Dzisiaj w Polsce mamy dwie alternatywne rzeczywistości politycznej. Trwa już kampania wyborcza (felieton)



Fot: Bogusław Białas

O praworządności można powiedzieć, że albo ona jest, albo jej nie ma – nie można tego zagadnienia stopniować jak to lubią robić politycy. Dzisiaj dla części Polaków panowie Kamiński i Wąsik to odbywający karę pozbawienia wolności przestępcy, a dla drugich więźniowie polityczni – nie widzę szans, aby jedni drugich przekonali. Natomiast liderzy PO i PiS robią wszystko, aby temperaturę sporu politycznego eskalować. W praktyce weszliśmy już w czas kampanii wyborczej do samorządów, choć nie znamy przecież jeszcze terminu wyborów.

 

Ci co jeszcze kilka miesięcy temu wraz z sędziami bronili praworządności nagle zniknęli, a nie zdziwię się jak wielu z nich kibicuje ministrowi Sienkiewiczowi w decyzjach, które są na bakier z praworządnością – widocznie oni mieli potrzebę bronienia praworządności tylko wtedy gdy ją rząd PiS-u łamał. Rzeczywistość nie lubi jednak próżni – w ich miejscu pojawili się nowi obrońcy praworządności, którzy wtedy kibicowali ministrowi Ziobrze, a dzisiaj oburzają się, że zlikwidowana została propaganda w Telewizji Polskiej.

 

Fakty są takie, że zarówno wtedy dochodziło do naruszania ładu konstytucyjnego jak i teraz, co pokazał ostatni tydzień, gdy są cofnął zmiany we władzach TVP i Polskiego Radia jakich dokonał minister Sienkiewicz. Każdy kto ma elementarną wiedzę dobrze zdawał sobie sprawę, że media publiczne w Konstytucji nie są zwykłymi spółkami prawa handlowego i sobie tak po prostu minister nie może odwoływać i powoływać, ale w sumie z organizacji, które do tej pory aktywnie broniły polskiej praworządności jedynie Helsińska Fundacja Praw Człowieka zabrała wyraźnie głos przeciwko takiemu postępowaniu. Ostatnio czytałem artykuł, że jakiś samorząd z południa Polski chce nabyć publiczne radio – to ordynarne nabijanie się z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, której interpretacje wynikające chociażby z wyroków ETPC wskazują, że wszelkie media publiczne powinny być niezależne od władzy. Ten pogląd powiela też w pracach nad Europejskim Aktem Wolnści Mediów Komisja Europejska i Parlament Europejski. Nowy serwis informacyjny TVP1 o tym, że sąd decyzje ministra Sienkiewicza podważył, pominął – bo po co mówić o rzeczach negatywnych dla nowego rządu. Gdy media branżowe Press.pl zadzwoniły do osoby odpowiedzialnej – pan Płuska się rozłączył, bo po co się tłumaczyć. Początek odpartyjniania mediów nowa władza ma nie najlepszy.

 

Kończąc wątek medialny – można jedynie ubolewać, że w Polsce nie rozpoczęliśmy debaty jak systemowo odpartyjnić media, choć w Europie w kilku państwach już dawno się to udało. Nikt nie dyskutuje czy to o rozwiązaniu niemieckim (gdzie rząd centralny nie ma wpływu na żadne media) czy Finlandii (gdzie premier po próbie nacisku na redakcję musiał podać się do dymisji). W Polsce mamy z jednej strony mamy będące na bakier z praworządnością działania ministra Sienkiewicza, a z drugiej strony protesty PiS, który ma do zaoferowania powrót do tego co było – czyli telewizji, gdzie panowie Pereira i Kłeczek za publiczne pieniądze nawalają w przeciwników politycznych i Donalda Tuska.

 

Dwie rzeczywistości – naukowo to możliwe

Można odnieść wrażenie, że żyjemy w Polsce w dwóch rzeczywistościach, gdzie propagandę można nazwać wolnymi mediami, a przestępcę więźniem sumienia. Gdzie praworządność jest łamana tylko wtedy, gdy robi to nasz przeciwnik polityczny.

 

Przy tej okazji chciałbym wrócić do jednych z moich ulubionych dzieł naukowych autorstwa amerykańskie naukowca Drewa Westena. Cytaty, które tutaj przytoczę, publikowałem już w przeszłości, ale w dzisiejszej rzeczywistości są jeszcze bardziej wyraziste. Rolą mediów w mojej opinii jest bowiem także opisywanie rzeczywistości od strony naukowej.

 

Zacznę jednak od myśli Francisa Bacona z XVII wieku: Rozum ludzki, skoro raz przyjął pewien pogląd (czy to dlatego, że jest on tradycyjnie uznawany, czy też dlatego, że nam jest przyjemny), wszystko inne ściąga na jego poparcie i potwierdzenie. I choć większa jest może siła i liczba wypadków, które przemawiają przeciwko temu poglądowi, mimo to jednak nie zwraca na nie uwagi i albo lekceważy je, albo wprowadzając pewne drobne rozróżnienie usuwa je i odrzuca – kierując się uprzedzeniem grożącym poważnymi i zgubnymi następstwami, ażeby tylko powaga owych poprzednich koncepcji pozostała niezachwiana.

 

Drew Westen w swojej książce poszerza ją o wyniki konkretnych badań. W 2004 roku zespół badaczy amerykańskich: Drew Westen, Stephan Hamann i Clint Kilts – zrealizowali ciekawe badanie. Sprzeczne wypowiedzi Georga Busha i Johna Kerry przedstawiono zagorzałym zwolennikom republikanów i demokratów. Kerry w korespondencji z wyborcami w jednym liście stanowczo potępił interwencje USA w Iraku, w drugim liście natomiast poparł decyzję prezydenta Busha o wprowadzeniu wojsk do Zatoki Perskiej. Natomiast jeżeli chodzi o Georga Busha, to przedstawiono badanym jego wypowiedź na spotkaniu w szpitalu dla kombatantów, że osoby narażające życie za ojczyznę muszą mieć najlepszą opiekę medyczną, zaś tego samego dnia jego administracja zmniejszyła liczbę żołnierzy, do szpitali finansowanych z budżetu Pentagonu. Ankietowani popierający republikanów uznali, że John Kerry w związku z przedstawionymi wypowiedziami jest niewiarygodny, natomiast sprzeczność w zachowaniu Busha bagatelizowali. Jak można się domyśleć – wyborcy demokratów zareagowali w przypadku obu kandydatów na odwrót.

 

Wyniki pokazały, że kiedy zwolennicy jakiejś partii muszą się zmierzyć z informacjami zagrażającymi ich poglądom, z reguły potrafią dojść do wypaczonych przez emocje wniosków – komentuje wyniki badania Drew Westen w książce ,,Mózg polityczny” – Kiedy człowieka skonfrontuje się z potencjalnie przykrymi informacjami politycznymi, aktywuje się sieć neuronalna, która wytwarza emocjonalny dyskomfort.

 

Badacz stwierdza dalej: Mózg rejestruje konflikt między danymi i pragnieniami, po czym zaczyna szukać sposobów na zakręcenie kranu z nieprzyjemnymi emocjami. Wiemy, że podczas naszych badań mózg zdołał tego dokonań, ponieważ większość uczestników utrzymywała, że nie dostrzegli żadnego konfliktu między, słowami i czynami swojego kandydata.