Obecnie Nowa Lewica ma wiceprezydenta Bydgoszczy i wiceprzewodniczącego Rady Miasta, w kuluarach mówi się już o tym, że w nowej kadencji, która rozpocznie się w maju – apetyty NL będą już znacznie większe – bowiem w mandatach formacja ta jest najsilniejsza od 14 lat.
Kandydująca w tych wyborach z szyldu Europejskiej Lewicy Maja Adamczyk, która była kandydatką właściwie nierozpoznawalną, bez istotniejszych dokonań w życiu publicznym uzyskała 5,15% poparcia. Pięć lat wcześniej Anna Mackiewicz oficjalna kandydatka Nowej Lewicy (jako SLD Lewica Razem) uzyskała 6,08%, czyli niecały punkt procentowy więcej od Adamczyk. Pokazuje to, że z punktu widzenia wyborców wartość szyldu Nowej Lewicy jest podobna do tworu jakim była Europejska Lewica.
Poparcie Nowej Lewicy udzielone już w pierwszej turze dla Rafała Bruskiego miało mu pomóc wygrać w pierwszej turze, w praktyce jednak głosy której w tej układance miały z NL przejść na Bruskiego, zagospodarowała Maja Adamczyk, a o zwycięstwie Bruskiego w pierwszej turze zdecydowały zupełnie inne czynniki. W zamian za to kandydaci NL znaleźli się na liście Koalicji Obywatelskiej do Rady Miasta, gdzie zdobyli aż 6 mandatów, gdy jak pokazują wyniki z różnych części regionu, gdyby NL poszła samemu do Rady Miasta nie zdobyłaby żadnego mandatu.
Apetyty rosną
W kuluarach mówi się, że Nowa Lewica może się jednym wiceprezydentem i jednym wiceprzewodniczącym Rady nie zadowolić. Spekuluje się już o oczekiwaniu dwóch wiceprezydentów, ale też są głosy, że Nowa Lewica może chcieć nawet funkcję przewodniczącego Rady Miasta, a do tego dodatkowo wiceprzewodniczącego.
Przewodniczącego i wiceprzewodniczących wybiera się w tajnym głosowaniu – Koalicja Obywatelska w 28 osobowej Radzie Miasta sama dysponuje jedynie 9 glosami. Zatem bez dogadania się z 6 radnych Nowej Lewicy za dużo nie wskóra. Nowa Lewica jak nie będzie zadowolona z negocjacji może zagrać tym, że w części głosowań dogada się z Bydgoską Prawicą, aby pokrzyżować plany swojego koalicjanta.