W ostatnich kilku tygodniach stwierdzenie ,,brak debaty” padało w moich publikacjach wyjątkowo często. Chodzi tutaj oczywiście o kwestie referendum w sprawie likwidacji straży miejskiej.
Pytanie, od czego są państwo radni i od czego jest prezydent w tym mieście, skoro żeby zwrócili uwagę na tak wielki problem jest potrzeba kilkadziesiąt tysięcy podpisów bydgoszczan – skomentował chęć podjęcia debaty przez polityków PiS oraz prezydenta Rafała Bruskiego Piotr Najzer.
Bydgoscy politycy inicjatywę Kongresu Nowej Prawicy przyjęli z dużym dystansem. Większość opinii była taka, że straż należy reformować, ale jej nie likwidować. Na poważnie do rozmowy o reformowaniu podszedł tylko radny Stefan Pastuszewski, który zapowiedział kilka dni po zainicjowaniu zbiórki podpisów, poruszenie tematu na forum Rady Miasta. Tak się też stało, radny wyszedł do przewodniczącego rady z wnioskiem o zorganizowanie debaty.
Gdyby nie nasze ciągłe dopytywanie się w Biurze Rady Miasta, to radny nie otrzymał by nawet odpowiedzi, gdyż nie był to wniosek złożony na piśmie, lecz w czasie interpretacji. Tu urzędnicy trzymając się statutów mogą stwierdzić, że w tym punkcie obrad zapytania należy kierować do prezydentów, a nie przewodniczącego.
Nie podzielam zdania Pana Radnego o potrzebie uczestnictwa Rady Miasta Bydgoszczy w politycznej akcji zorganizowanej przez Kongres Nowej Prawicy – odpowiedział zdecydowanie radnemu przewodniczący Roman Jasiakiewicz.
W tym momencie poszedł jasny przekaz, że na debatę w kwestii funkcjonowania straży miejskiej nie ma co liczyć. Gdy w ubiegłym tygodniu Piotr Najzer zaczął informować opinie publiczną, że zebrano już ponad 20 tysięcy podpisów, politycy nagle zaczęli wyrażać zainteresowanie problem. Lepiej późno niż wcale.