Z punktu widzenia Urzędu Marszałkowskiego ważniejsze od skomunikowania Bydgoszczy z Kcynią, jest zbudowanie konkurencyjnego dla funkcjonującej już kolei między Bydgoszczą i Toruniem linii tramwajowej. Taki wniosek można wysnuć po deklaracji o jakiej poparcie marszałek poprosił parlamentarzystów. Propagandę zachwytu nad tym pomysłem prowadzi podległa marszałkowski spółka Kujawsko-Pomorski Fundusz Rozwoju – która udaje, że wydaje niezależne media. Nie jest to jednak pierwszy kontrowersyjny pomysł, mamy chociażby prom pomiędzy Solcem Kujawskim i Czarnowem, który rzadziej jest użytkowany niż nie jest użytkowany choć w ostatnich latach poziom Wisły specjalnie się nie zmienił. Z tego też powodu rozprawmy się nad inicjatywą tramwaju merytorycznie – raz a dobrze.
Kluczowe fakty:
– Zaprezentowana koncepcja zakłada przejazd z Ronda Jagiellonów na aleje Solidarności w Toruniu w około 70 minut, co wydaje się mocno niedoszacowane i bardziej trzeba przyjąć, że będzie to 80-90 minut.;
– Obecnie w konfiguracji tramwaj+pociąg z Bydgoszczy do Torunia dojedziemy w około 70 minut na toruński Plac Teatralny, po wzmocnieniu komunikacji miejskiej w Toruniu można uzyskać czas optymalny w około 60 minut;
– Wynika z tego, że obecna infrastruktura pozwala na uzyskanie czasu podobnego jak prognozowany dla tramwaju (w wersji Urzędu Marszałkowskiego) lub znacznie krótszego (od naszego urealnienia), bez konieczności ponoszenia ogromnych nakładów inwestycyjnych;
– Znacznie tańsze będzie zwiększenie częstotliwości pociagów i toruńskiej komunikacji miejskiej od organizowania przewozów tramwajowych w całej tej koncepcji.
– Główny mankament w skomunikowaniu transportem publicznym centrów Bydgoszczy i Torunia leży w braku pomysłu na węzeł przesiadkowy w Toruniu. Można to rozwiązać znacznie bardziej optymalnie, niż budowa dedykowanej linii tramwajowe.
Na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego opracowano analizę, z której wynika, że przejazd pomiędzy Rondem Jagiellonów w Bydgoszczy a Alejami Solidarności w Toruniu, czyli siedzibą Urzędu Marszałkowskiego ,zajmie ponad 70 minut. Jeżeli wsiądziemy na Rondzie Jagiellonów w tramwaj to na pętle Łoskoń w Fordonie rozkładowo dojedziemy w 32 minuty, a to jeszcze nie są przecież rogatki miasta. Tymczasem pociąg Polregio z Bydgoszczy Główne do stacji Toruń Główny jedzie 40 minut (pośpieszne jeszcze krócej), gdyby zrezygnować z postoju na stacji Cierpice-Kąkol, z której korzysta niezbyt wielu pasażerów to moglibyśmy zejść nawet do 37 minut. Tramwajem zdążymy w tym czasie ledwo wyjechać poza granice Bydgoszczy – od zjechania z Mostu Fordońskiego do pętli Motoarena jest około 30 km – przejechanie tego odcinka przez tramwaj z prędkością 80 km/h bez żadnego postoju zajmie 22,5 minuty (choć trudno sobie wyobrazić, że ten tramwaj nie zatrzyma się w Przysieku, Rozgartach, Górksu, Złej Wsi Wielkiej, Czarnowie, czy Strzyżawie), od samej pętli Motoarena na aleje Solidarności tramwaje obecnie jeżdżą 15 minut. To już nam daje zatem prawie 70 minutową podróż, a jak dołożymy przystanki to jest obawa, że nawet 80 minut nie wystarczy. Urząd Marszałkowski planuje 10-15 nowych przystanków – na każde zatrzymanie delikatnie licząc trzeba przyjąć minutę co daje nam kolejne od 10 do 15 minut.. W praktyce robi się nam już czas od 80 do 90 minut. W Bydgoszczy nie przyśpieszymy tramwajów rezygnując z części przystanków, bo tramwaj nie ma jak wyprzedzić drugiego, a torowisko w Bydgoszczy służyć ma przede wszystkim ruchowi miejskiemu.
Zatem pierwszy wniosek jest taki, że marszałkowskie plany zaniżają realny czas przejazdu.
Jak dzisiaj wygląda dojazd do Torunia w systemie tramwaj+pociąg
Trzymając się marszałkowskiej koncepcji, że puntem startu jest Rondo Jagiellonów w Bydgoszczy. Stąd możemy się udać albo na węzeł Bydgoszcz Wschód (zbudowany za duże środki unijne m.in. dla lepszego skomunikowania Bydgoszczy z Toruniem, dlatego rozważanie alternatywnego rozwiązania wydaje się w tym aspekcie niegospodarne) albo pojechać na Bydgoszcz Główną. Na Bydgoszcz Wschód przejazd tramwajem trwa 14 minut – w dni powszednie przez większość doby sama tylko linia nr 3 oferuje częstotliwość co 20 minut, podobną częstotliwość ma też linia 10 i 11, zatem tramwaj powinien przyjeżdżać co kilka minut. Doliczmy 5 minut na przesiadkę, sama podróż do Torunia Głównego pociągiem zajmie stąd 28 minut, doliczyć musimy jeszcze czas oczekiwania na przesiadkę powiedzmy od 3 do 25 minut, co daje nam od 50 minut do 72 minut – częstotliwość pociągów leży w gestii Urzędu Marszałkowskiego, gdyby zwiększył on je do częstotliwości 20 minut, to w praktyce mielibyśmy oczekiwanie poniżej 10 minut na pociąg, czyli podróż Ronda Jagiellonów na Toruń Główny zajmie około 50 minut.
Możemy pojechać też na Bydgoszcz Główną, tutaj też mamy kilka tramwajów z 20 minutową częstotliwością a sama podróż trwa rozkładowo 8 minut, dodatkowo 5 na przesiadkę i 40 na podróż oraz oczekiwanie na pociąg. Tutaj również mamy podróż od 50 do 70 minut.
Gorzej wygląda to już infrastrukturalnie po stronie toruńskiej, bowiem na południową część Wisły, gdzie znajduje się Toruń Główny nie dociera żadna linia kolejowa. Gdyby jednak chcieć zbudować po tej stronie rzeki stację przesiadkową i doprowadzić do niej linie tramwajową, to wyjdzie znacznie taniej niż budować tramwaj z Torunia do Bydgoszczy. Obecnie przejazd pociągu z Torunia Głównego na stację Toruń Miasto trwa 3 minuty. Obok tej stacji znajduje się przystanek tramwajowy skąd można dojechać na aleje Solidarności w 11 minut. Po stronie toruńskiej częstotliwość tramwajów jest już mniejsza niż w Bydgoszczy, zatem trzeba by trochę poczekać. To jednak, gdy uśrednimy to już dzisiaj można dotrzeć z Ronda Jagiellonów na aleje Solidarności w kombinacji tramwaj+pociąg+tramwaj w około 80 minut (a jak się poszczęszczą rozkłady i szybciej) lub na Toruniu Głównym wsiąść w autobus linii 27, który na aleje Solidarności jedzie około 10 minut – tutaj mamy średni czas 70 minut.
Wniosek jest zatem taki, że już dzisiaj możemy dojechać w czasie podobnym lub nawet krótszym jak zakłada koncepcja tramwaju metropolitalnego, a gdyby doszło do zwiększenia częstotliwości pociągów oraz toruńskiej komunikacji miejskiej mamy wynik, z którym tramwaj nie ma szans konkurować.
Kluczowa jest zawsze częstotliwość
Jak wspomniałem na początku na dzisiaj poza analizą przebiegu tramwaju nie mamy nawet szacunków kosztów zarówno po stronie budowy ponad 30 km torowiska, ale też utrzymania takich przewozów.
Wykazałem, że już dzisiaj można pokonać tę trasę w około 70-80 minut, gdzie na rozpoczęcie podróży z Ronda Jagiellonów poczekamy mniej niż 10 minut. W Toruniu jest nieco gorzej, ale tu wystarczy decyzja toruńskiego MPK. Jako alternatywę proponuje nam się podróż tramwajem w czasie 72 minut (według Urzędu Marszałkowskiego czy około 90 minut według bardziej realnych szacunków), istotne jest jednak jak długo poczekamy na przyjazd takiego tramwaju? Zaproponowanie podobne częstotliwości jak oferuje model tramwaj+pociąg będzie wiązało się z ogromnymi kosztami.
Musimy bowiem patrzeć na tramwaje pomiędzy pętlą w Bydgoszczy i Toruniu. Przejazd z jednej pętli na drugą zajmie od 1,5 godziny (przyjmując wariant optymistyczny Urzędu Marszałkowskieg) do nawet około 2 godzin patrząc wydaje mi się bardziej realistycznie. Zatem jeżeli dany tramwaj przyjmie na Rondzie Jagiellonów pasażerów o 10:30 w drodze do Torunia, to kolejnych dopiero najszybciej o 13:30, czy nawet 14:30. Żeby zachować przynajmniej 20 minutową częstotliwość musimy mieć przynajmniej 12 tramwajów w ruchu. W przypadku kolei, aby zaoferować co 20 minut pociąg wystarczy 5-6 pociągów.
Wydaje się zatem za znacznie prostsze uruchomienie dodatkowych pociągów i wzmocnienie komunikacji miejskiej w Toruniu, niż realizowanie bardzo drogiej nowej koncepcji, która w żadnym aspekcie nie jest konkurencyjna.
Pytanie o potrzeby?
Pozostaje pytanie czy faktycznie potrzeba pociągów co 20 minut między tymi miastami? Planowanie transportu powinno wynikać bowiem z zapotrzebowania. W takim wypadku tramwaj metropolitalny staje się jednak gadżetem.
Pytania prezydenta Bydgoszczy
W 2020 roku o koncepcji tramwaju dyskutowano na sesji Rady Miasta Bydgoszczy. Próbował do niej przekonywać marszałek województwa Piotr Całbecki. Sceptyczny wobec pomysłu był natomiast prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, który zadał kilka pytań kluczowych – przede wszystkim o szacowane koszty tej inwestycji oraz to w jaki sposób Urząd Marszałkowski chciałby organizować ten transport, bo kto miałby dopłacać do przewozów na obszarze niezurbanizowanym, kto miałby być operatorem i zatrudniać chociażby motorniczych. Mijają od tej dyskusji prawie 4 lata, a my nadal nie mamy odpowiedzi. Marszałek nie oszacował kosztów, ale wymaga od parlamentarzystów lobbowania za tym w rządzie. Bez szacunkowych kosztów to jednak trochę jest jak z wekslem in blanco.