O wyborach samorządowych zaczyna się mówić w Bydgoszczy coraz częściej. Powstały już nawet pierwsze sondaże, pojawia się coraz więcej publikacji przedstawiających analizę sytuacji na bydgoskiej scenie politycznej. Niestety te publikacje są bardziej próbą budowy poparcia dla obozów szykujących się do tych wyborów, niż próbą poszukania alternatywy.
Alternatywą dla Rafała Bruskiego nie jest bowiem Konstanty Dombrowicz, którego należy uważać bardziej za skompromitowanego polityka. Lekceważy on bowiem prawomocne wyroki sądów. Tak samo nie można poważnie traktować osób, które z nim sprawowały władzę. Co jednak ciekawe, najbardziej aktywny w pisaniu analiz politycznych dotyczących Bydgoszczy stał się portal prowadzony przez jego zastępcę, gdzie jedną z bardziej aktywnych komentatorek jest była radna klubu radnych Dombrowicza, obecnie pracownik biura posła Kownackiego.
Alternatywą nie jest w Bydgoszczy także partia do której zapisał się poseł Bartosz Kownacki. Przez 3 lata nie była ona wstanie bowiem wykreować swojego kandydata na prezydenta, który byłby wstanie wnieść Bydgoszczy nową jakość.
Takiej alternatywy nie stworzą także osoby związane z PO, które zajmują się wewnętrznym spiskowaniem przeciwko Bruskiemu. Osoby, które czekają tylko, aby donieść w centrali partii na obecnego prezydenta, gdy ten za bardzo odważy się stanowczo stanąć w obronie bydgoskiej racji stanu nie zasługują nawet na poważne traktowanie w naszym mieście.
W sondażach przedstawiana jest postać także przewodniczącego Rady Miasta Romana Jasiakiewicza. W pewnym stopniu mógłby być on jakąś alternatywą dla Bruskiego, nie posiada on jednak zbytnio zaplecza, a także jego 3 letnia działalność w Radzie Miasta zbytnio niczym nie zachwyca. Nie jest on zatem wstanie wnieść nowe jakości.
Wielką niewiadomą może być SLD, które ma potencjał, który musi jeszcze jednak chcieć i potrafić wykorzystać.
Czy jest zatem alternatywa?
Na to pytanie większość osób odpowie – nie. Osobiście uważam jednak, że bydgoszczan stać jednak na zbudowanie alternatywy. Warto spojrzeć tutaj jednak na nowe twarze, które pojawiły się w ostatnich latach w życiu publicznym. Osoby nie związane, ani z poprzednim prezydentem, ani z obecnym układem. Osoby, które nie są także zakotwiczone zarówno wokół liderów PO jak i PiS.
Przyznam szczerze, że takie osoby widzę w czasie swojej codziennej pracy. Stąd też uważam, że nasze miasto stać na komitet obywatelski z prawdziwego zdarzenia, który wstanie dać bydgoszczanom reprezentację z prawdziwego zdarzenia, opartą o ludzi młodych, energicznych i pełnych innowacyjnych pomysłów.
Mam nadzieje, że ta publikacja stanie się inspiracjom właśnie dla tych środowisk i coś uda się zrobić dla Bydgoszczy, a nie dla partii.
Tutaj warto spojrzeć trochę w naszą historię. Do okresu zaborów, a później II Rzeczypospolitej, gdy Bydgoszcz była jednym z najbardziej świadomych obywatelsko miast. Przekładało się to także na dynamiczny rozwój miasta.
Owszem kilka dni temu pojawiły się informacje, że powstaje Bydgoska Brama Porozumienia Bogdana Dzakanowskiego. Z całym jednak szacunkiem, potrzebujemy alternatywy, a nie powrotu ekipy rządzącej z przed kilku lat.
Ostatnie lata to pasmo klęsk Bydgoszczy. Jeżeli ma się to zmienić, to nie możemy mówić, że alternatywą dla dzisiejszej władzy mają być ci co rządzili jeszcze wczoraj. Proces kształcenia nowych elit to nie jest zadanie jednak na rok pod konkretne wybory, ale wymaga to działania długoletniego i myślenia w długiej perspektywie na przód.