Bydgoskie media (komentarz)

ratusz

W ubiegłym tygodniu na sesji Rady Miasta odbyła się debata o mediach, w której dość aktywnie udzielał się prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Skoro rozmawiano o mediach, warto aby również strona medialna się odniosła do sprawy, bo pewne rzeczy wymagają przynajmniej wyjaśnienia. Szczególnie istotna wydaje się wypowiedź prezydenta o tym jak samorząd stał się dostarczycielem informacji.

Zainteresowanych przebiegiem tej debaty odsyłam do relacji: Gorąca debata o mediach w Bydgoszczy. ,,Prezydent z PO atakujący Wyborczą to jest hit”

Czy mieszkańcy głosują odwiedzinami?

Prezydent Rafał Bruski polemikę z radnymi opozycji podejmował głównie argumentem tym, że Bydgoszcz Informuje się broni bo zarówno schodzi cały nakład gazetki w 40 tys. wydań (dystrybuowanej bezpłatnie) oraz 150 tys. użytkowników odwiedzać ma portal – Jeżeli treści komuś się podobają to szuka ich, a jeżeli nie podobają to ich unika. Jednocześnie nie brakowało uszczypliwych wycieczek do Gazety Wyborczej – Jak spojrzymy ile oni prenumerat sprzedają i kto ich czyta, ja miałbym podobne złe samopoczucie.

Atrakcyjność treści to na pewno istotny element mający wpływ na liczbę jej odbiorców, ale w dobie mediów społecznościowych tych zmiennych jest więcej. Prezydent już nie wspomniał np. o wykorzystywaniu do generowania tego ruchu oficjalnego profilu Bydgoszczy na Facebook-u z 215 tys. obserwujących oraz tego, że na zbudowanie bazy 36 tys. obserwujących Fan Page ,,Bydgoszcz Informuje” w okresie tylko do lipca 2024 na budowanie zasięgów tego fan page wydano ze środków publicznych 41,5 tys. zł . Kolejne 74 tys. zł (do lipca 2024) wydano na sponsorowanie postów na profilu Bydgoszczy do publikacji ,,Bydgoszcz Informuje”, w celu zwiększenia liczby wejść.

To są koszty ogromne patrząc do skali korzyści, co w warunkach rynkowych się nie opłaca. Ktoś może bowiem powiedzieć, że inne media też mogą sponsorować swoje materiały (co zresztą sporo robi, ale na znacznie mniejszą skalę), ale kluczowy jest rachunek ekonomiczny – koszt reklam na Facebook-u który doprowadzi do dodatkowego 1 tys. kliknięć jest znacznie wyższy niż dane medium zarobi na reklamach emitowane temu 1 tys. odbiorców. Zazwyczaj nawet kilkukrotnie. Zatem to byłby najlepszy przepis do bankructwa. Natomiast 150 tys. użytkowników na portalu, którym się chwali prezydent, to właśnie przy skali środków jakie zainwestowano w mediach społecznościowe i zagospodarowania na ten tytuł co najmniej 5 etatów w urzędzie – delikatnie mówiąc nie powala Przy czym jak spojrzymy w Raport prezydenta ostanie Bydgoszczy za 2024 rok to jest tylko 400 tys. odsłon miesięcznie.

Istotniejsza wydaje się jednak wycieczka w kierunku Gazety Wyborczej. Przyznam, że nie dysponuje informacjami o prenumeratach, ale najprawdopodobniej nie są to porywające liczby. Dzisiaj utrzymanie mediów na rynku z samych reklam jest bardzo trudne, co wynika też z konkurencji ze strony mediów społecznościowych, które wygrywają tym, że mogą zaoferować dotarcie z reklamą do konkretnych grup docelowych. Dlatego w całej Europie coraz więcej mediów przeszło na płatny dostęp. Bez tej decyzji Gazeta Wyborcza mogłaby parę lat temu upaść. W ,,Bydgoszcz Informuje” takich problemów nie ma, bo całe koszty pokrywa Miasto Bydgoszcz, które w 2026 roku będzie miało według projektu budżetu deficyt. Prywatne media już na takie coś nie mogły by sobie pozwolić.

Media jak darmowe parkowanie

W wypowiedzi prezydenta Bydgoszczy najbardziej rzuca się w oczy jednak – Tak jak za darmo 65-latek może jeździć komunikacją, tak jak za darmo można prowadzić dziecko do szkoły, jak za darmo można z wielu innych rzeczy korzystać – chociażby z parkingów w soboty i w niedzielę. To jest normalna rzecz, za pewne usługi mieszkańcy płacą, a za inne nie. To jest taka sama kategoria świadczenia przez samorząd usług dla swoich mieszkańców. Dostarczamy informacje.

Taka narracja kłóci się wprost z unijnym prawem i konwencjami, w tym Europejską Konwencją Praw Człowieka. W orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka czy przed rokiem przyjętej przez Parlament Europejski i Radę Europejskim Akcie Wolności Mediów za prawo człowieka wskazano dostęp do informacji bez ingerencji władz publicznych. Ostatnie wypowiedzi prezydenta już dość wyraziście pokazały, że ratusz rości sobie prawo do bycia kluczowym dostarczycielem informacji, zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji mediów, o czym świadczy wywód o prenumeratach w Gazecie Wyborczej.

Tak naprawdę prezydent swoją wypowiedzią tylko potwierdził główne argumenty jakie pojawiają się w debacie przeciwko mediom samorządowym, że dzięki finansowaniu nierynkowemu wypierają inne media przez co wzrasta procent informacji jaka dociera do mieszkańców wytwarzanych przez władze publiczną.

Miękka propaganda

Prezydent jak pojawia się ten temat zawsze pyta o przykłady nieprawdy. Propaganda ,,Bydgoszcz Informuje” jest miękka (w odróżnieniu od ciężkiej jaką prezentowało TVP w czasach Jacka Kurskiego). Przez kilka lat funkcjonowania ,,Bydgoszcz Informuje” nie pojawiła się ani jedna informacja negatywna dla ratusza, czyli mamy obraz idealnego miasta. Cały przekaz jest o pozytywach.

Prezydent twierdzi, że nigdy nie narzuca pracownikom jak mają pisać, ale przypomnę, że każda osoba przed zatrudnieniem w ratuszu podpisuje deklarację, że będzie dbać o dobry wizerunek Urzędu Miasta. W przypadku większości urzędników to dobra praktyka, ale jak tworzą media to jest ewidentny konflikt interesów. Na ostatniej sesji Rady Miasta radni kłócili się o brak środków z programu SOLO3 dla bydgoskiego Centrum Onkologii. Na ,,Bydgoszcz Informuje” o wynikach SOLO3 napisano, wskazując na to, że szpitale Jurasza i Biziela, ale już pominięto informację, że Centrum Onkologii zabrakło jednego punktu. W gwoli ścisłości nie dostał też bydgoski szpital MSWiA. Wybrano zatem tylko to korzystne dla rządu pomijając to mniej korzystne. Być może ostatniej awantury by nie było, gdyby społeczeństwo było informowane kompleksowo, bo owszem CO nie dostało, ale dwa inne szpitale dostały, a przecież kraj długi i szeroki, inne szpitale też muszą się rozwijać.

Dla mediów są równi i równiejsi

To nie jest też tak, że w bydgoskim ratuszu dzieją się nie wiadomo jakie złe rzeczy, a środowisko medialne jest święte. Gdyby prezydent Rafał Bruski był przynajmniej w 30% tak rozrzutny jak marszałek Piotr Całbecki, to w Bydgoszczy nie miał by życia (co samo w sobie dobrze świadczy o bydgoskiej demokracji). Gdyby prezydent zbudował prom co przez 2 lata nie pływa to nie zdziwiłbym się jak pojawiłaby się próba odwołania go, a na pewno regularnie musiałby się tłumaczyć z tego jak ten problem rozwiązać. Gdyby najmował samochód ze sportowymi pedałami za 150 tys. zł rocznie (po okresie najmu Miasto nie będzie miało do niego żadnego prawa), a nie jeździł wysłużoną Skodą, to byłoby grubo w mediach. O tym, że marszałek najmuje Mercedesa poza Portalem Kujawskim nikt nie napisał. Mamy pomysły z jachtami.  Marszałek rocznie najprawdopodobniej więcej wyjeżdża służbowo za granicę niż prezydent Bruski łącznie od zaprzysiężenia w 2010 roku.

Marszałek może nie ma obecnie swojego medium, ale zależność reklamowa, grantowa jest tak duża, że źle się o marszałku nie pisze za często. Za to można walić w prezydenta Bydgoszczy. To akurat jednak pokazuje, że nie ma niezdrowych relacji między mediami i bydgoskim ratuszem.