W piątek ukazał się artykuł śledczy Reutersa autorstwa Stephena Greya, Johna Shiffmana i Allisona Martelli pt. ,,Years of miscalculations by U.S., NATO led to dire shell shortage in Ukraine”, co można tłumaczyć jako stwierdzenie, że lata błędnych decyzji Stanów Zjednoczonych i NATO doprowadziły do tego, że broniąca się przed Rosją Ukraina ma poważny niedobór amuniacji. W tej publikacji dość istotną rolę odgrywa bydgoski wątek, bowiem wynika z tego artykułu, że cała produkcja NATO oparta jest na Nitro-Chemie.
Reportaż zaczyna się od relacji z frontu, gdzie ukraińscy żołnierze narzekają na brak pocisków artyleryjskich typu 155 mm. Tę amunicję Ukrainie dostarczają głównie USA i pozostałe państwa NATO, ale problemem jest niewystarczająca ich produkcja.
Niewiele państw produkuje TNT z powodów środowiskowych i obawy przed wytwarzanymi wysotoksycznymi chemikaliami – czytamy w reportażu. Pojawia się w tym reportażu Bydgoszcz, z opisaniem historii sięgającej II wojny światowej, gdy Niemcy produkowali uzbrojenie w lesie koło Bydgoszczy, czyli miejscu znanym dzisiaj jako Dag Fabrik Bromberg. Kontynuacją stał się Nitro Chem, nazwany ,,Ostatnią zachowaną fabryką TNT w Europie oraz w Ameryce Północnej”. Nitro-Chem pracuje z tego powodu cała dobę.
Sformułowanie to ma uzasadnienie, bowiem reporterzy Reutersa szacują, że Nitro-Chem szacuje 10 tys. ton TNT rocznie, co pozwala wyprodukować około 1 mln pocisków. Są to szacunki, bowiem spółka nie ujawnia publicznie takich danych. Zdaniem autorów reportażu oficjalne dane o amerykańskiej produkcji mówią o ponad 30 tys. pocisków typu 155 mm miesięcznie, co rocznie daje około 360 tys., to jednak niewielki procent z tym co szacuje się dla Nitro-Chemu. Dopiero Amerykanie w 2026 roku mają plany przekroczyć 1 mln wyprodukowanych pocisków rocznie.
Reportaż Reutersa pokazuje jak ważną rolę w wojennej rzeczywistości odgrywa dzisiaj Bydgoszcz, ale też pokazuje, że płacimy za to jako społeczność lokalna cenę środowiskową. Inni nie produkują TNT w obawie o środowisko naturalne.