,,Bydgoszcz Informuje” pod szczególnym nadzorem w kampanii wyborczej (raport)



,,Bydgoszcz Informuje” pod szczególnym nadzorem w kampanii wyborczej (raport)

Ratuszowe media naturalnie stały się przedmiotem szczególnej uwagi w kampanii wyborczej, głównie pod kątem tego, czy środki publiczne nie służą wspieraniu rządzącego prezydenta. Z naszej analizy wynika, że wpływ ,,Bydgoszcz Informuje” na wybory był niezbyt duży, co z kolei może pokazywać, że decydenci w ratuszu poważnie podchodzili do pojawiających się zarzutów, że nadużywanie tego wydawnictwa może prowadzić do tego, że kampania nie będzie sprawiedliwa. Doszło jednak do kilku incydentów.

 

Jeżeli chodzi o papierową gazetę ,,Bydgoszcz Informuje” to w oczy rzuci się to, że w ostatnich dwóch numerach ani razu nie pojawiło się zdjęcie prezydenta Rafała Bruskiego, co z kolei może nam pokazywać, że bardzo starano się, aby uniknąć wszelkich podejrzeń. W gazetkach innych samorządów z regionu – roiło się aż od zdjęć włodarzy z regionu ubiegających się o reelekcję. Unikano też w Bydgoszcz Informuje tematów, które mogą się kojarzyć z polityką (choć takowe znajdziemy już w numerach z kampanii parlamentarnej), jedynie wydrukowano w jednym wydaniu pełną listę kandydatów na radnych. Organizacje strażnicze zwracają uwagę też na wywiady w tego typu periodykach, które są nadużywane w kampaniach wyborczych – w Bydgoszczy tego problemu nie było.

 

W internecie było kilka incydentów

Pod koniec lutego było wyraźnie widoczne, że BI na portalu będzie chciało relacjonować kampanie samorządową. Pojawiające się treści wskazują, że co do zasady starano się pisać o wszystkich kandydatach na prezydenta, przy czym w przypadku posła Łukasza Schreibera i kandydatki Joanny Czerskiej-Thomas były to neutralne informacje, z delikatną złośliwością do PiS, to w przypadku urzędującego prezydenta Rafała Bruskiego, jednocześnie szefa twórców BI, były to ewidentnie treści pokazujące go z pozytywnej strony – jako osoby wiarygodnej. Tę aktywność krytykowaliśmy , w macu z niej jak można zauważyć zrezygnowano.

 

Istotniejszy incydent w internecie miał też miejsce pod koniec kampanii wyborczej, gdy ukazała się publikacja po konferencji prasowej prezydenta Rafała Bruskiego, który atakował kandydata Łukasza Schreibera, że jest niewiarygodny. Mimo tego, że Schreiber do wypowiedzi prezydenta się odnosił, zaprezentowano przekaz jednostronny. Dodatkowo tytuł mógł wprowadzać odbiorcę w błąd, gdyż sugerował, że według NIK Bydgoszcz na zmianach podatkowych rządu PiS straciła 673 mln zł – do tej kalkulacji Związku Miast Polskich Najwyższa Izba Kontroli jednak się nigdy nie odnosiła, jedynie stwierdziła, że Bydgoszcz jest stratna – ale podana kwota to już interpretacja urzędnika.

 

Wykorzystano niewielki potencjał BI

Oddziaływanie Bydgoszcz Informuje w internecie to głównie Facebook, gdzie wykorzystywane są fan page należące do Miasta Bydgoszczy oraz dodatkowo wykupowane są posty sponsorowane. W marcu i kwietniu były posty sponsorowane, nie były one jednak wykorzystywane agresywnie. Choć w dniach 3-6 kwietnia mocno promowano tekst z Bydgoszcz Informuje, w którym prezydent zachwala obecność Polski w Unii Europejskiej, co można odebrać jako promocję jego osoby (kampania według FB kosztowała około 700-800 zł). Od lutego zrezygnowano natomiast z promocji mającej na celu pozyskiwanie fanów dla profilu Bydgoszcz Informuje – czyli można powiedzieć, że na okres kampanii nieco wyluzowano. Z drugiej strony – pozyskiwani obserwujący niemal regularnie przez ponad półtora roku to była baza, do której nie ma dostępu większość lokalnych mediów, a także konkurencja polityczna.

 

Zważywszy jednak na umiarkowaną politykę wykorzystywania płatnej promocji na Facebook-u, w kampanii wykorzystano niewielki potencjał jakim mógł dysponować ratusz. Z tego powodu można uznać, że wpływ ratuszowych mediów na wybory nie był wielki. Wykorzystywano co prawda bazę odbiorców budowaną długimi latami (profil Bydgoszcz.pl) przy udziale publicznych funduszy, w ramach której prezentowano bydgoszczanom narrację mimo wszystko ocierającą o propagandę sukcesu, to w dużych miastach ma to znikome znaczenie – bo mieszkańcy co do zasady i tak są świadomi niedoskonałości, które w tych publikacjach są pomijane.

 

Co dalej z Bydgoszcz Informuje?

Nie wykorzystywanie potencjału jaki zbudowano w kampanii wyborczej przez decydentów ratusza to dobry prognostyk na przyszłość. Wiemy jednak, że z jednej strony nie ma woli politycznej dla likwidacji wydawnictwa, z drugiej jednak obecna sytuacja budzi poważny konflikt chociażby z Europejską Konwencją Praw Człowieka. W niedalekiej przyszłości planujemy zaprezentować analizę, w której wskażemy możliwe kierunki ewolucji, aby szły one w duchu Europejskiego Aktu Wolności Mediów, na którymi prace finalizuje obecnie Unia Europejska.