Frekwencja do Senatu nie była za duża, ale demokracja kosztuje

Frekwencja do Senatu nie była za duża, ale demokracja kosztuje
Fot: UM Włocławek

Szacuje się wstępnie, że ubiegłotygodniowe wybory uzupełniające do Senatu kosztowały podatników prawie 4 mln zł, czyli wartość kilku placów zabaw lub kilku kilometrów dróg osiedlowych. Szczegółowe szacunki poznamy za kilka tygodni. Pokazuje to jednak też jedną z głównych wad ordynacji jednomandatowych.

Przypomnijmy – wybory uzupełniające odbywały się we Włocławku oraz okolicznych powiatach. Wygrał je zdecydowanie Stanisław Pawlak z Nowej Lewicy, który uzyskał jednak niecałe 10 tys. głosów. Frekwencja wyniosła mniej niż 8%. Mógł się na to złożyć termin w sezonie wakacyjnym, z upałami które nie musiały zachęcać do pójścia do urn.

Był senatorem tylko kilka tygodni

Główną przyczyną wyborów przedterminowych był wybór byłego już senatora Krzysztofa Kukuckiego na prezydenta Włocławka. Kukucki do Senatu wybrany został w październiku, ale już kilka tygodni później zarejestrował się jako kandydat na prezydenta miasta. Polityk musiał być świadomy tego, że w przypadku wyboru na prezydenta będzie trzeba ponieść koszty przedterminowych wyborów. W pewnym sensie jest to zatem też odpowiedzialność polityczna.

Niskiej frekwencji nie można w całości tłumaczyć wakacjami i upałami, nie można wykluczyć bowiem, że część wyborców, którzy głosowali jesienią na Kukuckiego, mogła poczuć się zniesmaczona tym, że zaledwie kilka tygodni później są nowe wybory.