Zdaniem naukowców Polacy i polska polityka potrzebują nowej umowy społecznej

Zdaniem naukowców Polacy i polska polityka potrzebują nowej umowy społecznej

– Polska potrzebuje nowej umowy społecznej – podkreśla prof. Maciej Kisilowski z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Wiedniu. Jak wskazuje, polskie społeczeństwo jest dziś spolaryzowane jak nigdy dotąd, a rozwarstwienie i napięcia pogłębia ustrój, w którym zwycięzca wyborów bierze wszystko, a przegrany zostaje z niczym. – Najbardziej nienawidzimy tej drugiej strony, jeśli czujemy się zagrożeni. A obecny system powoduje, że rzeczywiście jesteśmy zagrożeni, ponieważ władze centralne mogą w każdej chwili narzucić nam rozwiązania, z którymi się nie zgadzamy, które są dla nas obce – mówi ekspert. Jak ocenia, kluczem do rozwiązania problemu jest lepszy podział władzy pomiędzy centrum a samorządy wojewódzkie i gminne. Taki podział pozwoli Polakom w większym stopniu decydować o tym, jak chcą urządzić swoje lokalne i regionalne społeczności. Alternatywą jest bowiem dalsza wojna polsko-polska, niezależnie od tego, kto wygra nadchodzące, jesienne wybory.

 

– Część Polaków jest bardziej progresywna w swoich przekonaniach, czyli liberalna lub lewicowa. Ta część chciałaby, żeby Polska wyglądała tak jak państwa Europy Zachodniej. A druga część Polaków ceni sobie naszą odrębność i wyjątkowość, jest bardziej konserwatywna. Dzisiejszy ustrój polityczny powoduje, że jedna strona wygrywa wybory do Sejmu paroma głosami, a ta druga, która przegrała, czuje się „pod okupacją”, nie czuje się u siebie, podczas gdy rządzi obóz przeciwny. Dlatego ważne, aby tę władzę inaczej podzielić. Powinna ona być bardziej samorządowa, by była bliżej ludzi, a nie tylko w centrum na ulicy Wiejskiej w Warszawie – mówi agencji Newseria Biznes prof. Maciej Kisilowski, profesor prawa i strategii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Wiedniu.

 

Polskie społeczeństwo jest obecnie bardzo spolaryzowane, głównie pod względem politycznym. Raport „Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?”, opublikowany przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami, pokazuje, że zarówno zwolennicy PiS, jak i zwolennicy partii opozycyjnych mają negatywny stosunek do swoich oponentów politycznych, żywiąc niechęć, która nierzadko przyjmuje formę dehumanizacji i prowadzi do postaw agresywnych.

 

Te silne podziały polityczne pogłębiają nieufność, napięcia i brak spójności społecznej. Jak zauważa Polskie Towarzystwo Studiów nad Przyszłością, to z kolei przekłada się na potencjał rozwojowy państwa. Polaryzacja społeczna powoduje bowiem brak poczucia współodpowiedzialności obywateli za państwo oraz zanik społeczeństwa obywatelskiego w imię walki ścierających się grup interesów.

 

– Najważniejszym problemem jest dziś w Polsce ta atmosfera ciągłej wojny, ciągłego odbijania sobie państwa – mówi ekspert. – Polska jest tak naprawdę ogromnym sukcesem, jednym z niewielu państw, których gospodarki rosły w ostatnich dekadach tak szybko. Oczywiście chcielibyśmy, żeby wiele rzeczy – szpitale czy szkoły – było lepszych, ale generalnie najważniejszą bolączką Polski jest dziś ustrój polityczny, który nie rozładowuje tych konfliktów, nie buduje na tym, co wspólne, ale dolewa oliwy do ognia w tych sprawach, w których się różnimy.

 

Według eksperta jednym z kluczowych wyzwań jest dziś przywrócenie demokratycznych reguł gry w państwie i wypracowanie stabilnego ustroju, na który zgodzą się obywatelki i obywatele reprezentujący główne nurty polityczne – od lewicy i liberałów po konserwatywną prawicę.

 

– Polska potrzebuje nowej umowy społecznej – podkreśla prof. Maciej Kisilowski. – Nasz system trochę ugrzązł, wszyscy czujemy, że polityka nie spełnia naszych oczekiwań. Włączamy wiadomości – TVP, jeśli jesteśmy po stronie konserwatywnej, albo TVN, jeśli po stronie opozycyjnej – i ta polaryzacja, ta wojna polsko-polska jest po prostu nie do zniesienia. I to nie jest wina tego czy innego polityka, czy nawet całego rządu. To jest właśnie problem zasad, które zbytnio centralizują władzę i powodują, że zwycięzca bierze wszystko, a przegrany czuje, że nie ma nic. Ale na szczęście mamy takie instytucje, tzn. nasze wojewódzkie i gminne samorządy, które są dobrym polem do tego, aby tę władzę lepiej podzielić między obywateli.

 

W opublikowanej niedawno książce „Umówmy się na Polskę” grupa 28 ekspertów i ekspertek – reprezentujących różne poglądy i różne opcje polityczne – przedstawiła propozycję nowych, demokratycznych zasad funkcjonowania państwa. W ich ocenie kluczem do stabilnej demokracji jest większe zaangażowanie w mechanizmy rządzenia krajem samorządów wojewódzkich i gminnych, a także samych obywateli. Dlatego – jak wskazują – w Polsce konieczna jest decentralizacja.

 

– Jeśli pojedziemy na Podkarpacie, to raczej spotkamy Polaków o konserwatywnych poglądach, a jeśli pojedziemy do Wielkopolski czy na Pomorze Zachodnie – to bardziej o liberalnych poglądach. I nie ma powodu, dla którego ci Polacy nie mogliby w większym stopniu decydować o tym, jak urządzać swoje regiony, swoje województwa bardziej w zgodzie z ich wartościami – mówi profesor prawa i strategii na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Wiedniu.

 

Eksperci nie proponują przenoszenia znacznej liczby nowych zadań do samorządów. Postulują natomiast, by w tych obszarach, w których samorząd i tak wykonuje już zadania publiczne – jak np. oświata – miał większą możliwość decydowania aktami prawa miejscowego o sposobach realizacji tych zadań oraz mógł dostosowywać je do swoich regionalnych potrzeb.

 

– Taki nowy kontrakt społeczny przyniósłby Polsce dwie podstawowe korzyści. Po pierwsze, na poziomie centralnym zmuszałby polityków do tego, żeby szukać kompromisu i wspólnych rozwiązań. A po drugie, jeśli tych rozwiązań nie da się znaleźć, to zawsze byłaby taka „opcja awaryjna” w postaci tego, że dane zagadnienie, daną politykę publiczną można byłoby po prostu przenieść, zdecentralizować na poziom województw, bo nie wszystko musi być wszędzie takie samo. Wbrew pozorom większość naszych konfliktów – dotyczących np. tego, czy mamy, czy nie mamy handlować w niedziele albo czy mamy mieć gimnazja – to nie są sprawy, które muszą koniecznie wyglądać tak samo w całej Polsce. Z kolei w sprawach ogólnopolskich – dotyczących np. wsparcia dla Ukrainy, mocnej pozycji Polski w NATO i Unii Europejskiej – jesteśmy raczej zgodni. Natomiast ta zgoda jest dziś przesłaniana codziennymi konfliktami, które niepotrzebnie są wszystkie skoncentrowane w Warszawie – ocenia prof. Maciej Kisilowski.

 

Jak podkreśla, polskie społeczeństwo potrzebuje takiej nowej umowy – stabilnych zasad ustrojowych opartych na decentralizacji. Alternatywą jest bowiem dalsza polaryzacja i rozwarstwienie społeczeństwa – niezależnie od tego, kto wygra nadchodzące, jesienne wybory.

 

– W obecnym systemie ta polaryzacja tylko się pogłębia, bo najbardziej nienawidzimy drugiej strony wtedy, gdy czujemy się przez nią zagrożeni. A ten scentralizowany system powoduje, że rzeczywiście jesteśmy zagrożeni, ponieważ władze centralne mogą w każdej chwili narzucić nam rozwiązania, z którymi się głęboko nie zgadzamy, które są nam obce. Jeżeli to będzie władza progresywna, to Polacy o poglądach konserwatywnych poczują się przez nią okupowani – i odwrotnie. Dlatego ta nowa umowa społeczna jest konieczna, bo alternatywą jest po prostu dalsza wojna – mówi ekspert z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Wiedniu.

 

Na temat konieczności wprowadzenia nowej umowy społecznej dyskutowano podczas jednego z ostatnich spotkań Thursday Gathering, cyklicznych imprez, które przyciągają społeczność innowatorów i zachęcają do dyskusji na najbardziej palące tematy z obszaru gospodarki, technologii i społeczeństwa. Spotkania są otwarte dla wszystkich i odbywają się w każdy czwartek w warszawskim Varso przy ulicy Chmielnej. Ich organizatorem jest Fundacja Venture Café Warsaw i jej partnerzy.