Kandydaci nie zadbali o merytoryczną dyskusję. Jedna kandydatka pokazała, że na urząd jest totalnie nieprzygotowana

Kandydaci nie zadbali o merytoryczną dyskusję. Jedna kandydatka pokazała, że na urząd jest totalnie nieprzygotowana

We wtorek biblioteka UKW gościła zorganizowana w szerszym porozumieniu debatę prezydencką. Trudno ją nazwać przełomową albo specjalnie miasto twóczą, bowiem kandydaci często nie odpowiadali na pytania, ale recytowali formułki ze swoich konferencji prasowych. Z tego powodu nic nowego właściwie nie zobaczyliśmy. Debata wykazała jednak ewidentny brak przygotowania do funkcji o którą się ubiega kandydatki Europejskiej Lewicy Mai Adamczyk.

W czasie tej debaty nie usłyszeliśmy w zasadzie nic nowego, można odnieść wrażenie, że kandydaci wypowiadali się w taki sposób, aby zadowolić swoich sympatyków. Kandydatka Maja Adamczyk merytorycznie wypadało wyróżniająco się słabo, realia debaty są o tyle trudniejsze od konferencji prasowych, że nie można się wyuczyć krótkiego zagadnienia. Kandydatka w pewnym mieście obwieściła – Możemy wyemitować obligacje długoterminowe, nikt o tym nie mówi, ale dzięki temu możemy zasilić nasz budżet miasta – stwierdziła, jakby odkryła Amerykę. Obligacje to jednak jedno z narzędzi dłużnych, które jest wliczane i tak do zadłużenia, bo ich istotą jest to, że po umówionym czasie trzeba je wykupić. W oparciu o obligację zmodernizowano bydgoski system wodociągowy, zatem były one stosowane w Bydgoszczy. To jest tylko jeden z wielu przykładów, w którym kandydatka pokazywała brak swojego przygotowania do funkcji o którą się ubiega.

 

W czasie debaty doszło też do kilku ciekawych interakcji – Jak zatrzymać ludzi młodych wyjeżdżających do innych dużych miast, a także wieloletnich mieszkańców, którzy przeprowadzają się pod Bydgoszcz? – zadała pytanie Joanna Czerska-Thomas, która zgodnie z regułami debaty nie mogła już na nie odpowiedzieć.

 

– To jest także kwestia komunikacji miejskiej, to jest kwestia, aby uczynić miasto jak najbardziej atrakcyjnym. Mówiliśmy o tym jak ściągać studentów, jak ściągać młodych ludzi Mówimy o tym, że potrzebny jest powrót dużych imprez do Bydgoszcz:. Grand Prix, festiwal filmu kobiecego, proponujemy też wielki międzynarodowy festiwal muzyki filmowej, Jarmark Kazimierzowski podobny jak Jarmark Dominikański w Gdańsku. To wszystko można zrobić – wymieniał poseł Łukasz Schreiber.

 

– Camerimage też powinien wrócić do Bydgoszczy ponieważ rozsławiał nas nie tylko na kraj, ale na cały świat – zjeżdżali się aktorzy z całego świata. Także mieliśmy się czym pochwalić. Grand Prix mi się marzy też, ale wiemy Panie Łukaszu, że to bardzo duża inwestycja – uzupełniła kandydatka Maja Adamczyk.

 

– Jakbym się zastanawiał nad wyborem miasta to czym bym się kierował? Pracą przede wszystkim ,ewentualnie studiami, ewentualnie jakością uczelni, dostępności mieszkań i to są kryteria, a czy się odbędzie Camerimage to nie tym się kierują młodzi ludzie wyjeżdżając czy wracając, albo tym jak wygląda trybuna na Polonii – taka jest rzeczywistość, dlatego chodźmy po ziemi. W Bydgoszczy są jedne z najtańszych mieszkań na rynku w porównaniu z dużymi miastami w Polsce – odpowiedział z kolei prezydent Rafał Bruski.

 

Koszty obietnic wyborczych

Temat ten pojawił się, gdy pytania zadawał prezydent Rafał Bruski – Podliczyłem obietnice wyborcze pana Łukasza Schreibera – 4-5 mld zł. Przy 100 mln, które mamy dzisiaj w budżecie dzięki poprzedniemu rządowi (red. mowa o nadwyżce operacyjnej) to jest 40-50 lat.

 

Tym pytaniem do tablicy wywołany był poseł Łukasz Schreiber – Nie wiem jak Pan to liczył, ale to się nie udało za bardzo. 250 mln zł rocznie to faktycznie jest koszt naszych inwestycji. Napisaliśmy to jasno, że są środki zewnętrzne potrzebne, a jeżeli liczymy to ze środkami zewnętrznymi to tak. Ten strasznie zły rząd, któremu Pan tyle czasu poświęca, ten rząd zapewnił Bydgoszczy inwestycje za około 4,5 mld zł. Czy chce Pan powiedzieć, że Pana koledzy których Pan wspierał na plakatach są gorsi. Te pomysły są realne.

 

Na portalu TVP Bydgoszcz znajduje się wpis w którym Schreiber chwalił się tym, że do Bydgoszczy trafiło około 4,5 mld zł, przy czym 2,9 mld zł to koszty budowy dróg ekspresowych S5 i S10, które w praktyce nie wchodzą w granice Bydgoszczy.

 

Debata pokazała nam, że polaryzacja w tych wyborach jest spora, przez co trudno jest prowadzić rzeczową dyskusję ,bowiem właściwie każdy z kandydatów wraz ze swoim otoczeniem żyje w swojej rzeczywistości. Gdybyśmy chcieli odnieść się do wszystkich nieprecyzyjnych wypowiedzi, które mogły sluchaczy wprowadzać w błąd, to chyba moglibyśmy zajmować się tylko tym do Wielkanocy – szybkie tempot debaty sprawiało, że kandydaci mogli mówić co właściwie chcą i nie było czasu nawet na wzajemną weryfikację.

 

Wspomnieć trzeba jeszcze o groteskowej konwersacji na tej debacie – prezydent Bruski zapytał kandydatkę Maję Adamczyk jak zamierza przywrócić do Bydgoszczy Collegium Medicum, co obiecuje w swoich materiałach wyborczych. Kandydatka w odpowiedzi uderzała do dumy bydgoszczan, że musimy odebrać Toruniowi co nasze, po tym gdy sala zaczęła ją przyciskać o konkrety wydusiła, że trzeba rozmawiać z władzami państwa. Jest to groteskowe, bo w 2016 około 160 tys. obywateli podpisało się pod obywatelskim projektem ustawy, który na bazie Collegium Medicum miał tworzyć Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy. Po pierwszym czytaniu w Sejmie projekt ten trafił do komisyjnych zamrażarek i przez 8 lat nie było woli politycznej po żadnej ze strony, aby cokolwiek z tym zrobić. W listopadzie zgodnie z procedurą te podpisy trafiły do niszczarki.

 

Debata z naszej strony była pewnym wyzwaniem, bowiem prowadziliśmy transmisję na żywo na wiele bydgoskich kanałów.

[iframe width=”419″ height=”236″ src=”https://www.youtube.com/embed/_P_dEiWVVcY?si=C5J3wf1Uax7LGAih” title=”YouTube video player” frameborder=”0″ allow=”accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share” referrerpolicy=”strict-origin-when-cross-origin” allowfullscreen ]