3 kwietnia odbyły się w siedzibie VI Liceum Ogólnokształcącego wybory do Rady Osiedla Bocianowo – Śródmieście – Stare Miasto. Spotkały się one z rekordową, bo ponad 150 osobową frekwencją, zdaniem działaczek Ruchu Narodowego nie zostały one przeprowadzone prawidłowo, dlatego wniosły do Rady Miasta protest z wnioskiem o ich unieważnienie. Sprawa jest delikatna, bo zbyt wiele negatywnych emocji wobec wyborów, może przełożyć się problemy z wyborem kolejnych rad z powodu niskiej frekwencji.
– Nasza znajoma dostała listę z niepełną ilością nazwisk, przez co nie mogła oddać głosu na osoby na którą ten głos oddać chciała. Więc tutaj wielka nieprawidłowość i skandal, którego dopatrzyliśmy się – wskazuje Hanna Gutowska z Ruchu Narodowego.
Zarzuty jakie stawia ta formacja domagając się unieważnienia wyborów, a później ich powtórzenia, to agitowanie poprzez rozdawanie karteczek z listą preferowanych nazwisk oraz niedostosowanie wyborów do potrzeb osób niepełnosprawnych co mogło wpłynąć negatywnie na frekwencję.
– Rozdawane były karteczki mieszkańcom, którzy przyszli oddać głos. Mieszkańcy byli ewidentnie namawiani do głosowania na kandydatów z tej listy – wyjaśnia Natalia Koncewicz, związana z RN, której do Rady Osiedla zabrakło kilku głosów.
Koncewicz uważa, że część osób, która chciała zagłosować na sąsiada, widzą brak jego nazwiska na jednej z takich list, mogła zrezygnować z dalszego udziału w wyborach.
Rada Osiedla Bocianowo – Śródmieście – Stare Miasto liczy 21 osób, swoją kandydaturę zgłosiło 45, zatem spory procent kandydatów nie został wybrany.
Czy tworzenie list nie zabija oddolności?
Z zarzutem o utrudnienia dla osób niepełnosprawnych trudno nawet polemizować, bo warunki nie były zbyt optymalne. Biuro Rady Miasta tłumaczy to remontem sali gimnastycznej, dlatego wybory odbyły się na II piętrze. Zarzut prowadzenia agitacji zapewne nie będzie uznany, bo regulamin wyborów jej nie zabrania. Jak udało nam się ustalić, ściągę z nazwiskami rozdawał Paweł Górny, z Bydgoskiego Ruchu Miejskiego, jednocześnie członek Rady Osiedla Wilczak-Jary. Wyjaśnia on, że mieszkańcy się skrzyknęli i wzajemnie popierali. W obiegu krążyła też druga lista, na której Koncewicz z RN też widniała.

Czy tworzenie tego typu list poparcia nie zabija jednak oddolności? Bo kandydatom nie będących na tego typu listach może być dostać się trudniej, chociaż w przypadku tych wyborów na żadnej z list nie widniał Piotr Kikta, właściciel księgarni ,,To nie bajka”, a wybrany został. Być może zakazanie agitacji na terenie lokalu wyborczego byłoby pomocne – do tego potrzebna byłaby jednak uchwała Rady Miasta. Z racji tego, że jesteśmy w trakcie procesu wyborów, pozostaje jedynie apelować do mieszkańców i społeczników, żeby rozważniej podchodzić do agitacji.
Trzeba mieć też na uwadze, że tego typu sytuacje mają miejsce głównie w dużych okręgach, w mniejszych Rada Osiedla często liczba chętnych na zostanie radnym jest liczbie ich wybieranych, gdzie tego typu agitacja nie ma większego sensu.
Skargą zajmie się komisja
Złożony protest wyborczy rozpatrzy Komisja Samorządności i Bezpieczeństwa Publicznego Rady Miasta Bydgoszczy. Zapewne nastąpi to jednak dopiero za kilka tygodni.