Bufet w ratuszu przestał się opłacać. Czy symbolicznie pokazuje kryzys całej branży?

ratusz

Narzekania od przedstawicieli branży gastronomicznej z Bydgoszczy słyszymy od wielu miesięcy, widzimy jak jedne lokalne upadają, a w ich miejscu powstają nowe. Można powiedzieć, że w dobie kapitalizmu słabsze biznesy są wypierane przez silniejsze, chociaż nie tak dawno wydarzyła się przy Wełnianym Rynku historia, gdzie pizzeria zabawiła zaledwie kilka tygodni. O kryzysie może wskazywać brak bufetu w ratuszu.

Od wielu lat w piwnicy północnego skrzydła ratusza działał mały bar, w którym można było w miarę niedrogo kupić danie obiadowe, popularne były tez kanapki i sałatki. Działało to tak, że ratusz po prostu dzierżawił prywatnym podmiotom, zazwyczaj na 3-letnie umowy. Potem ogłaszano przetarg, w którym wybierano firmę gotową zapłacić najwyższy czynsz. Bufet ten był ogólnodostępny.

Na pierwszy rzut oka miejsce atrakcyjne, bo poza dość bliskim sąsiedztwem Starego Rynku, w budynku ratusza pracuje sporo urzędników, którzy musieli zjechać jedynie windą, przez co stanowili istotną bazę potencjalnych klientów. Bufet chwalili sobie też radni, bo między głosowaniami na Radzie Miasta, mogli coś na szybko zjeść. Od mniej więcej wakacji bufetu jednak nie ma.

Pod koniec 2023 roku zawarto umowę z jedną z firm na prowadzenie bufetu do końca 2027 roku. Po kilku miesiącach dzierżawca się wycofał, co może sugerować, że interes mu się nie kręcił tak jak zakładał. Od września trwają poszukiwania nowego najemcy, poprzez ogłaszanie kolejnych przetargów. Nie przynoszą one jednak rozstrzygnięcia. 4 marca unieważniono kolejny przetarg – powodem jest brak ofert.