Gdy Europa niepewnie patrzy w przyszłość kujawsko-pomorskie tańczy jachtem chocholi taniec

Całbecki

,,Dotarliśmy do punktu, w którym bez zdecydowanych działań zagrożony będzie nasz dobrobyt” – przestrzega w swoim raporcie włoski ekonomista Mario Draghi, na który Komisja Europejska i Parlament Europejski patrzą z pełną powagą, bowiem jest świadomość tego, że bez reform Europa zostanie w tyle za Stanami Zjednoczonymi i Azją, co może doprowadzić do utraty naszego europejskiego dobrobytu. Tymczasem w województwie kujawsko-pomorskim będziemy budować jacht morski, być może za środki unijne. Problemem największym nie jest jednak to, że marszałek województwa się na to uparł, ale większym problemem jest to, że ten szalony pomysł poparła bezkrytycznie większość składu sejmiku.

Co ma raport Draghiego do jachtu? – takie pytanie zadać może mi wielu czytelników. Bardzo dużo, bo po jednej strony debaty mamy Draghiego wzywającego do reform w Unii, a po drugiej mamy marszałka Piotra Całbeckiego, który zalicza się do najbardziej krzykliwych krytyków reform unijnego budżetu – Największym zagrożeniem są obecni politycy zarówno w Parlamencie Europejskim oraz przyszłej Komisji Europejskiej, a i obecnej, którzy kombinują jak pozbawić regiony i władze lokalne decyzji o tym jak zarządzać polityką spójności. Ta centralizacja, która wisi w powietrzu jest zagładą dla polityki spójności i partycypacji demokratycznej – straszył w październiku z użyciem takich słów jak zagłada marszałek Piotr Całbecki podczas Europejskiego Tygodnia Regionów i Miast w Brukseli. Pod koniec listopada odbyło się też spotkanie marszałka w ramach Klubu Obywatelskiego w Inowrocławiu, na którym również padło sporo gorzkich słów co do tego, że władze Unii Europejskiej dają coraz mniejszą dowolność w wydatkowaniu Funduszu Spójności.

Chodzi oczywiście o pieniądze – w przestrzeni publicznej najbardziej skrajny głos jaki się pojawił to możliwość likwidacji programów operacyjnych dzielonych przez marszałków województw na rzecz scentralizowania podziału tych środków w stolicach państw. Nie padł on co prawda nigdzie oficjalnie, natomiast to, że jakieś reformy unijnych finansów będą jest niemal pewne, o czym mówił na przesłuchaniu polski komisarz Piotr Serafin, który za budżet odpowiada. Wskazywał on na to, że Unia musi spłacić kredyt zaciągnięty na ożywienie europejskiej gospodarki po pandemii -Next Generation UE, w Polsce znany jako KPO. Do tego niepewne wsparcie militarne ze strony Stanów Zjednoczonych wymaga większych nakładów na bezpieczeństwo, a z tego powodu KE chce, aby każde Euro z Funduszu Spójności było jak najbardziej optymalnie wydatkowane.

Chęć zbudowania przez marszałka jachtu morskiego za środki unijne (tak wynika z wypowiedzi medialnych, bo na dzisiaj zgodnie z budżetem województwa jacht jest w 100% finansowany ze środków własnych województwa) w tym kontekście to doskonała laurka pokazująca dlaczego jest taki opór marszałka wobec reformom w UE i dlaczego jak niepodległości broni tego, aby środki europejskie były dzielone w Toruniu, a nie w Warszawie .Paradoksalna jest w tym aspekcie postawa radnych opozycji z PiS, którzy jacht krytykują, ale bardziej niż radni koalicji wyrywają się do bronienia tego, aby Toruń dzielił środki unijne.

Spójność w wydaniu kujawsko-pomorskim

Celem funduszu spójności jest wyrównywanie szans między regionami w Unii Europejskiej, co w pewnym sensie doskonale wyjaśnia inny włoski ekonomista Enrico Letta uważający, że siła gospodarcza UE zależy od siły najsłabszych regionów. Fundusze te mają w praktyce służyć rozwojowi gospodarczemu UE. W wydaniu kujawsko-pomorskim w praktyce widzimy próbę dublowania instytucji bydgoskich w Toruniu, aby to miasto mogło próbować ścigać Bydgoszcz – przejawia się to głównie na polu instytucji kultury i szpitali.

Gorzej już ze wskazanie projektów, które przyczyniłyby się rozwojowi gospodarczemu regionu. Kujawsko-pomorskie jako jedno z niewielu regionów nie ma nawet terminalu intermodalnego, dzisiaj się mówi dużo o Emilianowie, ale w tym aspekcie przespały władze przynajmniej kilkanaście lat, chociaż były na to środki europejskie do wykorzystania. Ciekawym przykładem jest linia kolejowa nr 356, która dzięki inwestycjom z Funduszu Spójności pełni ważną rolę dla Poznania czy powiatu wągrowieckiego, ale jakby ktoś z innego kraju spojrzał na to z zewnątrz bo być może nazwałby te inwestycje absurdem, czy linią kolejową widmo, bowiem przejezdność linii kończy się w Gołańczy, nieopodal granicy z województwem kujawsko-pomorskim. Z racji tego, że władze kujawsko-pomorskiego niespecjalnie priorytetową ją traktowały, to linie zrewitalizowano tylko w połowie/. Czy gdyby dysponentem środków na ten cel zamiast Poznania i Torunia była Warszawa dopuszczono by do czegoś takiego? W praktyce dzisiaj wielkopolskie to księstwo jednego marszałka, a kujawsko-pomorskie drugiego, jeden może chcieć koeli na tej linii a drugi nie musi chcieć.

Jeszcze bardziej dobitny przykład to słynny prom między Solcem Kujawskim i Czarnowem, który specjalnie nie pływa. To jednak zostawmy i załóżmy, że pływa codziennie, bo poziom Wisły był zawsze taki jak należy. Jaką wartość dla budowania konkurencyjności regionu on wnosi, skoro został dofinansowany z Funduszu Spójności? Przewozi on tylko samochody osobowe, zatem ciężarówka czy tir już nie wjadą, zatem i tak muszą wjechać do Bydgoszczy. Zatem nie wpływa w żaden sposób na ograniczenie tranzytu. Znam kilka osób, które płynęły tym promem i nazwali go fajną atrakcją – poszły na nią jednak środki mające rozwijać spójność regionu. Można by tez dużo pisać jakie spory toczyły władze województwa z Brukselą przy okazji uruchamiania nowej perspektywy finansowej UE – jego oś toczyła się wokół tego, ze Komisja Europejska chciała, aby przynajmniej połowa środków na infrastrukturę poszła na transport zrównoważony w tym kolej, a z kolei nasze województwo mające problemy z drogami wojewódzkimi ciągnęło w drugim kierunku. Ostatecznie Bruksela nieco ustąpiła, chociaż nadal dominuje na papierze transport zrównoważony – mamy rekordowe wydatki na ścieżki rowerowe – przy okazji których remontuje się też drogi, więc sprytem Komisję udało się przechytrzyć.

Pokazuje to wyraźny rozdźwięk w pojmowaniu czym jest Fundusz Spójności przez Brukselę i Toruń. Dla Brukseli celem jest budowanie rozwoju gospodarczego, dla marszałka z Torunia to dodatkowe pieniądze w budżecie, które jak patrzymy na jego ton wypowiedzi gdy mowa o reformach – po prostu mu jako udzielnemu księciu się należą.

Chocholi taniec trwa

Z perspektywy marszałka z Torunia pesymistyczna ocena Mario Draghiego wydaje się jak coś odległego, bo nawet jeśli faktycznie Europa zostanie w tyle, to europejski dobrobyt o którym pisze Włoch, nie zniknie z dnia na dzień – na to potrzeba wielu lat, a wtedy Piotr Całbecki, który jest marszałkiem od 18 lat będzie na emeryturze. W kujawsko-pomorskim, gdzie spora część najbardziej ambitnych młodych ludzi i tak już wyemigrowała, skala tolerancji na takie zmiany i tak będzie tutaj duża.