnego z misją informowania bydgoszczan (a tak administracja prezydenta Bruskiego tłumaczy konieczność wydawania prawie miliona złotych z podatków na utrzymanie tej imitacji medium), że ta publikacja zniknie – chyba, że w jakiś sposób zadeklarowano właścicielowi lokalu, że ta publikacja nie zniknie, a my jako opinia publiczna o tym nic nie wiemy.

 

Ta sytuacja pokazuje jednak, że mamy w ratuszu już totalną wolną amerykankę. Nierówna konkurencja wobec mediów prywatnych polega już nie tylko na tym, że ratusz na zabawę w media nie musi się kierować rachunkiem ekonomicznym, może wykorzystywać publiczne pieniądze na swoją promocję, profile Miasta Bydgoszczy w mediach społecznościowych, to cyklicznie reklamowane są lokale gastronomiczne co jest już ingerencją – z wątpliwościami naruszania Konstytucji – w rynek reklamowy. Bez dwóch zdań te publikacje mają charakter reklamowy, tym samym zaburzają rynek reklamowy.

 

Brak regulaminu czyli wolna amerykanka

W tej sytuacji największe wątpliwości budzi jednak totalny brak transparentności w doborze lokali jakie są reklamowane z wykorzystaniem mienia Miasta Bydgoszczy, czyli nas wszystkich jako podatników. Wiemy jedynie, że ratusz nie pobiera opłaty za tę promocję, ale w sytuacji braku transparentnych zasad nie można wykluczyć, że ktoś uzyskał np. korzyść w postaci gastronomicznej za to, iż dana publikacja się ukazała. Żeby było jasne – nie stawiam w tym momencie nikomu takiego zarzutu, ale pokazuję, że w praktyce istnieje taka możliwość, a doktryna antykorupcyjna głównie opiera się na systemowych rozwiązaniach, które powinny takie możliwości jednoznacznie wykluczyć. W sytuacji, gdy o wyborze lokali, które są reklamowane z wykorzystaniem mienia publicznego decydują pojedynczy urzędnicy takiej pewności nie ma. Zakładając, że każdy z nas ma ograniczony budżet jaki może wydatkować na wyjścia, to jeżeli dzięki tej reklamie wydamy więcej w promowanym podmiocie, to konkurencyjne lokale będą na tym stratne. Z rozmów z restauratorami wiem, że jest to drażliwa sprawa.

 

Rozwiązaniem tego problemu – jeżeli dla ratusza tak ważne jest wydawanie swojego medium oraz promocja na nim lokali gastronomicznych, powinno być opracowanie regulaminu takich publikacji ze wskazaniem wytycznych jakie dokładnie lokale mogą być reklamowane, ze wskazaniem wymogów i procedury w jaki sposób każdy zainteresowany przedsiębiorca mógłby o takie wsparcie z wykorzystaniem miejskich kanałów wnioskować. Dobrym rozwiązaniem byłby otwarty konkurs, gdzie publikowane byłyby listy rankingowe.