Poseł próbował dzielić skórę na niedźwiedziu, a tylko rozjuszył Lewicę

Poseł próbował dzielić skórę na niedźwiedziu, a tylko rozjuszył Lewicę

Podczas czwartkowej urodzinowej sesji Rady Miasta Bydgoszczy poseł Trzeciej Drogi Norbert Pietrykowski pogratulował Monice Matowskiej zostania przewodniczącą Rady Miasta w kolejnej kadencji. Przewodniczącego radni wybiorą jednak dopiero za dwa tygodnie – taka wypowiedź mogłaby być odebrana, że wybory 7 maja będą fikcją, bo wszystko zostało dogadane – Jeszcze się okaże – komentują w kuluarach samorządowcy Nowej Lewicy, którzy stwierdzają, że nikt z nimi nic jeszcze nie ustalał, a matematyka pokazuje, że może być ciekawie.

– Chciałbym złożyć na ręce pani przewodniczącej i gratulacje. I cieszyć się z tego, że przez kolejne lata będzie pani przewodniczącą Rady Miasta Bydgoszczy – powiedział poseł Norbert Pietrykowski, co wywołało na sali konsternację, także wśród prowadzącej uroczystą sesję Moniki Matowskiej – Jestem bardzo zaskoczona. Zapraszam na 7 maja na sesję inaugurująca kiedy tego wyboru dokonamy.

Żeby wybrać przewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy konieczne jest uzyskanie przynajmniej 15 głosów. Koalicja Obywatelska z której wspólnej listy do Rady weszli radni Nowej Lewicy ma tylko 9 głosów, dlatego potrzebuje do wyboru swojego kandydata wszystkich 6 głosów Nowej Lewicy. Prezydium wybierane jest w tajnym głosowaniu, zatem wystarczy, że tylko jeden radny Nowej Lewicy się wstrzyma, aby wybór kandydatury rekomendowanej przez Koalicję Obywatelską nie doszedł do skutku. Na dodatek nie musi się ujawniać z tym, że jest przeciwko.

 

Nowa Lewica wykorzystując tę sytuację ma spore apetyty, spekuluje się o tym, że może chcieć dwóch stanowisk wiceprezydenta i dwóch w prezydium Rady Miasta, w tym być może także przewodniczącego Rady Miasta. Póki co szerszych rozmów koalicyjnych jeszcze nie było.

 

Być może będzie trzeba się przeprosić z Trzecią Drogą

Gdyby część klubu Nowej Lewicy nie chciała się zgodzić na oczekiwania Koalicji Obywatelskiej, wówczas szukać by trzeba głosów w Trzeciej Drodze. W kuluarach się mówi, że być może udałoby się przekonać do poparcia wybranego w Fordonie Grzegorza Hoppe, ale jeżeli w Nowej Lewicy będzie się buntować więcej niż jeden radny, to problemu nie rozwiąże. Przekonać związanego wcześniej z Konfederacją Radosława Githera może być trudniej chyba, że doszłoby do jakiś uzgodnień między KO i TD, to z kolei wymagałoby się pogodzenia z kandydatką na prezydenta Joanną Czerską-Thomas i zapewne zaproponowania jej jakiegoś stanowiska. W KO mają jednak do niej żal, że rzuciła rękawicę Rafałowi Bruskiemu kandydując na prezydenta.

 

Trzecia Droga dysponuje jednak tylko trzema mandatami, zatem jeżeli większość klubu Nowej Lewicy będzie twardo grać, to wejście TD w koalicję nic nie zmieni.

 

Paradoksalnie spada pozycja Kozłowicza

Naturalnym kandydatem na wiceprezydenta z ramienia Nowej Lewicy wydaje się Mirosław Kozłowicz, który współpracuje w tej roli z Rafałem Bruskim od wielu lat. Politycznie w tej sytuacji z punktu widzenia Koalicji Obywatelskiej nie musi być najlepszym rozwiązaniem, bowiem gdyby wybrać np. Annę Mackiewicz, która tę funkcję pełniła w przeszłości, to wygasł by jej mandat radnej i w jej miejsce radną zostałaby Aurelia Ratajczak z Inicjatywy Polskiej wchodzącej w skład Koalicji Obywatelskiej. Wówczas KO zyskuje dodatkowy mandat a Nowa Lewica jeden traci.

 

Radny Jan Szopiński, który został kilka dni temu powołany na wicedyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, raczej nie jest brany pod uwagę.