,,Chodził dumny jak paw z łańcuchem” – czyli kulisy pierwszych sesji Rady Miasta Bydgoszczy



,,Chodził dumny jak paw z łańcuchem” – czyli kulisy pierwszych sesji Rady Miasta Bydgoszczy

– Mamy mocno odmłodzony klub i na pewno nie będziemy łatwą opozycja – przyznaje radny Paweł Bokiej, szef Bydgoskiej Prawicy. Zupełnie inaczej wygląda klub KO-Nowej Lewicy, gdzie jest sporo emerytów, a tak się stało, bo najlepsze miejsca na listach przypadły właśnie im, z tego powodu młodsi działacze do dzisiaj są rozgoryczeni, do tego wiele osób ma żal do prezydenta Rafała Bruskiego, że ten wpuścił na listy Nową Lewicę – Przehandlował on niewystawianie przez Nową Lewicę kandydata na prezydenta, teraz jednak Lewica stawia warunki, a Koalicja ma najsłabszą pozycję od dekady – mówi nam anonimowo jeden z działaczy. Żal wynika z tego, że Lewica zdobyła tyle mandatów kosztem działaczy KO, a gdyby sama wystawiła listę, to zapewne nie byłoby jej wogóle w Radzie Miasta.

 

W Bydgoszczy Lewica to skamieniały układ, radna Anna Mackiewicz może się poszczycić już 30 latami w Radzie Miasta, z małymi przerwami na bycie wiceprezydentem, tutaj możemy mówić wręcz o zasiedzeniu. Było to możliwe, ale kosztem tego, że młodszym działaczom blokowano ścieżkę awansu samorządowego. Przez te trzy dekady wokół lewicowych młodzieżówek przewinęły się dziesiątki osób, średnio jednak po kilku latach osoby przestają się udzielać, bo są blokowani przez beton partyjny – Gdy młodzi podnoszą ten problem to słyszeliśmy zawsze: Jesteście młodzi to zdążycie jeszcze być radnymi – mówi nam jeden z byłych działaczy Lewicy. Będący obecnie najbardziej dynamiczni działacze z Razem którzy mogliby wnieść nowe spojrzenie do chociażby na kwestię mobilności miejskiej, będąc blokowanym w tych wyborach przez władze Nowej Lewicy, zdecydowali się na desperacki krok startu z egzotycznej koalicji na listach Trzeciej Drogi. Wyszła wręcz kompromitacja, a twarzą lewicy w bydgoskim samorządzie zamiast przedstawicieli nurtu zrównoważonego transportu będzie radny Zdzisław Tylicki, który słynie z tego, że lubi pokazywać swoje nowe samochody, oczywiście z nadwoziem suv niespecjalnie wpisujące się w ideę ekologicznych miast oraz swoją spersonalizowaną tablicą rejestracyjną, będąc tak naprawdę zaprzeczeniem poglądów dzisiejszej lewicy. Spora część działaczy z Razem pewnie już więcej w wyborach nie wystartuje i tak bydgoska lewica traci kolejne pokolenie.

 

Średnia wieku w prezydium Rady Miasta przekracza 62 lata, jak nie będziemy liczyć przewodniczącej Moniki Matowskiej to nawet 72 lata. Mamy pierwszą chyba w historii kadencję, że do prezydium nie wybrano aktywnych ludzi, ale potraktowano je jako odcinanie kuponów dla najstarszych radnych.

 

W prezydium znalazł się też radny Zdzisław Tylicki, który w poprzedniej kadencji właściwie miał tylko jedną inicjatywę, podniesienia uposażeń radnych. Chodził po kuluarach, namawiał radnych nawet z PiS-u. Sam człowiekiem biednym nie jest, więc tutaj te podwyżki miały być chyba tylko dla ,,lansu”. Nominację na wiceprzewodniczącego dostał głównie z racji wieku – ma 75 lat i dawni towarzysze z SLD zgodzili się, że należy mu się taki zaszczyt. Gdy jako radny senior otwierał poniedziałkową sesję w Miejskim Centrum Kultury wręcz woził się z łańcuchem przewodniczącego – Chodził dumny jak paw z tym łancuchem na klacie – słyszymy od radnych co widzieli wszystko z bliska. Był zgłoszony na wiceprzewodniczącego Rady Miasta, niespodziewanie do wyboru zabrakł mu jeden głos. Na co Tylicki miał zareagować ciężkim oddychanie, część radnych obawiała się, że będzie trzeba wzywać pogotowie. Z jego ust padły w momencie ogłoszenia wyników wulgaryzmy pod adresem klubowego kolegi Kazimierza Drozda, który w ten sposób został obwiniony o spisek.

 

Nie wiem, czy ostatecznie Nowa Lewica ustaliła, kto wtedy zagłosował nie tak jak trzeba, ale z drugiej strony czy dla ponad 300 tys. miasta najważniejszą rzeczą na dzisiaj są szczegóły kłótni między emerytami z Nowej Lewicy. Zapanowała konsternacja, ale szybko zapadła decyzja, że jeszcze tego samego dnia będzie powtórzone głosowanie. Byłem świadkiem jak Tylicki próbował się przymilać do Joanny Czerskiej-Thomas – Asiu słuchaj – zaczął mowę, ale przerwała Monika Matowska wszczynając posiedzenie Rady Miasta. Czerska-Thomas decyzją koalicji ma być w tej kadencji izolowana za to, że wystartowała na prezydenta, zamiast poprzeć od razu Bruskiego, oczekiwanie od niej poparcia w tajnym głosowaniu wyglądało jak akt desperacji. Po kolejnej przerwie słyszymy od jednego radnego Nowej Lewicy – On jest tak zdeterminowany, że jest gotowy nawet na pięć głosowań.

 

Takie głosowanie do skutku tej samej kandydatury może wyglądać niezbyt poważnie, ale tym się nikt nie przejmuje, bo w końcu potem mało kto będzie pamiętał te kulisy. W trakcie samego głosowania było czuć ogromną presje, glosowanie zgodnie z prawem jest tajne, w pewnym momencie do radnego Drozda w kabinie podchodzi radny Marek Jeleniewski też z Lewicy – Głosowanie jest tajne, co to za zaglądanie? – pytam. Ostatecznie do karty głosowania najprawdopodobniej nie zajrzał. Do głosującego radnego Jana Szopińskiego, który też był podejrzany o niesubordynację podchodzi radny Tylicki, widząc jednak włączoną kamerę wycofuje się. W drugim głosowaniu udało się wybrać Tylickiego. Można powiedzieć jest sukces samorządowców. Pewnie uda się osiągnąć Tylickiemu też sukces za kilka tygodni, gdy radni podniosą sobie też uposażenia, co nie udało mu się na przełomie 2022 i 2023 roku.

 

Bydgoska Prawica będąca w opozycji ma o tyle łatwiej, że ostatnie wybory mocno odmłodziły klub (w stosunku do klubu PiS-u w poprzedniej kadencji), jednocześnie w wyborach polegli najbardziej kontrowersyjni radni z poprzedniej kadencji, którzy byli najbardziej aktywni w awanturach na sesjach.

 

Taki jest obraz bydgoskiego samorządu na początku kadencji 2024-2029.