Dlaczego nie kandyduję? (komentarz wyborczy)



Dlaczego nie kandyduję? (komentarz wyborczy)

Jest to pytanie oczywiście retoryczne, bo byłoby nieetyczne redagować artykuły i jednocześnie kandydować z list jakiegoś komitetu, chcę jednak pokazać, dlaczego wiele osób które mogłyby wnieść dużo pozytywnych elementów do Rady Miasta czy Sejmiku Województwa, nie jest zainteresowanych kandydowanie. Można by to już na wstępie puentować, że dzisiaj bycie radnym to żaden prestiż.

 

Na początek trzeba pójść na kompromis, który wymaga pierwszego wytarzania się w błocie. Wszystko wskazuje na to, że do Rady Miasta będzie można się dostać z list trzech komitetów: Koalicji Obywatelskiej, Bydgoskiej Prawicy i egzotycznej koalicji Trzeciej Drogi. Teoretycznie każdy mógł zarejestrować komitet, potem listę kandydatów, ale realny próg wyborczy wynosi około 14%, okres pod 1989 roku pokazał, że zbliżenie się do niego jest dla nowych sił politycznych nierealne. Pomijając, że trzeba się zgodzić na jakiś nurt ideologiczny, to też trzeba zgodzić się na kandydowanie z tych samych list z kandydatami, do których postaw moralnych mamy wątpliwości. W praktyce wygląda to tak, że wybory samorządowe w systemie proporcjonalnym to gra zespołowa, zatem będziemy pracować także na to, aby te osoby miały większe szansę na zostanie radnymi. Patrząc na ogłoszone listy oraz nieoficjalne przymiarki musimy na początek zdecydować, czy chcemy kandydować z jednego komitetu z osobą, która na kłamliwej historii została gwiazdą TVP, a później dostawała honoraria za wypowiedzi z pogardą do innych Polaków lub kandydata, który pół roku temu licząc na populistyczne głosy twierdził, że jesteśmy na wojnie z Ukrainą. Można owszem wybrać inny komitet, ale wtedy legitymować swoim nazwiskiem listę z kandydatem co głosuje za podwyżkami opłat za parkowanie, a samemu pokazuje na około, że go to nie dotyczy, bo on sobie parkować może gdzie chce, bo jest vipem oraz kandydatka która wpadła na pomysł, aby zakazać krytyki aborcji robiąc z tego czyn uznawany za przestępstwo, z którego trzeba by się tłumaczyć przed prokuratorem, z karą pozbawienia wolności włącznie. Jest jeszcze trzeci komitet, gdzie mamy kandydatów od Sasa do Lasa – od skrajnej lewicy po osoby, które podważały, że to wirus Covid-19 zabija.

 

Kiedyś było tak, że starano się robić selekcję, aby z list usuwać osoby, które są albo zbyt radykalne, albo zachowują się etycznie kontrowersyjnie. Dzisiaj nikogo to nie interesuje.

 

Zazwyczaj jest tak, że najlepsze miejsca na listach – a wbrew pozorom kolejność ma kluczowe znaczenie – dostają ci najbardziej radykalni, zatem po co ktoś ma kandydować, aby wspierać osoby z pierwszego czy drugiego miejsca. Dziwi mnie chociażby niska pozycja prof. Macieja Świątkowskiego, który mocno angażował się w walkę o bydgoską medycynę, za co spotkały go nieprzyjemności chociażby na uczelni gdzie pracował.

 

Załóżmy, że jesteśmy już tym radnym

Umoczmy się jednak trochę w tym błocie i zostańmy radnymi – wydaje się, że teraz będziemy miejską elitą i służyć miastu. Ostatnia kadencja to długie i jałowe dyskusje bez konkretów oraz nie raz zachowania, z którymi poważni ludzie nie chcieli by mieć nic wspólnego. Gdy w czasie pandemii radni obradowali zdalnie, byliśmy świadkami obstrukcji obrad, gdzie radni wykorzystując niedoskonałość systemu do prowadzenia obrad, wręcz uniemożliwiały ich prowadzenie. Było gwizdanie, puszczanie muzyki, a nawet ktoś wpadł na pomysł aby walić w garnek. Zobaczcie zresztą sami:

{youtube}zK_WaJgc_ok{/youtube}

To nie nagranie z e-lekcji w podstawówce, ale obrady Rady Miasta Bydgoszczy!


Mieliśmy też dyskusje o niczym:

{youtube}ZO3f3sy9ntI{/youtube}

 

Byla sytuacja, gdy radni najpierw coś mówili, a potem po przerwie nie wrócili już na obrady:

{youtube}4vML32Tm-_s{/youtube}

 

Trwająca kilka czy niekiedy kilkanaście godzin sesja to dla osoby zajmującej się biznesem właściwie roboczy dzień w plecy, bo trzeba siedzieć na obradach, a ich zdecydowana większość czasu to jałowe dyskusje, bo jest grupa radnych, którzy robią wokół siebie show, a jednocześnie znają się na wszystkim, zatem w każdym niemal punkcie muszą zabrać głos. Nie wpływa to na jakość stanowienia prawa miejscowego, bowiem zdecydowana większość poprawek jakie się pojawiają jest odrzucana, a jak już jakaś uwzględniona to zazwyczaj stylistyczna.

 

Patrząc na listy wyborcze widzimy, że ponad 90% obecnego składu Rady się na nich znalazła, zatem nie liczmy na cuda po kwietniowych wyborach.