Czy Zachem to współczesne zagrożenie, czy udawaliśmy, że problemu nie widzimy?

Czy Zachem to współczesne zagrożenie, czy udawaliśmy, że problemu nie widzimy?

Rekultywacja terenów po Zachemie to dzisiaj jeden z ważniejszych tematów w bydgoskiej debacie publicznej. Można niekiedy odnieść wrażenie, że gorzej dla środowiska się stało, że ten zakład upadł, niż gdyby dalej funkcjonował. Oczywiście – przy likwidacji zakładu popełniono błędy, które umożliwiły przepływ skażonych wód podziemnych, ale jakby zapominało się o tym, że Zachem przez dziesiątki lat truł i były nawet z tym korelowane zgony.

Dla wzrostu świadomości ekologicznej na pewno kluczowe były ostatnie lata, ale też możemy znaleźć ciekawe publikacje z lat 80. W 1988 roku w Kronice Bydgoskiej ukazała się publikacja architekta Bogumiła Rogalskiego pt. ,,Zagrożenia środowiska naturalnego Bydgoszczy”.

Na pierwszym miejscu zagrożeń autor wskazał oczywiście na Zachem – posiadają ok. 500 wyrzutni przewodowych toksyn gazów i pyłów (…) przesyłają one do powietrza atmosferycznego takie toksyczne przeważnie surowe jak aceton, chlorek metylenu, czterochlorek węgla, anilinę, fenol i pochodne, siarkowodór, toluen, benzen, chlorowodór, związki siarki – pisał autor publikacji. Stężenia już na początku XXI wieku były niższe niż w okresie powstania tego artykułu, ale to jest jakby nie patrzeć też nasza bydgoska historia.

Podczas normalnej produkcji ,,Zachemu” występują przekroczenia stężeń szeregu w.w. substancji, co wykazały pomiary. Stan narażenia mieszkańców pobliskich osiedli na granicy 1 km strefy ochronnej na stężenia fenolu, przekraczają normę, trwa prawie przez połowę czasu w skali roku. Średnio jest kilkakrotnie wyższe od normy.

Rogalski powołując się na opracowanie Komitetu Ochrony Środowiska NOT z 1985 roku wykazywały, że na Wyżynach i Kapuściskach 15% pomiarów wykazywało przekroczenie norm kwasu siarkowego Autor poruszał też problem zanieczyszczenia hałasem, który do dzisiaj nie zawsze jest traktowany poważnie. Wskazywał on chociażby na hałas ze stadionu Polonii, który położony jest 300 metrów od dzisiejszego szpitala Jurasza.

Do publikacji dołączone były tabelki pokazujące wzrosty zgonów z niecałych 2,8 tys. w 1975 roku do ponad 3,4 tys. w 1984 roku. W 1975 z powodu nowotworów złośliwych umarło w Bydgoszczy niecałe 564 osób, ale już w 1984 roku 763. W przypadku chorób układu krążenia wzrost ten wyniósł z 633 do ok. 900 na przełomie 1983/1984 roku. Te wzrosty autor utożsamiał właśnie ze złym stanem środowiska naturalnego w Bydgoszczy.

Co architektowi do ekologii?

Jak wspomniano na początku Bogumił Rogalski specjalizował się w architekturze, co może na pierwszy rzut oka do tego zagadnienia nie pasował. Jako architekt starał się on promować w tej publikacji zrównoważone zagospodarowanie przestrzenne, krytykował chociażby to, ze wskaźnik dostępności zieleni na mieszkańca był mniej więcej dwa razy mniejszy w Bydgoszczy niż średnia dla Polski – Zaasfaltowane na całej szerokości aleje 1 maja (red. dzisiejsza Gdańska) z okazji krajowych dożynek, z okresu sukcesu, gdy importowano średnio zbóż za ponad 0,5 mld dolarów, straszą dziś umierającymi kikutami podciętych ,,na świece” kiedyś pięknych, dziś kilku jarzębin – krytykował ówczesne zagospodarowanie Bydgoszczy Rogalski, ubolewając na asfaltowe chodniki. Do dzisiaj Bydgoszcz pod tym względem przeszła znaczną przemianę.