O dziwnej poprawności w kujawsko-pomorskim

Fot: Bartosz Bieliński

Kilkanaście lat temu elity bydgoskie i toruńskie zawarły porozumienie na mocy którego powstało województwo kujawsko-pomorskie. Podważanie tych ustaleń spotyka się z natychmiastową reakcja polityków od lewej do prawej strony sceny, którzy bronią ich jak niepodległości. Mimo, iż dzisiaj doskonale widać, że są to ustalenia niekorzystne dla zachodniej części województwa.

Politycy coraz częściej mówią, że samorządy po zachodniej części Wisły są traktowane gorzej od tych leżących po toruńskiej części. Pełnia władzy znajduje się w rękach toruńskich marszałków, mimo iż, gdy zawarto powyższe porozumienia, padła dżentelmeńska umowa, że marszałkowie będą rotacyjnie –  jedna kadencja z Torunia, druga z Bydgoszczy.  W praktyce przez cztery kadencje byli to marszałkowie toruńscy.

 

W ostatnim czasie popularne stało się straszeniem rozpadu województwa kujawsko-pomorskiego. Najgłośniejsi są w tym toruńscy politycy, którzy chcą w ten sposób wymusić tworzenie wspólnej metropolii  w myśl – Może być to sygnał dla rządu dla rozpadu województwa!

 

Nie jest jednak tajemnicą, że na takim scenariuszu najbardziej straciły by toruńskie elity. My jednak boimy się tego zaakcentować, w imię wyżej opisanej poprawności politycznej, że porozumienia z Przysieku nie wolno kwestować.

 

Całość publikacji do przeczytania od poniedziałku na portalu PopieramBydgoszcz.pl