Refleksja w kryzysie demokracji



Okres Triduum Paschalnego może sprzyjać refleksji. Nie tylko wśród wierzących Polaków, gdyż zbliżając się do świąt Wielkanocy żyjemy nieco wolniej, kampania wyborcza nieco się wyciszyła, na dodatek wiele odruchów emocjonalnych wywołała wczorajsza X rocznica śmierci papieża Jana Pawła II. W tych rozważaniach nie będę jednak skupiał się na kulturze chrześcijańskiej, gdyż potrzeba refleksji kierowana powinna być do wszystkich.

Refleksja do której dążę, dotyczyć ma świadomości obywatelskiej Polaków, poczucia obowiązków obywatelskich i kryzysu demokracji w Polsce, który ma miejsce. Nie bez powodu wspomniałem o sprzyjającym refleksji wyciszeniu kampanii wyborczej, gdyż oparta jest ona głównie o negatywne emocje. Mamy bowiem do czynienia z festiwalem czarnej kampanii, gdzie sztabowcy próbują nam obrzydzić nawzajem kandydatów, co sprawi, że będą to emocjonalne wybory. Mały procent wyborców pójdzie zagłosować, często przeciwko czemuś, a nie za czymś. Tylko warto się zastanowić, czy takiej właśnie demokracji chcemy?

 

Zespół amerykańskich badaczy z Drewem Westenem na czele przeprowadził nawet eksperymenty, w których udowodnił jak to właśnie emocje kierują decyzjami wyborczymi. Przy urnach decyduje zatem wybór nie racjonalny, ale bardziej behawioralny.

 

Gdy spojrzymy jednak na codzienną politykę, to mamy do czynienia z trwającym od 2007 roku konfliktem dwóch obozów, w którym większość Polaków już i tak się zgubiła, coraz bardziej reagując na życie publiczne alergicznie. Stąd też frekwencja w wyborach samorządowych (tych najbliżej obywatela) wynosi ok. 40%, gdy w odradzającej się po zaborach Polsce w 1919 roku było to od 70-90%. Zważyć trzeba jednak, że wówczas dotarcie do komisji wyborczej niosło często jakieś wyrzeczenie.

 

Takie wyalienowanie się większości narodu z życia publicznego niesie jednak za sobą dalsze skutki. Dyskurs publiczny zaczyna się opierać o tematy mało istotne, a w mediach wałkowane są wypowiedzi, często kontrowersyjne, polityków niewnoszących nic merytorycznego. Doprowadza to też do zjawiska opisanego przez Rafała Matyję w magazynie ,,Nowa Konfederacja”, gdzie elity ogranicza się do małej grupki piastującej wysokie funkcje. Tak przynajmniej wygląda to w świadomości Polaków, w szczególności na poziomie lokalnym. Te wąskie elity nie zawsze z odpowiednim przygotowaniem, pełnią właściwie całą odpowiedzialność, gdyż brakuje znaczącej grupy obywateli, która patrzyłaby im na ręce. Pokazuje to jak brakuje nam świadomego społeczeństwa, pilnującego spraw narodu, z rozbudowaną elitą z prawdziwego zdarzenia.

 

Dziś wielu ludzi wykonujących zawody, z których dotychczas rekrutowały się elity lokalne i ogólnopolskie przyjęło postawę wycofania się, uznania, że odpowiedzialność za sprawy publiczne spadła na polityków i urzędników – pisze Rafał Matyja.

 

Osobiście natomiast jestem zwolennikiem wizji elit, gdzie najważniejszym elementem będzie uczciwość wykonywania pracy społecznej. O przynależności do elit powinno bowiem decydować przede wszystkim zrozumienie swoich obowiązków obywatelskich wobec kraju i małej ojczyzny oraz ich sumienne wykonywanie. Każde miganie się od nich, powinno być natomiast przyczyną skarcenia.

 

Stąd też zachęcam do osobistych refleksji.