W bydgoskiej PO mówi się, że dyrektor Szpitala Onkologicznego Zbigniew Pawłowicz ma szansę zostać marszałkiem województwa i odsunąć frakcję Piotra Całbeckiego od władzy. Entuzjazm wobec tej tezy wyrażają także niektórzy publicyści, czy lokalni dziennikarze. Osobiście w to nie wierzę, stąd też pozwalam sobie przedstawić i swój pogląd na tę kwestię.
Zasług doktora Pawłowiczowi dla rozwoju bydgoskiego szpitala raczej nikt nie jest wstanie zakwestionować. Powiem więcej, uważam, że ma on nawet wystarczające doświadczenie, aby funkcję marszałka województwa pełnić. Polityka potrafi bywać niekiedy tak skomplikowana, że dobry kandydat to zdecydowanie za mało. Bydgoskie struktury Platformy Obywatelskiej w województwie przebicia niestety nie mają, o czym świadczy wiele przykładów. No bo dlaczego kandydat na marszałka startuje dopiero z 4 miejsca na liście wyborczej w Bydgoszczy?
Najbardziej widocznym przykładem siły bydgoskich struktur PO jest fakt, że przez ostatnie lata liderem partii był poseł Tomasz Lenz z Torunia, który na tę funkcję był wybierany zawsze demokratycznie. Kilka lat temu rękawicę rzucił mu poseł Paweł Olszewski z Bydgoszczy, który nie uzyskał nawet poparcia działaczy z Inowrocławia i południowo-zachodniej części kujawsko-pomorskiego. Dlaczego tak jest? O tym później. Przed rokiem Lenz uzyskał wybór na kolejną kadencję, a był jedynym kandydatem, gdyż bydgoskie struktury nie widząc szans na sukces oddały sprawę walkowerem.
O tym kto zostanie marszałkiem zdecyduje większość radnych, a takowej bydgoskie struktury Platformy Obywatelskiej nie są wstanie zbudować. Pomiędzy bydgoskimi i inowrocławskimi strukturami mamy do czynienia z konfliktem i nic nie zanosi się, aby to się szybko naprawiło. Mam możliwość rozmawiania bowiem z jednymi i z drugimi. I właściwie tak naprawdę ta kwestia pokazuje, że Zbigniew Pawłowicz ma znikome szansę na zostanie marszałkiem, gdyż na poparcie radnych PO z Grudziądza, Torunia, Włocławka i Inowrocławia raczej liczyć nie może. Na dodatek nie wiadomo jak się zachowają radni z okręgu nr 2 (powiaty: bydgoski, nakielski, sępoleński, tucholski, świecki), gdzie swoje ambicje może mieć inny z kandydatów na radnego – poseł Jarosław Katulski.
Małe znaczenie bydgoskich struktur PO w województwie pokazuje też wiele innych przykładów. Począwszy od tego, że listę wyborczą do Sejmiku z Bydgoszczy ustalano w Toruniu, gdzie doktor Pawłowicz znalazł się dopiero na 4 miejscu, zaś wicemarszałek Edward Hartwich, którego poseł Olszewski zarzucił, że dla Bydgoszczy nic nie zrobił, jest na pozycji nr 2. To w Toruniu zapadła też decyzja o tym, że Andrzej Kobiak będzie kandydatem na senatora w naszym okręgu, lokalne struktury miały przecież zupełnie inną kandydaturę.
Dlaczego zatem Pawłowicz jest przedstawiany w Bydgoszczy jako realny rywal Piotra Całbeckiego? Na to pytanie myślę sobie każdy bez problemu odpowie.